Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, dziennikarza Eleven Sports Network.
***
Po dwóch pierwszych treningowych przejazdach zapytałem głównego zainteresowanego - Koledzy chcą postawić na ciebie parę złotych, czy możesz mi potwierdzić, że to wygrasz? - A jaki jest kurs - zapytał rezolutnie sympatyczny Szwed. - Jeszcze nie wiemy, ale szukamy pewniaka i odpowiedzi czy zagrać cienko czy grubo? - Grajcie, jak chcecie, ja wam to załatwię! Ustaliliśmy jeszcze, że kluczem do zwycięstwa będzie akurat nie duża pewność i świadomość wysokiej formy Szweda, ale fakt, że dosiada on jako jedyny silnika GTR, a tor na PGE Narodowym preferował będzie inteligentnych techników, którzy potrafią popracować prawą ręką.
Musiałem wyjechać na chwilę ze stadionu, a kiedy wróciłem rozpoczął się przewód przesympatycznego Papy Piotra Janowskiego, dlaczego Lindgren tych zawodów nie wygra. Okazało się, że w przejazdach, których nie miałem okazji zobaczyć, "Fredka" był wolny, bezbarwny, niemal apatyczny.
Pozostaliśmy przy swoich zdaniach rzucając podczas dysputy raz po raz okiem na Joonasa Kylmakorpiego, który nieopodal w boksie Lindgrena porzucał co i raz kulę, która pomaga mu w chodzeniu po kontuzji biodra, klękał, kucał, kładł się, chuchał i dmuchał, po prostu maszynę Fryderyka obtańcowywał. Ale, żeby nie było, że tylko pogaduchy, udało nam się złożyć wspólnymi siłami jedno całkiem poważne sprzęgło.
Tematem przewodnim analizy był podpunkt, czy zwyczajna płytka gresu szkliwionego na wyposażeniu Magic Teamu, jest optymalnym podkładem do docierania tarczek sprzęgłowych. Tomasz Gollob, Jarek Hampel, Tony Rickardsson i inne mistrzowskie teamy przeważnie używały i używają do tego szkła hartowanego. Nie pokuszę się rzecz jasna o brawurową tezę, że tego szkiełka zabrakło do powtórnego odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego, bo Maciek od pierwszego biegu wieczoru jechał świetnie. Mądrze, dojrzale, pragmatycznie. Ostatni, ale w bardzo bliskim kontakcie, przyszedł tylko w biegu 12., który z racji strzelaniny Doyle’a i Lindgrena możemy okrzyknąć, jeśli nie najlepszym biegiem w historii torów jednorazowych, to na pewno najlepszym biegiem pod dachem.
ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?
Nasze piątkowe rozstanie zakończyłem pointą: - Jeśli ma nie wygrać Lindgren, to musicie mu w tym jakoś przeszkodzić! Tym razem Magicowi do pełni szczęścia zabrakło centymetrów. Następnym razem magia zadziała.
Patryk Dudek, najszybszy zawodnik piątkowego treningu, jeżdżący najswobodniej ze wszystkich, pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, choć wydaje mi się, że zabrakło w jego teamie nieco zimnej krwi. Albo wręcz przeciwnie - szaleństwa. Po eksperymencie, na który się zdecydowali przed półfinałem i fatalnie przegranym starcie w wersji pierwszej, drugie podejście okazało się niewiele lepsze. Wnioski z pewnością wyciągnięte i ta nauka nie pójdzie w las.
Do finału nie dojechał również Bartosz Zmarzlik. Prezentujący momentami piorunującą dyspozycję gorzowianin latał najatrakcyjniej, najprzyjemniej dla oka. Śmialiśmy się jeszcze następnego dnia na Służewcu, że nawet w przegranym drugim półfinale jechał tak, jakby walczył o niepodległość Finlandii. Forma niewątpliwie jest, finały i miejsca na podium za moment muszą przyjść.
Szkoda mi było po zawodach braci Pawlickich. Piter nie przewracał się już tak często, jak rok wcześniej, wygrał dwa wyścigi zatem wstydu nie było. Ale półfinału też nie. Młodszy Brother za długo "wchodził w zawody", nie mógł się zebrać ze startu z zewnętrznych pól startowych które innych niosły. Jadący z dziką kartą Przemek miał najbardziej stylowy "Gollobowy" kewlar z całej obsady, ale nie był to ewidentnie jego dzień. Żądza rewanżu już jednak jest.
Starszego Pawlickiego znów demolującego rywali zobaczycie już we wtorek o godz. 19.00 podczas transmisji meczu Masarna Avesta – Elit Vetlanda na kanale ELEVEN SPORTS. Zapowiada się wykwintny szwedzki stół, bo w wiedźmowym lesie stawią się poza plejadą szwedzkich oraz międzynarodowych gwiazd i Jarek Hampel i Bartek Zmarzlik i Szymon Woźniak i Artur Czaja.
Koniec wielkiego spektaklu, jakiego byliśmy świadkami, był dla wielu mocno wzruszający. Zasoby dobrej energii jakie znad rzeki w stolicy popłynęły na bydgoski oddział rehabilitacji wystarczą Tomaszowi na długo. Nasi zawodnicy stanęli na wysokości zadania, a stadion i publiczność, lasery… To co działo się na Narodowym będziemy długo pamiętać. Ole Olsen również w szczytowej formie. Trzy i pół tysiąca ton z przechowalni na Żereniu ułożone koncertowo.
W nastroju hołdu dla Mistrza przebiegały całe przygotowania do wielkiego narodowego święta. I wypadło ono na wielką szóstkę z plusem. Cała ekipa prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego zasługuje na gratulacje. Od prezesów z pierwszej linii Michała Sikory i Wojciecha Stępniewskiego aż po małe niewidzialne rączki bez których tak spektakularnego sukcesu po prostu by nie było. Tak jak Sztokholm jest mocno skandynawski, Kopenhaga była ok, Cardiff jest fajny, tak Warszawa to teraz numer jeden na liście najbardziej spektakularnych eventów żużlowych na świecie. Tu wypada bywać, tu bez wątpienia pachnie wielkim światem. Nie każdy potrafi sobie z taką presją poradzić. Widziałem takich, których przygniotła bezlitośnie do samej gleby.
Wracając do otwierającej historii o roli Lindgrena w zakładach bukmacherskich. Marcel Gerhard śmiał się do rozpuku, kiedy to usłyszał. Uczestniczący w dyskusji i gratulacjach Joe Parsons i jego żona Daria (o Adamie na razie nie piszemy - gratulacje) dowiedzieli się, że za zainwestowane 100 złotych wyszło koledze 1700 do podjęcia. Zachowujący czujność arytmetyczno-biznesową Monster Joe skwitował krótko - To wiecie kto wygra i gracie tak cienko…?
Piotr Olkowicz