Żużlowi bracia z Polski. Jeden jest szalony, drugi ma kruche kości

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjeciu: Bracia Pawliccy na treningu przed GP Warszawy.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjeciu: Bracia Pawliccy na treningu przed GP Warszawy.

Przemysław i Piotr Pawliccy pojadą w GP Warszawy. Pierwszy dostał dziką kartę, drugi jest stałym uczestnikiem z apetytem na podium. Bracia, choć płynie w nich ta sama krew, mocno się różnią.

W historii Grand Prix mieliśmy już dwa braterskie duety - jeden polski (Tomasz Gollob, Jacek Gollob), drugi z Czech (Ales Dryml, Lukas Dryml). W LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland zobaczymy 25-letniego Przemysława Pawlickiego i trzy lata młodszego Piotra Pawlickiego.

Piotr osiągnął więcej niż Przemysław. Od ubiegłego roku jest stałym uczestnikiem cyklu GP, ma na koncie złote medale mistrzostw świata juniorów (indywidualnie i drużynowo). Był kapitanem reprezentacji Polski, kiedy ta w sezonie 2016 wygrała finał DPŚ w Manchesterze. Przemysławowi talentu nie brakuje, ale nie ma takich sukcesów. Rozwój zawodnika mocno wyhamowały kontuzje.

Starszy z braci odziedziczył po ojcu słabe kości. Ma w nich za mało kolagenu, co powoduje, że łamią się one jak zapałki. W zasadzie każdy upadek Przemysława grozi złamaniem. Zawodnik w swojej krótkiej karierze zaliczył wiele kontuzji. Miał złamaną kość piszczelową i strzałkową w prawej nodze, połamał też obie ręce, obojczyki i nadgarstki. To musiało się odbić na wynikach.

Na dokładkę, do niedawna, Przemysław sam działał na swoją szkodę, bo miał skłonność do niebezpiecznej jazdy. Potrafił się uczepić tylnego koła rywala i podążał jego śladem. W takiej sytuacji jeden fałszywy ruch groził upadkiem. Adam Skórnicki, który był menedżerem Przemysława w Fogo Unii Leszno mówił nam kiedyś, że każdy taki występ podopiecznego, a było ich sporo, oglądał nerwowo przygryzając palce.

ZOBACZ WIDEO Klip promujący LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland

Dopiero rok temu starszy Pawlicki się zmienił. Zaczął jeździć w sposób bardziej wyważony, uporządkowany. Wariackie akcje ograniczył do minimum. Zrozumiał, że czasami musi odpuścić. Inna sprawa, że z dwójki braci to właśnie Przemysław zawsze uchodził za tego bardziej dojrzałego i odpowiedzialnego. To Piotr był rogatą duszą. U niego co w sercu, to na języku, więc niektórzy mówią, że ma niewyparzoną gębę. Za Pawlickim juniorem ciągnie się też sprawa bójki sprzed dwóch lat, kiedy złamał nos człowiekowi, z którym się pokłócił.

Od kilku miesięcy Piotr współpracuje z trenerem mentalnym Tomaszem Skrzypkiem, więc poza torem się uspokoił. W trakcie jazdy wciąż jednak widać u niego błysk szaleństwa. Zwłaszcza gdy mu się nie układa. Wtedy potrafi robić takie akcje, że rywalom ciarki chodzą po plecach, a kibice zamykają oczy z przerażenia.

Tak, jak Przemysław odziedziczył po ojcu słabe kości, Piotr przejął skłonność do brawury. Piotr Pawlicki senior też był żużlowcem. Kibice w Lesznie na niego chodzili. Wiedzieli, że nigdy nie odpuszcza, że jeździ jak wariat. Podziwiali go, ale równocześnie zastanawiali się, kiedy stanie się coś złego. W końcu przeszarżował i uderzył w słupek bramy wjazdowej do parkingu, w którym stał traktor i polewaczka. Uszkodził kręgosłup, stracił władzę w nogach. Stanął na nogi po długotrwałej rehabilitacji. Chodzi o kulach.

Piotr junior też ma fantazję, jak jego ojciec. I sporo już na torze nawywijał. Również zdarzyło mu się uderzyć w bramę, tyle że do parku maszyn. Nadział się na koło maszyny Chrisa Holdera i uderzył w bramę z takim impetem, że otworzył ją i wpadł do środka.

Piotr do niedawna nie miał nic przeciwko, gdy nazywano go "Piotrusiem Panem". Wizerunek postaci z bajki znalazła się nawet na jego motocyklu. Jednak od pewnego czasu żużlowiec przekonuje, że już nie jest Piotrusiem, lecz Piotrem. To ma symbolizować jego przemianę. Faktycznie ostatnio zmienił się na plus. Zimą schudł 10 kilogramów, zmienił podejście. Inna sprawa, że wejście w sezon ma słabe. Jest pogubiony sprzętowo. Rok temu też jednak musiało minąć trochę czasu zanim doszedł do ładu z silnikami Flemminga Graversena.

Przemysław prezentuje się w tej chwili dużo lepiej od Piotra, ale też zdarzają mu się wpadki. W GP Warszawy pojedzie, na cześć kontuzjowanego Tomasza Golloba (po wypadku na crossie walczy o odzyskanie czucia w nogach), w niebiesko-zielonym kevlarze. W tej kolorystyce Gollob gustował w latach 1998-2002.

Komentarze (18)
avatar
cyrkiel_pl
15.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mikael Max i Peter Karlsson również jeździli w GP i również byli braćmi.... 
avatar
sympatyk żu-żla
13.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
P.Darku fajne pytanie .Który z braci jest lepszy? Należało by spytać się braci. 
avatar
bonk
13.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Przereklamowani średniacy.. 
avatar
Max94
13.05.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Takie legendy jak Karlssonowie i nie pamiętac, co to za idota pisał artykuł, żenada 
avatar
Kenneth Bjerre
13.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mocno dziurawy ten artykuł. Długo się nie trzeba zastanawiać żeby znaleźć tych duetów więcej...
Bracia Karlssonowie
Bracie Pedersenowie
Bracia Holderowie
Czytaj całość