Wszyscy znamy się bardzo dobrze - rozmowa z Tomaszem Gapińskim, zawodnikiem Włókniarza Częstochowa

Po odejściu Sebastiana Ułamka do Unii Tarnów większa odpowiedzialność za wyniki częstochowskiej drużyny spadnie na pewno na drugą linię zespołu. Jej liderem powinien być Tomasz Gapiński, który początek minionego sezonu miał naprawdę wyśmienity.

Adrian Dudkiewicz: Jakbyś ocenił swój ostatni start w Kryterium Asów?

Tomasz Gapiński: Były to naprawdę trudne zawody. Zwłaszcza, że już w pierwszych biegach miałem poważne problemy ze sprzętem. Przed inauguracyjnym meczem z Zieloną Górą muszę trochę czasu spędzić w warsztacie, aby wszystko zagrało tak jak należy.

Ale w końcówce było już lepiej?

- Było źle i było dobrze, tak najkrócej można podsumować niedzielne zawody. Na szczęście w dalszej części imprezy rezerwowy motocykl spisywał się już bez zarzutu. Ze swojego startu jestem po części zadowolony, choć zawsze mogłoby wyglądać to lepiej.

Coś Cię zaskoczyło w bydgoskich zawodach? Mam tu na myśli chociażby dobre przygotowanie innych zawodników, jakieś nowinki techniczne?

- Nie, nic takiego nie było. Przede wszystkim chciałem się tu pościgać, bo dotychczas byłem tylko na dwóch treningach. Jak wiadomo pogoda nas ostatnio nie rozpieszczała, dlatego cieszę się, że mogłem pięć razy zaprezentować się przed bydgoską publicznością.

Masz jakieś indywidualne cele przed nadchodzącym sezonem? Czy po prostu bardziej nastawiasz się tylko na dobrą jazdę?

- Nie, nie mam i nie planowałem konkretnych wyników. Po prostu wszędzie gdzie wystartuję, chcę jeździć równo i na miarę swoich możliwości. Wtedy również otoczenie będzie zadowolone z mojej postawy.

Za niecały tydzień rozpoczną się ligowe rozgrywki w naszym kraju. Na którym miejscu uplasuje się ekipa z Częstochowy?

- Jak najwyższym (śmiech). Ze swojej strony mogę dodać, że będziemy robić wszystko, aby osiągnąć jak najlepszy rezultat. Ale to jest tylko sport i wszystko jest możliwe, więc na ostateczne rozstrzygnięcia musimy poczekać do końca sezonu.

W zeszłym roku byliście już naprawdę blisko sukcesu. Wszak Włókniarz po rundzie zasadniczej zajmował pierwsze miejsce w tabeli, ale kilka kontuzji zniweczyło chyba wszystkie plany?

- No tak. Poza mną problemy ze zdrowiem mieli przecież jeszcze Lee Richardson i Sebastian Ułamek. Nasza drużyna to na pewno boleśnie odczuła, zwłaszcza w ostatnich spotkaniach. Taki jest niestety urok tego sportu, więc musieliśmy się z tym pogodzić. Innego wyjścia nie było.

W Częstochowie ostatnio doszło do zmiany na stanowisku szkoleniowca. Jak zapatrujesz się na tą decyzję?

- Według mnie nic znaczącego się nie zmieni. Będzie raczej tak samo, bo my przecież w światku żużlowym wszyscy znamy się bardzo dobrze. Dla mnie nie ma różnicy, jaki szkoleniowiec aktualnie prowadzi naszą drużynę.

Komentarze (0)