Dariusz Ostafiński, WP Sportowe Fakty: Co myśleć o lidze, w której Unia Leszno gromi Falubaz, a następnie przegrywa u siebie ze Spartą. Na dokładkę ta sama Sparta, dwa dni później, przegrywa na domowym torze ze Stalą Gorzów.
Bogusław Nowak (były żużlowiec Stali Gorzów): PGE Ekstraliga jest w tym roku rewelacyjna, widowiskowa, niesamowita. Zachwycam się nią, ale i też sytuacja jest wyjątkowa. Dawno takiej nie było. Drużyny są w miarę wyrównane i decydują detale, jak dyspozycja dnia, czy warunki pogodowe.
Wynik robi nam klimat?
Dokładnie. Gospodarze przygotowują się do meczów trenując w określonych warunkach, a potem przychodzi dzień zawodów, spadnie jakiś deszcz, wilgotność jest inna niż na treningu, nie daj Boże robi się zimno i kłopot gotowy. Goście przyjeżdżając na spotkanie są gotowi na niespodzianki. Gospodarze, przynajmniej na początku, są przygotowani na pewien scenariusz. Tak nam się wszystko pomieszało, że nie ma handicapu własnego toru. Żeby jednak było jasne, to ja nie mam nic przeciwko temu.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter Mediolan przegrywa mecz za meczem [ZDJĘCIA ELEVEN]
Mamy dzięki temu widowiska.
I nieoczekiwane zwroty akcji. Falubaz po laniu w Lesznie już się zaczął zastanawiać, w którym jest miejscu, aż tu nagle Unia przegrała u siebie ze Spartą. Założę się, że kibice już wtedy mieli straszny mętlik. Wygrana Unii w Toruniu i Stali we Wrocławiu jeszcze bardziej wszystko zagmatwała.
To mamy w tej lidze jakiegoś faworyta?
Nie mamy żadnego i to jest piękne. Nie zdziwię się, jak zespół, który wygra rundę zasadniczą przepadnie w play-off.
Wróćmy do Stali. Wygrała, ale straciła Krzysztofa Kasprzaka. Pyrrusowe zwycięstwo?
Trochę tak, choć jak mam być szczery, to ta strata przyszła w najlepszym możliwym momencie. Teraz Stal ma dwa mecze u siebie. Bardzo trudne, bo z Unią i Falubazem, ale w domu będzie im łatwiej poradzić sobie bez Kasprzaka. Zresztą co to znaczy trudna sytuacja Stali? Get Well ma trudną sytuację, bo jechał cztery razy i cztery razy przegrał.
I już słychać, że potrzebne jest im trzęsienie ziemi.
Jedni mówią zmienić menedżera, drudzy, żeby spokojnie czekać, a mnie siedzi w głowie wypowiedź Holdera, który do kamery mówi, że jeździ na złomie. To znaczy, że coś nie zagrało w przygotowaniach i przewidywaniach.
Inna sprawa, że z tymi silnikami to mamy ostatnio tak, że wielu żużlowców ma jeden dobry. Jak coś się popsuje to nagle przestają robić wynik.
Zgoda, że sprzęt jest bardzo ważny, ale jednak upieram się, że mistrzowi świata nie przystoi mówić, że ma złom. To nie świadczy o nim dobrze, bo zakładam, że ma jednak więcej niż dwa motocykle.
Jakoś trzeba się z porażek wytłumaczyć.
Być może o to chodzi. Wolałbym jednak, żeby zawodnicy prezentowali inne podejście. W żużlu, gdzie detale odgrywają taką rolę, trzeba koncentracji i skupienia. Odnoszę wrażenie, że żużlowcy, czasami, sami siebie usypiają. Unia przysnęła po laniu Falubazu, bo uznała, że ma wielkie możliwości. Zlekceważyła rywala i przegrała. Tak nie wolno. Sport osiągnął taki poziom, że trzeba być cały czas skoncentrowanym. Z drugiej strony nie ma co narzekać, bo mecz Unii ze Spartą to był pojedynek sezonu.
A Stali we Wrocławiu? Przecież goście przegrywali już nawet różnicą ponad dziesięciu punktów.
I pięknie z tego wyszli. Bardzo podobało mi się to, co zrobił w tym meczu Martin Vaculik. Słowak wykonuje nie tylko znakomitą robotę pod względem punktowym, ale też dodaje drużynie uśmiechu. To jest ta dobra atmosfera, która również ma wpływ na wynik.
A gorzowscy juniorzy pana zaskakują?
Jak na zawodników, którzy dotąd nie mieli wielkiego kontaktu z PGE Ekstraligą to nawet bardzo. Duży plus dla nich, bo wypadają pozytywnie. Za rok, a może jeszcze pod koniec tego, mogą stać się znaczącym ogniwem.