Minęły lata, odkąd Rufin Sokołowski zarządzał klubem z Leszna. Po przeszło dekadzie postanowił opowiedzieć o wydarzeniu, które zachwiało jego wiarą w czystość sportu żużlowego. Doszło wówczas do próby przekupienia zawodnika Unii Leszno.
- To zdarzenie miało miejsce na początku tego wieku. Nie będę ujawniał nazwiska żużlowca, o którego chodzi, bo wiem, że by sobie tego nie życzył. Wszystko zaczęło się w każdym razie od tego, że do jego domu przyszło dwóch łysych facetów z pieniędzmi - opowiada Sokołowski. - Zastali żonę żużlowca i położyli jej na stół dziesięć tysięcy złotych. "Niech pani przekaże mężowi, że w najbliższym meczu Unii z Gorzowem ma zdobyć mniej punktów niż zawodnik rywali" - powiedzieli. I tu padło nazwisko tego żużlowca. Na odchodne dodali: "Nie chcielibyśmy wracać tu po meczu po te pieniądze" - wspomina Sokołowski.
Zawodnik Unii dzień później powiedział o wszystkim w klubie. - Przyjechał do nas przerażony całym zdarzeniem i opisał sprawę. Podjęliśmy decyzję, że on w tym meczu ze Stalą po prostu nie pojedzie. W sobotę, dzień przed zawodami, urządziliśmy trening. W mediach ogłosiliśmy, że doznał na nim kontuzji i przez to nie może uczestniczyć w niedzielnym meczu. Zakład bukmacherski, który tamci oszuści chcieli obstawić, został tym samym anulowany. Co się stało z pieniędzmi, powiedzieć nie potrafię, ale wiem, że nasz zawodnik ich nie przyjął - wyjaśnia.
Cała sprawa nie została zgłoszona na policję, bo - jak tłumaczy Sokołowski - w klubie obawiano się, że rodzina żużlowca mogłaby znaleźć się w niebezpieczeństwie. Nie chciano poza tym, by wszystko trafiło do mediów. Inni żużlowcy Unii zostali ostrzeżeni, by w podobnym przypadku od razu zgłaszali sprawę działaczom.
Sokołowski przyznaje, że była to jedna sytuacja, kiedy zetknął się w żużlu z próbą przekupienia zawodnika. - Nasz żużlowiec zachował się przyzwoicie i nie przyjął tych pieniędzy, całą sprawę zgłaszając. Ale jaką mamy pewność, że wszyscy zawodnicy, do których przyjechali oszuści z torbą pieniędzy, zrobili tak samo? Pamiętamy aferę piłkarską związaną z "Fryzjerem". Mecze Ekstraklasy ustawiano w Polsce na wielką skalę. Chciałbym wierzyć, że żużla ten problem nigdy nie dotyczył, ale rozum mi podpowiada, że może być inaczej. Swoją drogą, mecze w speedwayu łatwiej byłoby ustawić niż te w piłce nożnej. Wystarczy umówić się z jednym czy drugim zawodnikiem, który w odpowiednim momencie upadnie, popełni błąd na trasie czy zanotuje defekt. Musimy liczyć na ich uczciwość, bo takie rzeczy są w zasadzie nie do wykrycia - kwituje Rufin Sokołowski.
ZOBACZ WIDEO Piłkarski horror w Mediolanie. Zobacz skrót meczu Inter - AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN]