Mimo iż goście z Rybnika zawitali do Leszna w okrojonym składzie, to kibice zgromadzeni na stadionie im. Alfreda Smoczyka na brak emocji nie mogli narzekać. Na torze nie brakowało mijanek i szybkich zwrotów akcji. Ponownie swoją wysoką formę udowodniła para Pawlicki-Kołodziej, która wygrała wszystkie swoje biegi podwójnie udowadniając, że może być jedną z najsilniejszych par PGE Ekstraligi w nadchodzącym sezonie.
Sympatycy biało-niebieskich szczególnie głośno oklaskiwali tarnowianina, który po powrocie do Leszna czaruje widzów swoją widowiskową jazdą. Siedząc na trybunach można odnieść wrażenie, że Janusz Kołodziej z premedytacją przegrywa starty, aby móc pobawić się jazdą na trasie. - Na motocyklu to wygląda zupełnie inaczej i nie jest tak kolorowo - przyznaje trzykrotny Indywidualny Mistrz Polski. - Cieszę się, że dobrze sobie radzę w tym momencie, ale cały czas trzeba pracować - powiedział.
Kibice z zapartym tchem obserwowali akcje Kołodzieja na torze. Szczególnie bieg 5. kiedy to były kapitan Grupa Azoty Unii Tarnów przez cztery okrążenia nękał atakami Damiana Balińskiego, aby na ostatnim łuku wyprzedzić zawodnika z ROWu Rybnik. Stały uczestnik cyklu SGP z 2011 roku przyznaje jednak, że musi popracować nad startami. - Z jednej strony fajnie dla ludzi zgromadzonych na stadionie, bo jest widowisko, ale mnie moje starty czasami już denerwują. Na pewno będę pracował nad tym aspektem - powiedział zawodnik leszczyńskiej Unii.
Tor przy ulicy Strzeleckiej w Lesznie jest bardzo szeroki (przez zawodników zwany nawet lotniskiem) i po przegranym starcie jest wiele możliwości zaatakowania przeciwnika. Tarnowianin zdaje sobie sprawę, że jego starty mogą okazać się problemem przy stadionach, gdzie wyprzedza się trudniej. - Na Smoczyku fajnie się goni i mija rywali, jednak są tory, na których walczy się o wiele trudniej i wtedy po słabym starcie jestem troszkę obezwładniony - stwierdził Kołodziej.
ZOBACZ WIDEO Maciej Janowski wraca na tor!