[tag=2630]
Przemysław Pawlicki[/tag] rozpoczął udział w zmaganiach o królewskie insygnia od dwóch "oczek", a następnie minął linię na trzeciej pozycji. Zawodnik wyciągnął wnioski z niemrawego początku i zaczął prezentować znacznie lepszy poziom, co pozwoliło mu awansować do finału. W ostatniej odsłonie dnia uległ jedynie Oskarowi Fajferowi.
- Przede wszystkim cieszę się z tego, że powalczyłem w większości biegów. Można powiedzieć, że o każdy punkt pojedynkowałem się na trasie, co mnie cieszy. Dobrze zapowiada się ten sezon. Robimy wszystko, by było jak najlepiej. Początek może nie był za dobry, ale cały czas szukamy. Wiemy, co jest grane. Trzeba działać, żeby nie było takich wpadek, jak na początku dzisiejszego turnieju. Zawody zaliczam na plus - powiedział Pawlicki tuż po zawodach.
Uczestnicy sobotniego turnieju ani przez moment nie zapominali o duchu zdrowej rywalizacji. Szanowali swoje kości, toteż nie doszło do groźniejszych kolizji. Upadek zanotował jedynie Mirosław Jabłoński. Na szczęście żużlowiec GTM Startu wyszedł z tego incydentu bez najmniejszego szwanku. - Mega fajna zabawa. Wszyscy się szanowali na torze. Nie chodzi o to, żeby w takich turniejach walczyć do upadłego, przy czym... przyznaję się, że próbowałem walczyć do upadłego - dodał z uśmiechem na twarzy reprezentant Stali Gorzów.
Przemysław Pawlicki nie miał zbyt wielkiego pola manewru, jeśli chodzi o wybór pola startowego w półfinale. Jako pierwsi dokonywali tego Maksim Bogdanow i Patryk Dudek. Zawodnicy ci postawili na wewnętrzne pola, co okazało się błędem. - Nie mam pojęcia, które pola niosły, a które nie. Wybrałem kask, który był dla mnie korzystniejszy. Może sam start nie był najlepszy, ale wykorzystałem sytuację i udało mi się przedrzeć na czoło stawki - dodał starszy z braci Pawlickich.
Zawodnik gorzowskiej Stali nie chciał mówić o konkretnych planach na tegoroczny sezon. - Przede wszystkim oczekuję zabawy z jazdy. Sukcesy przyjdą same - podsumował krótko.
ZOBACZ WIDEO Dał popis ze Spartą. To będzie jego sezon?