Doniesienia o fatalnej kraksie Pawła Przedpełskiego w meczu sparingowym MRGARDEN GKM Grudziądz - Get Well Toruń robiły wrażenie. Groźnie to wyglądało, bo zawodnik z impetem uderzył w bandę w swoim drugim starcie i już nie wrócił na tor. - Skończyło się jednak tylko na strachu. Paweł jest jedynie lekko poobijany - tłumaczy Robert Kościecha, trener Get Well.
- W niedzielę w Grudziądzu nie byłem, bo dostałem dzień wolnego po sobotnim benefisie (Kościecha oficjalnie żegnał się z torem - przyp. red.), ale od świadków zdarzenia wiem, że źle to wyglądało - mówi Kościecha. - Nic się jednak nie stało. Paweł po wypadku już nie pojechał, ale ma się pojawić na poniedziałkowym treningu, jest też gotowy do jazdy we wtorkowym sparingu.
Przedpełski miał szczęście w nieszczęściu. Taki wypadek, jak ten w Grudziądzu, choć bez konsekwencji, nigdy nie jest przyjemny. Z pewnością pozostawia też jakiś ślad na psychice. - To jest indywidualna sprawa - komentuje Sławomir Kryjom, żużlowy menedżer, który pracował z Przedpełskim w Toruniu. - Znając jednak Pawła założę się, że szybko o tym zapomni. To jest ambitny i zdeterminowany zawodnik. Wiemy, że nie ma złamań, więc jeśli potłuczenia nie są poważne to szybko wróci do jazdy na pełnych obrotach.
ZOBACZ WIDEO Falstart juniora. Nie rozumie nowego toru