Piotr Olkowicz. Pan z telewizora: Mama powinna dać Krzysztofowi ostrzeżenie (felieton)

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Krzysztof Kasprzak chwilę po upadku
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Krzysztof Kasprzak chwilę po upadku

Deszcz nie daje za wygraną. Mając dostęp do prognoz, lepiej jest mecz zawczasu odwołać niż serwować widzom niepewność i generować koszty poprzez wpuszczanie kibiców na widownię, a wozów transmisyjnych w niepewna aurę.

W tym artykule dowiesz się o:

Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, dziennikarza Eleven Sports Network.

***

Szkoda mi było kolegów z Polsatu Sport i publiki rzeszowskiej, ale niedzielnego meczu Stal Rzeszów - Zdunek Wybrzeże Gdańsk nie dało się odjechać. Podobnie jak nie dalibyśmy rady wypuścić zawodników na tor w Łodzi. Mateusz Rząsa już sam wyjazd na próbę toru przypłacił zresztą wizytą w szpitalu.

Kalejdoskop wrażeń serwują nam za to tam, gdzie akurat nie pada. Fogo Unia Leszno przegrywa u siebie, by za chwilę wywieźć punkty z Motoareny. W żadnym, nawet najbardziej koszmarnym śnie, kibice toruńscy nie wyobrażali sobie tak koszmarnego początku. Sytuacja menadżera Jacka Gajewskiego jest nie do pozazdroszczenia, a jedynym pocieszeniem jest fakt, że najbliższy wyjazd jest pod Jasną Górę.

Wicemistrzów Polski dopadł syndrom, jaki w ostatnich latach przytrafiał się zwyczajowo obrońcom tytułu, więc teraz potrzeba sporo ciężkiej pracy i odrobiny szczęścia do przełamania. Teorii odnośnie tego co poszło nie tak jest jak zwykle wiele. Pewnikiem natomiast pozostaje, że ewentualna roszada na stanowisku głównego dowodzącego byłaby aktem bezsilności i nie gwarantowałaby natychmiastowego powodzenia.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: Atletico niemalże pewne podium! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Analizując i składając do kupy pewne skrawki informacji i zjawisk, wychodzi na to, że problem Chrisa Holdera jest dużo głębszy niż nam się wszystkim wydaje. 33-cia średnia w Polsce to jednak pikuś przy 34-tej średniej w Anglii. Stopniowe wychodzenie z kryzysu Pawła Przedpełskiego i Grzegorza Walaska daje jednak kibicom nadzieję, że gorzej już nie będzie i w tej orkiestrze kiedyś w końcu zacznie żreć. Cierpliwość – taka powinna być aktualnie naczelna maksyma przy ulicy Pera Jonssona.

Wielkim triumfatorem weekendu okazał się Stanisław Chomski. Trener dowodzący drużyną z bocianiego gniazda na Olimpico we Wrocławiu przez moment musiał się zastanawiać, jak próbować obronić bonusa. Jak go znam, zdawał sobie jednak sprawę, jaki prezent od losu dostał przez wyeliminowanie z gry Krzysztofa Kasprzaka. Pewne ruchy i mechanizmy od razu stały się prostsze. Oczywiście niedyspozycje i przypadki losowe wrocławian przyszły szkoleniowcowi w sukurs w tej układance. Nie ulega jednak wątpliwości, że za przewód logiczno-taktyczny należy się całemu sztabowi z Kwiatowej szóstka.

Chomski za chwilę wróci do parku maszyn, natomiast znak zapytania pojawia się teraz przy tym, który lekko nawywijał wyprowadzony z nerw, czyli Krzysztofie Kasprzaku. Naturalnie nagana należy się wszystkim, którzy chcieli urwać głowę cierpiącemu z bólu KK-owi, ale to jeszcze nie powód, żeby w taki sposób uzewnętrzniać emocje. Krzysiek jest oczkiem w głowie całej rodziny, może nawet nakrzyczeć na tatę Zenona, ale wydaje mi się, że do akcji powinna wkroczyć mama Wanda z ostrzeżeniem, że podnoszenie ręki na młodszego brata Roberta miało miejsce po raz ostatni.

Całe szczęście, że nie odniósł większych obrażeń Przemysław Pawlicki, bo w Gorzowie zrobiłoby się nerwowo. Zastanawiam się, jak będzie wyglądała braterska pomoc pod warszawskim dachem, bowiem jak potwierdzają ostatnie jazdy, Piotr jest w lekkiej czarnej dziurze sprzętowej i kłopot jest nie lada.

Moje myśli krążą często wokół szpitalnego łóżka Pana Tomasza Golloba. Z każdym dniem przychodzi jakaś delikatna poprawa, ale na osiągnięcie celu numer jeden, na razie przynajmniej, musimy jeszcze poczekać. Przy całych zasobach empatii, staram się wizualizować sobie Tomka uśmiechniętego, radosnego, serdecznego, bo taki naprawdę jest.

Ostatnimi laty najwięcej czasu na merytorycznych, szczerych, niekiedy osobistych rozmowach spędziliśmy w samolotach lecących na koniec świata. Jedenaście kilometrów nad ziemią z Gollobem świetnie się gada. Z naszych wyjazdów do Nowej Zelandii nigdy nie zapomnę pewnego wieczorku organizacyjnego polskiej grupy zaraz po przylocie. Walczący z jet lagiem Tomek nie chciał nie wiedzieć czemu położyć się w swoim łóżku, lecz wybrał na miejsce spoczynku najbardziej zaludniony pokój w całym hotelu.

Nikt z biesiadników nie zwracał uwagi na śpiącego mistrza, tym bardziej, że on spać tylko próbował. Raz po raz jego plecy trzęsły się w spazmach śmiechu. A kiedy już nie udało mu się wyspać, zarządził zbiorowe wyjście na rolki. W środku nocy opustoszały kebab bar w sercu Auckland zaczął tętnić życiem, a duszą towarzystwa był oczywiście mistrz ceremonii. Na kolejne wyjście na rolki będę czekał z utęsknieniem.

Plan gry na najbliższe dni jest taki, żeby wzbogacić wachlarz wrażeń o doznania płynące z drugiej strony Bałtyku. Już we wtorek w ELEVEN SPORTS inauguracja zmagań Elitserien. Wraz z Michałem Korościelem zaprosimy do Hallstavik, gdzie miejscowa Rospiggarna sprawdzi formę Smederny Eskilstuna. W piątek przekonamy się natomiast w jakiej formie wraca do gry Jacek Rempała, który wystąpić ma ponownie z Jaskółką na piersi w meczu przeciw drużynie z Daugavpils.

Źródło artykułu: