Na domiar złego zawodnik GTM Startu Gniezno dwukrotnie upadał na tor. Nie były to jednak zbyt groźne upadki. Damian Stalkowski wyszedł z tych kolizji bez szwanku. - Nic mi nie jest. Czuję się okej. Zobaczymy jak będzie w środę. Odbyłem już rozmowę z trenerem. Mamy pewną koncepcję. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie - powiedział tuż po sparingu.
W czasie wtorkowego treningu punktowanego Stalkowski znacznie spóźniał starty. W związku z tym już w początkowych fazach biegów sporo tracił do rywali. - Trener mówi, że trzeba pozmieniać sporo rzeczy. Powiedział, że reakcję mam dobrą i tego nie muszę poprawiać. Trzeba jednak zmienić kwestie związane ze sprzętem. Ja już na "trzydziestce" jestem motocykl z tyłu i później muszę męczyć się na trasie. Nie przegrywam z nikim o pół koła, tylko po prostu mi odjeżdżają - dodał.
Na treningach jazda juniora GTM Startu wyglądała całkiem nieźle. Nie przełożyło się to jednak na dobrą postawę w sparingu. - Można powiedzieć, że jak jadę sam, to ścigam się z własnym cieniem. Kiedy teraz jechałem z rywalami i już po starcie byłem motocykl z tyłu, to trudno było o coś walczyć. Podejrzewam, że na siłę chciałem wyprzedzać przeciwników. Przez starty nie miałem "pustej" głowy i dochodziło do błędów - ocenił.
W zeszłym sezonie Damian Stalkowski nie miał zbyt wielu okazji do startów. W tym roku natomiast zaliczył jedynie kilka treningów. - Może brakuje mi tej jazdy w czterech, bo wiadomo, że miałem dość długą przerwę. W tym roku również jeszcze zbyt często nie startowałem spod taśmy. Myślę jednak, że to nie jest głównym powodem. Jeżeli już na "trzydziestce" zostaję motocykl czy nawet dwa z tyłu, to potem po prostu już szukam czegoś na siłę. Wychodzi jak wychodzi. Jak będą lepsze starty, to będziemy mogli myśleć, co dalej - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Do Łodzi przyjechał wielki talent. Wszystkim opadły szczęki