[b]
WP SportoweFakty: Niezły występ w pana wykonaniu. Awansował pan do finału, ale tam przeciwnicy okazali się lepsi. [/b]
Mirosław Jabłoński: Z przebiegu zawodów mogę być średnio zadowolony. Dobre biegi przeplatałem upadkiem i wykluczeniem. W pierwszym wyścigu popisałem się dobrym startem, ale jeszcze lepiej wystrzelił spod taśmy Oskar Fajfer. Trochę mnie wywiózł i przez to zdobyłem tylko jeden punkt. Potem odnotowałem defekt motocykla, zwycięstwo, a następnie upadek. Gdyby nie te biegi, w których nie zdobyłem punktów, może potoczyłoby się to inaczej. Szybciej wybierałbym pola w półfinałach i finale. Finał z czwartego pola nie był taki, jak bym sobie wymarzył. Koleiny były już bardzo głębokie i nie dałem rady dobrze wystartować. W polu powalczyłem. Na pewno cieszy i buduje to, że tor nadaje się do walki. Jestem zadowolony z tego czwartego miejsca.
Inni zawodnicy twierdzili, że ten tor nie do końca nadawał się do walki.
- W porównaniu do tego, co było rok temu czy wcześniej, to na pewno jest duża poprawa. Teraz musimy tylko trochę nad nim popracować. Tak naprawdę, pierwszy raz mieliśmy przesuszony tor, bo dopisała pogoda. W niektórych miejscach trzeba go przebronować, żeby ścigania było więcej. Wiem, co trzeba uczynić, aby w Gnieźnie odbywały się jeszcze lepsze widowiska.
ZOBACZ WIDEO Falstart juniora. Nie rozumie nowego toru
Nawiązując do pańskich wykluczeń - co się stało z pana motocyklem przed wyścigiem siódmym?
- Nie były to krany, jak się niektórym wydawało. Po prostu popuściła śruba przy gaźniku. Nie chciałem ryzykować, by nie spowodować jakiejś groźniejszej sytuacji w trakcie jazdy.
W czwartek miał pan wystąpić w eliminacjach Złotego Kasku. Zawody w Gnieźnie zostały jednak odwołane ze względu na zły stan toru. W opinii wielu kibiców to była niewłaściwa decyzja.
- Z trybun tor wyglądał dobrze. Zaprosiłbym jednak każdego, by przeszedł się po nim jako zawodnik. To była taka plastelina. My, zawodnicy, jednomyślnie stwierdziliśmy, że tor nie nadawał się do jazdy. Uznaliśmy, że w wielu miejscach był nierówno przyczepny. Nie chcieliśmy stwarzać groźnych sytuacji u progu sezonu. Były to pierwsze zawody, a przecież nie brakuje nowych terminów. Nawierzchnia była naprawdę niebezpieczna - w pewnych miejscach bardzo twarda, a w innych mocno przyczepna. To taka najgorsza odmiana toru. Gdyby cały był przyczepny, to byłoby zupełnie inaczej. Nie ma co ukrywać, że opinie kibiców były błędne. Niech wezmą też pod uwagę, że to my ryzykujemy zdrowiem, aby tworzyć widowiska.
Powtórka eliminacji Złotego Kasku już we wtorek. W sobotę miał pan kolejną okazję, by spasować się z gnieźnieńskim owalem.
- Ten tor jest moim torem. Mam nadzieję, że będzie on atutem nie tylko w tych zawodach. Liga jest najważniejsza i to jest zarówno mój, jak i całej drużyny priorytet. Chcemy jak najlepiej prezentować sie w rozgrywkach ligowych. Na tym się skupiamy. Wiadomo, że chciałbym awansować do finału Złotego Kasku. Jadę bojowo nastawiony i chcę zdrowo przejechać te zawody.
Eliminacje Złotego Kasku są rozgrywane dość szybko. Czy nie za szybko?
- Oczywiście. To jest loteria. Jeden zawodnik jest wjechany w sezon lepiej, inny gorzej. Pamiętajmy, że są to zawody o marzenia każdego z żużlowców. Chyba wszyscy chcieliby jeździć w mistrzostwach świata. Moim zdaniem nie powinno być tak, że te zawody odbywają się dwa czy trzy tygodnie przed inauguracją najlepszej ligi świata. Dla mnie to jest trochę chory pomysł, ale ja tylko jeżdżę...
Już 9 kwietnia zmierzycie się na domowym owalu z Kolejarzem Opole. Na pewno pierwszy mecz będzie dla Was bardzo ważny.
- Na pewno tak, biorąc również pod uwagę roczną przerwę. Nie ma co ukrywać, że wszyscy są bardzo spragnieni żużla, wobec tego presja będzie dosyć duża. Ten tydzień musimy solidnie popracować, skupiając się na torze. Tak naprawdę, to dopiero od niedzieli będziemy go mogli przygotowywać tak, jak będziemy chcieli. Do tej pory tor przygotowywała nam pogoda.
W ramach II kolejki udacie się do Krosna, by rywalizować z tamtejszym KSM-em. Jeździł pan w tym zespole w zeszłym sezonie. Tor w Krośnie został zmodyfikowany, zatem nie można powiedzieć, że będzie on pańskim atutem.
- Na razie o tym nie myślę. Nad meczem w Krośnie będę się zastanawiał dopiero na piątkowym treningu.
Rozmawiał Mateusz Domański
Parę ważnych meczy przegraliśmy na styku i to właśnie w nich brakowało punktów Mirka któ Czytaj całość