Martin Vaculik miał sporo pecha, ale jest wdzięczny za takie mecze jak z ROW-em

Martin Vaculik w sobotę zwyciężył w pierwszej rundzie Grand Prix, a w niedzielę do dorobku Cash Broker Stali Gorzów dorzucił tylko cztery punkty i bonus. Słowak przyznaje, że w meczu PGE Ekstraligi miał sporo pecha.

Dawid Lis
Dawid Lis
Martin Vaculik i kierownik Stali Gorzów Krzysztof Orzeł WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Martin Vaculik i kierownik Stali Gorzów Krzysztof Orzeł

Martin Vaculik powrócił do walki w Grand Prix i od razu w inauguracyjnych zawodach tego elitarnego cyklu stanął na najwyższym stopniu podium. - Cieszę się z tego zwycięstwa. To bardzo fajny powrót do GP - przyznał z uśmiechem Słowak.

W Krsko jednak tor sprawiał zawodnikom sporo problemów. Ponadto nie doszedł do skutku piątkowy trening przed zawodami. Czy to mogło mieć jakiś wpływ na wyniki? - Tor był dosyć ciężki i mokry, było sporo luźnej nawierzchni. Warunki były specyficzne. Moim zdaniem to nawet lepiej, że nie było treningu. Każdy zaczyna zawody od tego samego, zakłada to, co uważa za dobre - odparł.

Zawodnik Cash Broker Stali Gorzów w niedzielę ze swoim zespołem podejmował ROW Rybnik w 3. kolejce PGE Ekstraligi. Tego meczu jednak Vaculik do udanych nie zaliczy, ponieważ wywalczył tylko cztery punkty i bonus. W pierwszym swoim starcie zanotował upadek na drugim łuku i został wykluczony z powtórki. - Spotkał mnie pech. Zostałem wykluczony przez to, że zostałem popchnięty przez rywala. Byłem pewny, że pojadę w powtórce, a zawodnik z Rybnika zostanie wykluczony. Było odwrotnie i trochę byłem zdziwiony - mówił Słowak po meczu.

W kolejnym biegu 27-latek miał sporo problemów na starcie. Walka na torze została wstrzymana, mechanicy chcieli podstawić Vaculikowi drugi motocykl, ale sędzia na to nie pozwolił. Co stało się pod taśmą? - Spaliło mi się sprzęgło na starcie. Nie wiem jakim cudem dojechałem, bo jechałem bez sprzęgła. Nawet startowałem bez gazu, trzymałem nogami motocykl, żeby się nie ruszać - wyjaśnił. - Tak naprawdę zacząłem mecz od trzeciego biegu, który był taki sobie. To jest jednak już za późno, żeby rywalizować z zawodnikami, którzy są już "wjechani" i mają wszystko dopasowane - dodał.

ZOBACZ WIDEO W Łodzi szybko go pokochają. Aleksandr Łoktajew już szaleje

Z pojedynku żółto-niebieskich z ekipą ze Śląska Słowak na pewno wyciągnie sporo wniosków. - To była dla mnie lekcja pokory i akceptacji tego, co jest. Ważne, że drużyna wygrała. Pogubiłem trochę punktów, ale to jest dla mnie nauczka. Jestem zawodnikiem, który lubi iść do przodu. Może to zabrzmieć dziwnie, ale jestem wdzięczny za takie występy, jak ten. To mi pokaże coś nowego, później będę mógł z tego wyciągnąć wnioski i stać się jeszcze lepszym żużlowcem. Na pewno wniosków będzie dużo i będę się starał, żeby kolejnym razem było lepiej - przyznał jeździec Stali.

W najbliższą niedzielę mistrzowie Polski pojadą do Wrocławia, aby na nowym stadionie rywalizować z miejscową Betard Spartą. Jaki to będzie mecz dla żółto-niebieskich? - Na pewno możemy się spodziewać nowego stadionu. Cieszymy się, że zobaczymy nowy obiekt - żartował Słowak. - Myślę, że będzie to fajne spotkanie. Drużyna z Wrocławia jest bardzo mocna. Chcemy się tam ścigać na dobrym poziomie - zakończył Vaculik.

Czy byłeś zaskoczony dorobkiem punktowym Martina Vaculika w spotkaniu z ROW-em?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×