Sparing pomiędzy Stalą a Włókniarzem miał odbyć się w Gorzowie Wielkopolskim w najbliższą niedzielę. Problemów z jego rozegraniem raczej by nie było. Prognozy pogody są optymistyczne, a tor jest w dobrym stanie. Częstochowianie zrezygnowali jednak z tego sprawdzianu w ostatniej chwili. - Przepraszam Stal i jej kibiców, ale nie chciałem jechać do Gorzowa w rezerwowym składzie lub takim złożonych z gości. Zespół jest na razie zbyt słabo wjeżdżony, żeby jechać z mistrzem Polski na jego torze - wyjaśnia trener Włókniarza Lech Kędziora.
Tłumaczenia Włókniarza do Stali jednak nie przemawiają. W Gorzowie uważają, że brakuje w nich logiki, bo skoro drużyna nie jest wjeżdżona, to dlaczego planuje dzień wcześniej sparing z Falubazem. Poza tym, mistrz Polski test z beniaminkiem zaplanował już kilka miesięcy temu. Jeśli częstochowianie chcieli go przekładać lub odwoływać, to zdaniem Stali mogli zrobić to z wyprzedzeniem, żeby Stanisław Chomski miał szansę znaleźć sobie innego rywala. - Przez lata organizowałem sparingi i uważam, że w ten sposób nie można traktować żadnego partnera - komentuje całą sytuację Jacek Frątczak.
- To jest trochę jak biznes. Jeśli na coś się umawiamy w okresie przygotowawczym, to należy się tego trzymać albo informować o zmianach wcześniej. Kalendarz za chwilę zacznie się zacieśniać, bo wchodzimy na ostatnią prostą przygotowań. Zaraz zaczną się zawody eliminacyjne. Stal dowiedziała się, że Włókniarz do nich nie przyjedzie za pięć dwunasta i ma bardzo ograniczone pole manewru. To zagrywka w jedną stronę. Takie zachowanie nie jest poważne - dodaje były menedżer Falubazu.
Trener Lech Kędziora mówi, że do Gorzowa chciał pojechać, ale rywale Włókniarza mówią nam coś innego. Twierdzą, że beniaminek świadomie odpuszcza wyjazdowe testy i skupia się na własnym torze, bo wie, że musi za wszelką cenę wygrać z ROW-em Rybnik. - Jeśli zaczyna się sezon na własnym torze, to proporcje muszą być zachowane. Najważniejsze jest spasowanie u siebie. Do pierwszego meczu został jednak jeszcze około miesiąc. Zawodnicy dysponują różnym sprzętem i w końcu będą musieli pojechać na wyjazd. Zamykanie się na własnym torze może skończyć się katastrofą - przekonuje Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Falubaz musi spełnić jeden warunek. Wszystko w rękach Hampela
Sparingi mają do siebie to, że nikt Czytaj całość