Mateusz Kędzierski, WP SportoweFakty: 1 maja nie ukończyłeś eliminacji do SEC w Terenzano z powodu upadku w pierwszej odsłonie biegu dodatkowego. Kraksę, w wyniku której doznałeś poważnej kontuzji ręki, spowodował Linus Sundstroem. Jaka jest diagnoza lekarzy?
Jakub Jamróg, żużlowiec Grupy Azoty Unii Tarnów: Mam złamane trzy kości w nadgarstku i jedną w przedramieniu. Te w nadgarstku są na tyle poważnie połamane, że nie da się ich poskładać operacyjnie. Konsultowałem się ze światowej sławy polskimi chirurgami, którzy zajmują się tylko chirurgią ręki i postawili mi diagnozę. Na szczęście nie uszkodziłem w dłoni nerwów, a złamane zostały jedynie te kości, które są nieruchome - one "nie pracują" w nadgarstku. Nie powinienem mieć problemów z zakresem ruchu. Kości dłoni muszą się same zrosnąć, a ta w przedramieniu będzie zespolona operacyjnie w poniedziałek, ale to nie powinien być problem.
Dlaczego tak późno - aż dwa tygodnie po wypadku - poddasz się tej operacji?
Żałuję, że to wszystko wydarzyło się we Włoszech, bo tamtejsza służba zdrowia bardzo mnie zawiodła i moim zdaniem była tragiczna. Lekarze nie wiedzieli, co robić. Trzymali mnie całą dobę na obserwacji, nie wiem w jakim celu. Chciałem się wypisać ze szpitala i wrócić do Polski, ale nastraszyli mnie i powiedzieli, że powinienem zostać, bo stan ręki może się pogorszyć. Wystraszyłem się, że mogę mieć niedokrwienie i zostałem w szpitalu. Po 24 godzinach lekarze mnie wypuścili, a ręka tak spuchła, że operacja w Polsce nie była możliwa. Zabieg w przypadku takiego urazu przeprowadza się parę godzin po wypadku, dopóki nie ma obrzęku. Straciłem trochę dni, ale to nie będzie miało większego znaczenia. Kość łokciowa i tak zrośnie się szybciej niż nadgarstek, więc to wszystko się wyrówna.
Czy mentalnie pozbierałeś się po tym wypadku? Niestety z powodu kontuzji stracisz ważną część sezonu.
Początek sezonu układa się dość dziwnie, bo sporo zawodów, w których miałem wziąć udział zostało odwołanych. Jakoś sobie radzę. Mam duże wsparcie w rodzinie i żonie, która jest razem ze mną w ciężkich chwilach i bardzo jej za to dziękuję. Na pewno nie jest to wszystko dla mnie łatwe, bo stracę m.in. eliminacje do mistrzostw Polski i do Grand Prix. Jest mała szansa, że do eliminacji do Grand Prix uda mi się wykurować, ale jest to wątpliwe. Wywalczyłem sobie w nich udział na torze i tym bardziej to boli. Bardzo ciężko przepracowałem przerwę zimową pod kątem fizycznym. Zajmowałem się też kwestiami sponsorskimi. W to wszystko włożyłem sporo pracy. Z powodu kontuzji siedzę w domu i nie zarabiam. Takie jest życie i taki jest żużel. Szpitale, strzykawki i ból nie są problemem. Mam żal o to, że w tym sporcie jest bandyta - Linus Sundstroem. Wjeżdża mi w plecy i po Jarku Hampelu i kilku innych zawodnikach jestem jego kolejną ofiarą. On po tym wypadku wstał, otrzepał się i nawet nie powiedział "przepraszam".
Czyli Szwed po tym ewidentnym faulu nie przeprosił cię do tej pory?
Nie. Ja go wcześniej nie znałem, nie miałem okazji nigdzie z nim jeździć. Bezpardonowo we mnie wjechał, a we wcześniejszym biegu wywrócił Kennetha Bjerre, ale na szczęście bez żadnych konsekwencji zdrowotnych. W wyścigu 11. jechał chwilę przede mną i strasznie nim "miotało". Wykorzystałem jego błąd i go wyprzedziłem. Dobrze, że wtedy "nie zabrał" mnie ze sobą. Ta sztuka udała mu się dopiero później. Jego zachowanie było tragiczne. Po wypadku wyłem z bólu. Nie zdawałem sobie sprawy, że ręka aż tak może boleć. Zostałem szybko zabrany do szpitala, więc nie było szans z nim dyskutować. Publikowałem zdjęcia i filmiki na Instagramie i celowo go oznaczałem. Ironicznie mu dziękowałem za całą sytuację. Zero reakcji, ale na pewno widział te posty. To pokazuje jakim jest wieśniakiem i w ogóle nie ma kultury. Jestem wściekły, bo jak wspomnieliśmy, straciłem ważną część sezonu.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"
A czy sędzia zawodów wyciągnął wobec niego konsekwencje?
Żadnych. Co ciekawe, sędzia zarządził powtórkę w pełnej obsadzie. Sytuacja miała miejsce na pierwszym łuku i to był ewidentny faul. Rozmawiałem z osobami, które widziały nagranie wideo z tego upadku i nikt nie miał wątpliwości, że to był brutalny faul na czerwoną kartkę i wykluczenie. Zaskoczyła mnie decyzja sędziego. Wiadomo, że to jest żużel i każdy może popełnić błąd. Czasami ktoś kogoś przewróci, ale to było ewidentne nieopanowanie motocykla. On tak po prostu jeździ i to nie był jego pierwszy przypadek. Niestety lekarze powiedzieli mi, że w tej ręce mam uszkodzone stawy. Będę miał niechlubną "pamiątkę" do końca życia. Ta dłoń może mnie pobolewać przy zmianie pogody. Mam 25 lat i będę miał defekt do końca życia. To nie jest fajne…
Twoja kontuzja jest bardzo poważna. Czy możesz na tę chwilę powiedzieć coś więcej o powrocie na tor?
Jestem świeżo po konsultacji z lekarzem. Poinformował mnie, że będę pauzował minimum sześć tygodni. Współpracowałem z nim rok temu, gdy złamałem kość łódeczkowatą. Wtedy powiedział mi, że powrót będzie możliwy po dłuższym czasie, a ja zdołałem wrócić na tor jeden lub dwa tygodnie wcześniej. Mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie, ale ciężko mi podawać dokładną datę powrotu. Obecnie kontuzjowanej ręki nie mogę samodzielnie utrzymać. Muszę ją podtrzymywać drugą ręką, bo każdy ruch powoduje grymas bólu.
Na następnej stronie Jakub Jamróg opowiedział o narodzinach swojego pierwszego dziecka.
[nextpage]Trzymam kciuki za pełny powrót do zdrowia i chciałbym ci serdecznie pogratulować narodzin dziecka. To chłopczyk czy dziewczynka?
Chłopczyk.
Wielkie gratulacje od całej redakcji WP SportoweFakty. Zatem ten pechowy wypadek z 1 maja zbiegł się z narodzinami dziecka. Może tak po prostu miało być? Teraz spędzasz ten ważny czas z żoną i dzidziusiem. Trzeba w tym wszystkim znaleźć pozytywy.
Na te tygodnie miałem wystartować w sporej ilości zawodów. Ponadto zobowiązałem się wystąpić w filmie pt. "Żużel", do którego zdjęcia są teraz kręcone w Tarnowie. Miałem wziąć udział w sześciu dniach zdjęciowych. Byłbym w tym czasie gościem w domu. Plus jest taki, że gdy rozmawiamy, to leżę sobie z synkiem na rękach i mogę się nim cieszyć. Cały ten weekend był zwariowany. Żona urodziła 28 kwietnia o godzinie 12:00. Bardzo chciałem być przy narodzinach dziecka i to mi się udało. Pięć godzin po porodzie wsiadłem w samochód i pojechałem na mecz ligowy do Gdańska. Ostatecznie to spotkanie odwołano, więc byłem sfrustrowany, bo prognozy pogody nie były korzystne, więc można było zrezygnować z organizacji tego meczu wcześniej. Nad morze pojechałem na darmo. Wróciłem z powrotem wieczorem następnego dnia i udałem się na godzinę do szpitala. Z kolei w niedzielę rano byłem już w podróży do Włoch na eliminacje do SEC. Do domu wróciłem z kontuzją. Rzeczywiście to wszystko się zbiegło.
[b]
Odnoszę wrażenie, że tak po prostu miało być - żebyś te ważne tygodnie dla twoich bliskich i ciebie spędził właśnie z nimi. Jak uważasz?
[/b]
Zgadzam się, widocznie tak miało być. Z drugiej strony, miałem z żoną spore plany - chcieliśmy wymienić w domu parę rzeczy, a niektóre dokupić. Ta kontuzja w tym mi przeszkodziła, bo teraz siedzę w domu. Nie mam aż tak dobrego ubezpieczenia, żeby na nim w pełni polegać. Kwestie finansowe polecą na krechę, ale nie samymi pieniędzmi człowiek żyje. Wyciągam z tej sytuacji pozytywy. Cieszę się synkiem i życiem rodzinnym.
A jak syn ma na imię?
Wiktor.
Podsumowując, jedną rękę masz kontuzjowaną, ale drugą sprawną, więc na spacer z wózkiem możesz iść. Zakładam, że jak tylko możesz, to pomagasz żonie w obowiązkach.
Tak. Nawet przy kąpieli Wiktora próbuję pomóc jedną ręką. W tym momencie oglądamy razem żużel, bo leci powtórka z meczu ligowego z Rybnika. Kładę się na łóżku, a chorą rękę układam na poduszkach, żeby nie była urażona. Żona kładzie mi synka na zdrowej ręce i sobie tak leżymy. Na spacery też chodzimy, więc staram się odciążać żonę w obowiązkach, jak tylko jestem w stanie. Mimo wszystko jakoś to się udaje.