Janusz Stachyra: Zrobiliśmy śmiech na sali. Mecz trzeba było odwołać w sobotę

Mecz 5. kolejki Nice 1.LŻ pomiędzy Stalą Rzeszów a Zdunek Wybrzeżem Gdańsk nie doszedł do skutku. Sędzia Tomasz Proszowski podjął decyzję o odwołaniu spotkania. Janusz Stachyra uważa, że trzeba było to zrobić już w sobotę.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Janusz Stachyra WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Janusz Stachyra

Mateusz Lampart, WP SportoweFakty: Jak odbiera pan to, co stało się przy Hetmańskiej?

Janusz Stachyra (trener Stali Rzeszów): Jeśli byłaby dobra wola, to te zawody mogłyby się zacząć. Nie ja jednak podejmowałem decyzje. Dzwoniliśmy do klubu z Gdańska już w sobotę rano. Chcieliśmy przełożyć zawody, bo tor był mocno nasączony wodą. Każdy wie, ile ostatnio padało i jaka panuje pogoda. Uważam, że ktoś powinien wcześniej podjąć taką decyzję. Zrobiliśmy tak, że ludzie przyszli na stadion, telewizja rozpoczęła transmisję, a my zrobiliśmy śmiech na sali. To wszystko jest chore.

Oczekiwanie przez kolejne godziny nie byłoby też śmieszne?

- Jak była pogoda, to dlaczego? Wykresy pokazywały, że nie będzie padać. W Bydgoszczy też czekano na poprawę pogody. My nie chcieliśmy jechać już w sobotę. Wtedy można było się zastanawiać, a nie w dniu meczu.

Czy pana zdaniem tor przygotowany na mecz inauguracyjny Stal Rzeszów - Polonia Piła był lepszy czy gorszy?

- Oczywiście, że był zdecydowanie gorszy. Przecież wtedy było jeszcze zimniej. Polonia jednak pokazała charakter i jechała. Nie chcę się wypowiadać na temat postawy gdańszczan. Moim zdaniem ktoś z kierownictwa Wybrzeża powinien być trochę mądrzejszy. Wydaje mi się, że cała wycieczka do Rzeszowa też ich trochę kosztowała.

Mirosław Kowalik powiedział po meczu, że ważniejsze od kosztów jest bezpieczeństwo.

- Zgadzam się, dlatego trzeba było odwołać mecz w sobotę. Takie słowa to nie jest dla mnie żadne wytłumaczenie. Zwłaszcza, że był sygnał z naszej strony i Wybrzeże wiedziało, jaki jest stan toru. Nie byłoby żadnego tematu, gdybyśmy ten mecz odwołali wcześniej. Jeśli gdańszczanie nie wierzyli nam, że tor jest ciężki, to mogli przyjechać do Rzeszowa w sobotę rano. Dlaczego tego nie zrobili?

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

Czym był spowodowany upadek Mateusza Rząsy na próbie toru?

- Mateusz trochę się pogubił. Był troszkę poobijany po Bydgoszczy, więc prosiłem go, aby na próbie toru po prostu przejechał się na motocyklu. Widocznie jednak go troszeczkę poniosło i upadł.

Czy ustalenie nowego terminu tego spotkania będzie problemem?

- Nie ukrywam, będzie ciężko.

Najbardziej żal kibiców?

- Na pewno mają prawo być mocno zawiedzeni. Wykonaliśmy kawał pracy z komisarzem już w sobotę, od rana do wieczora. W niedzielę od godziny szóstej rano do godziny meczu cały czas pracowaliśmy. To wszystko przechodzi ludzkie pojęcie. Myślę, że skoro dwie strony nie mogą się dogadać, to jakiś delegat powinien podejmować decyzję, że nie ma speedwaya. Bardzo chciałbym podziękować kibicom za to, że chcieli obejrzeć żużel. Z całego serca jestem im wdzięczny. Zobaczyli jednak tylko jeżdżące samochody, ciągniki, polewaczkę i kopiących zawodników. Za moich czasów czegoś takiego nie było. Jechało się lub się nie jechało.

Dzisiaj zawodnicy bardziej grymaszą niż kiedyś?

- Nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo ja byłem i na wozie, i pod wozem. Raz się jeździło z przodu, a raz z tyłu. Po prostu trzeba umieć się pogodzić z pewnymi rzeczami.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy podzielasz zdanie Janusza Stachyry?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×