MRGARDEN GKM specyficznie przygotowuje swój tor. W trakcie meczu oszczędnie polewa go wodą. Zwykle polewaczka jeździ i rosi ogołoconą z trawy murawę stadionu. Tak drużynie Roberta Kempińskiego pasuje i nie ma się co czepiać. Gorzej, gdy później przychodzi zespołowi rywalizować na mocno odmoczonej nawierzchni. Wtedy jest kłopot z przystosowaniem się do warunków i dobraniem odpowiednich regulacji.
W Rybniku w ostatnich dniach było sporo deszczu. W dniu meczu, na trzy godziny przed zawodami, mieliśmy solidny opad. W ciągu 20 minut spadło na tor więcej wody niż w Grudziądzu przez cały ubiegły rok (czytaj - w trakcie siedmiu spotkań rundy zasadniczej). To musiało odbić się na formie przyjezdnych. Kompletnie nie potrafili się odnaleźć.
Można oczywiście zastanawiać się, co by było, gdyby Krystian Pieszczek nie przewrócił się w pierwszym biegu. Było 3:3, a w powtórce gospodarze doregulowali sprzęt i zgarnęli podwójną wygraną. Porażka mogła być też mniej dotkliwa, gdyby Artiom Łaguta wyciągnął szybciej silnik, który włożył do ramy dopiero na 15. wyścig. W każdym bądź razie wynik jest taki, że GKM-owi ciężko będzie zgarnąć bonusa.
A ROW Rybnik wreszcie się odbił. Nie było już narzekania na sędziego, jak ostatnio w Częstochowie. Inna sprawa, że w piątek Tomasz Proszowski żadnej krzywdy gospodarzom nie zrobił. Nie to co Remigiusz Substyk w derbach z Włókniarzem Vitroszlif CrossFit Częstochowa. Przez jego gapiostwo uciekły rybniczanom minimum 2 małe punkty.
W tej chwili rysuje się taki oto scenariusz, że ROW, o ile obudzi się do końca Tobiasz Musielak, będzie mógł mocno powalczyć o czwórkę. Wartość dodaną stanowi Kacper Woryna, a i Robert Chmiel zaczyna powoli robić swoje. Na juniorskim polu Rybnik przegrywa jedynie z Fogo Unią Leszno i Betard Spartą Wrocław, bo już innych, jak na razie, spokojnie kasuje.
ZOBACZ WIDEO Atalanta grała do końca, Juventus stracił punkty. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]