WP SportoweFakty: Za panem pierwsze treningi na częstochowskim torze. W piątek ze względu na warunki torowe nie doszedł do skutku trening punktowany z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra. Pana zdaniem była to słuszna decyzja?
Karol Baran: To był mój drugi trening w tym roku. Tor był bardzo fajnie przygotowany. Mamy początek sezonu, mało kto jest wjeżdżony. Ten tor nie pozwalał na walkę między sobą, bardziej byśmy walczyli z tym, aby się utrzymać na motocyklach. Jak jedziemy we czterech, to jest zupełnie inna jazda.
[b]
Może pan powiedzieć coś więcej o stanie toru? Kibice z wysokości trybun widzieli, że wygląda on dobrze, trenujecie, ale pytali czemu nie można rozegrać sparingu.[/b]
- Wizualnie tor wyglądał ok, samemu się jedzie na nim w miarę dobrze i z tym nie ma problemu. Weźmy pod uwagę to, że pod taśmą stajemy we czwórkę. Tor był zbyt niebezpieczny, by odbył się na nim sparing.
Do pierwszego meczu PGE Ekstraligi przeciwko ROW-owi Rybnik zostały trzy tygodnie. To wystarczająco dużo czasu, by się przygotować do inauguracji?
- Myślę, że wystarczająco. Mamy dwa pierwsze mecze u siebie i trzeba jak najwięcej meczów sparingowych przejechać na własnym torze. Zobaczymy, ja muszę nauczyć się tego toru. Jak on się zmienia kiedy jest lany, szynowany. Sezon jest długi.
Odnalazł już pan ścieżki na częstochowskim torze?. Kilka lat temu, gdy do Włókniarza Częstochowa przychodził Tomasz Gapiński, to mówił, że największy problem miał z opanowaniem drugiego łuku. Pan ma też jakieś problemy z tym torem?
- Jest to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, tor do ścigania na świecie. Jest to mega fajny obiekt. Tak samo jak w Rzeszowie, tak i tutaj trzeba mieć szybki motocykl. Jak się ma pod sobą dobrą furę, to się robi punkty.
ZOBACZ WIDEO Falubaz musi spełnić jeden warunek. Wszystko w rękach Hampela
A Karol Baran ma pod sobą dobre fury?
- To się okaże podczas ligi. Samemu zawsze się jeździ szybko. W sobotę mamy pierwszy trening punktowany, będziemy ścigać się spod taśmy i wtedy będzie można powiedzieć coś więcej.
Jak jest pan przygotowany do sezonu pod względem sprzętowym?
- W tym roku mam wyłącznie silniki od Graversena, choć nie wszystkie on przygotowuje. Trzema zajmuje się on, a dwa pozostałe są pod opieką Jacka Rusina. Mam pięć silników i myślę, że któryś z nich będzie jechał.
Dwa lata temu ścigał się pan w Ekstralidze, w zeszłym sezonie w I lidze, teraz powrót do elity. Bez wątpienia jest duża różnica między tymi klasami rozgrywkowymi.
- Ci co wiedzą na czym jeździłem w 2015 roku w Ekstralidze i robiłem punkty, to chodzą i się uśmiechają. Teraz jestem podparty dobrym sprzętem. Pozostaje go dopasować do siebie, nauczyć się go, bo każdy zawodnik musi wiedzieć, co zrobić ze sprzętem, by on jechał. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Częstochowa to dla pana nowe środowisko. Jak oceni pan atmosferę panującą w zespole?
- Z chłopakami z drużyny znam się już wiele lat. Ścigamy się na różnych torach, może nie tak często jak z chłopakami z I czy II ligi. Większość swojej kariery spędziłem w niższych klasach rozgrywkowych, ale znamy się i nie ma między nami niesnasek. Zarówno trener, jak i prezes są fajnymi ludźmi i wszystko jest w porządku.
Rozmawiali Mateusz Makuch i Łukasz Witczyk