Trener Stali Gorzów prosi o cierpliwość. Nie wszyscy w drużynie zaskoczyli

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Stanisław Chomski, Gabriel Waliszko
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Stanisław Chomski, Gabriel Waliszko

W niedzielę Cash Broker Stal Gorzów podejmie ROW Rybnik w ramach 3. kolejki PGE Ekstraligi. Trener Stanisław Chomski zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy jego zawodnicy są jeszcze w optymalnej dyspozycji.

Dla Cash Broker Stali Gorzów niedzielne starcie z ROW-em będzie pierwszym na ich własnym, odrobinę zmienionym torze. Jak się okazuje przygotowania do meczu z rybniczanami ruszyły jeszcze przed pojedynkiem z MRGARDEN GKM-em Grudziądz, który ostatecznie nie doszedł do skutku. - Zaczęliśmy przed meczem z GKM-em ze względu na napięty terminarz rozgrywek - mówi trener Stali Stanisław Chomski. - Ruszyła liga duńska, jest Grand Prix i pierwsze treningi pod kątem spotkania z rybniczanami odbyły się już w sobotę. Wtedy trenował Iversen, w poniedziałek Martin Vaculik, w środę Bartek Zmarzlik i Krzysiek Kasprzak plus młodzież, a w czwartek juniorzy i Przemek Pawlicki. Etapami próbujemy przygotować się do tego pojedynku - przyznaje szkoleniowiec.

Dodatkowym bólem głowy i stresem będzie sobotnie Grand Prix Słowenii. - Przed tymi zawodami każdy z zawodników żywi duże nadzieje, związane z tym występem. Ktoś musi wygrać, ktoś przegrać, a potem wynikają z tego emocje, które trzeba odreagować. To są jednak doświadczeni żużlowcy. Bartek jeździ w Grand Prix już drugi sezon, Niels jeszcze dłużej, a Martin wraca do cyklu. Najważniejsze, żeby cało i zdrowo to odjechali i przyjechali do Gorzowa w dobrej kondycji psychofizycznej - mówił szkoleniowiec.

Stal ma za sobą wygrane 46:44 spotkanie w Toruniu z miejscowym Get Well. Po tym meczu doszło do zmian w układzie par, które miały zostać sprawdzone już w Grudziądzu. - Jak bardzo dobrze funkcjonowała jedna para, to trzeba wesprzeć tę, która robiła to słabiej. Ten gorszy duet stanowili Iversen-Kasprzak. W pierwszej fazie meczu stracili punkty, ale nadrobiła to para Pawlicki-Vaculik. Nic dwa razy się nie zdarza. Zmieniony układ był już na Grudziądz i teraz to powtarzamy - powiedział trener.

- Patrzę na dobro zespołu, a nie tylko na indywidualne możliwości czy wolę zawodników. Są rozmowy, konsultacje na ten temat, ale nie wykrystalizowała się ścisła reguła, kto z jakim numerem pojedzie. Piątka naszych zawodników ma ogromny potencjał i w niejednym zespole mogliby być liderami. Upatruję siłę w równości jazdy. Jak ktoś się potknie, to drugi może go zastąpić, zwłaszcza że nie występuje nacisk na zdobycze juniorów. Oni mają się skupić na dobrej jeździe, wyciąganiu wniosków, a punkty przyjdą same. Bardzo się cieszymy, że już teraz się one pojawiają - dodał, wyjaśniając swoją decyzję.

ZOBACZ WIDEO W Łodzi można było jechać do końca? Zawodnik Orła uważa, że należało trochę poczekać

Sporo obaw dotąd budziła jazda Krzysztofa Kasprzaka. Na najbliższe spotkanie został on ustawiony jako prowadzący parę, co może mu pomóc. - To się okaże po meczu. Każdy z nich wyciąga wnioski, przerzucają silniki, testują. Taką weryfikacją jest mecz ligowy. Z drugiej strony bez jego punktów byśmy nie wygrali. Dwa wyścigi miał słabe, a dwa bardzo dobre i nawet miałem dylemat, czy puścić jego czy Nielsa. Musiałby jechać jednak z pierwszego toru, bo Krzysztof z zewnętrznych pól na początku sezonu sobie nie radzi. Z wewnętrznych jest dobrze i w miarę skutecznie, dlatego też zostało takie zestawienie, jakie było awizowane do Grudziądza - powiedział były szkoleniowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk.

Wspomniany zawodnik po pracowitym tygodniu w tym nie miał zawodów. Czy to może pozytywnie na niego wpłynąć? - Mam taką nadzieję, bo jak analizowałem liczbę startów, to przed rozgrywkami miał ich bodajże czternaście, z czego 10 w Anglii. Powinno być tak, że zawodnik z taką liczbą występów jedzie swobodnie i skutecznie. Okazuje się, że tak nie jest. Liga angielska to jedno, a polska to drugie i czas na przestawienie się trwa. Oby jak najkrócej. Fajnie by było, jakby jeszcze on i Niels jeździli skuteczniej - przyznał gorzowianin.

- Cieszy mnie za to równa dyspozycja Przemka Pawlickiego. To jest pierwszy sezon od dawna, gdzie w pełni zdrowia, normalnie mógł się przygotować do sezonu i to może jest kluczem. Poczekajmy jeden, dwa mecze. Idealnie by było, gdyby wszyscy zaskoczyli, bo byśmy inne zespoły lali. Każdy chce jednak jeździć jak najlepiej - kontynuował.

Mistrzowie Polski w najbliższy weekend podejmą ROW Rybnik, który przez byłego selekcjonera narodowej kadry uważany jest za dość wyrównany, w pewnym sensie kompletny zespół. - Tym, który dobrze wszedł w sezon i został dobrze zapamiętany przez kibiców w Gorzowie, jest Grigorij Łaguta, który do finału Memoriału Edwarda Jancarza dzielił i rządził. Na pewno będzie miał wsparcie w uczestniku Grand Prix, Lindgrenie, który w ostatnim czasie jeździ bardzo skutecznie i agresywnie. Dużo można spodziewać się po młodym Maxie Fricke. Tobiasz Musielak nie ma zaś wizji, że przy nieudanym wyścigu czy meczu może wylecieć ze składu i prezentuje w sparingowych spotkaniach dobrą formę. To duże zagrożenie. Do tego dochodzi para bardziej doświadczonych juniorów z Kacprem Woryną na czele - ocenił trener zespołu z Gorzowa.

Dyspozycja rybniczan pozostaje jednak pewną tajemnicą, ale gorzowianie też nie mogą być pewni swego po zmianach na domowym torze. - Nie znamy do końca ich skuteczności, bo nie udało im się odjechać żadnych zawodów ligowych. My też mamy jednak pewne obawy, bo na swoim torze mieliśmy dwa poważne ścigania, czyli trening punktowany z Unią Leszno i Memoriał Jancarza. Ten tor w różnych okolicznościach może nas jeszcze zaskakiwać. Nie mówię o bezpieczeństwie, tylko o atutach, które każdy gospodarz chce posiadać - zakończył Stanisław Chomski.

Trener gorzowian nie będzie mógł prowadzić swojej drużyny, bowiem decyzją Komisji Orzekającej Ligi został zawieszony za wydarzenia z Torunia. Działania w parku maszyn koordynować będą więc Piotr Paluch i Krzysztof Orzeł.

Źródło artykułu: