Jacek Zienkiewicz, żużlowy kibic ze Szczecina, nie zaliczy ostatnich odwiedzin na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu do udanych. - Siedzieliśmy z synem w sektorze kibiców gospodarzy - opowiada. - Po siódmym biegu podeszła do nas grupa wyrostków twierdząc, że im przeszkadzamy. Byli agresywni, ale wtedy jeszcze do niczego nie doszło. Wrócili jednak po biegu czternastym.
Pan Jacek skarży się, że jego syn został przewrócony na ziemię, uderzony, wyrwano mu też szalik klubowy Stali Gorzów. On sam mówi, że ma na plecach siniaki. - Zaatakowali nas z dwóch stron. Martwiłem się o syna, więc na początku nie zauważyłem, że też jestem poszkodowany - mówi pan Zienkiewicz. - Sprawę zgłosiliśmy na policję, zamierzam też napisać skargę do Ekstraligi Żużlowej.
- Chciałbym zaznaczyć, że na miejscu pomogli kibice Sparty - kontynuuje Zienkiewicz. - Panowie w wieku około 50 lat odciągali napastników. Później powiedzieli nam, że atakującymi byli piłkarscy fani Śląska. Na różnych stadionach bywaliśmy, nigdy nie kryliśmy za kogo trzymamy kciuki, ale takie coś zdarzyło się pierwszy raz. Byliśmy o tyle zaskoczeni, że nie spodziewaliśmy się takiej agresji na nowym stadionie. Jest jednak monitoring, mam nadzieję, że sprawcy zostaną ujęci.
- Takie incydenty nie zdarzały się wcześniej na naszym stadionie - mówi Adrian Skubis, oficer prasowy Betardu Sparty Wrocław. - Są to rzeczy niedopuszczalne i należy je piętnować. Sprawą zajmuje się wrocławska policja, która poprosiła już o przekazanie zdjęć z monitoringu stadionowego.
ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?
- Nikomu nie odbieramy prawa wyboru miejsca na trybunach - kontynuuje Skubis. - Niemniej normalną praktyką, przyjętą na całym świecie nie tylko na meczach żużlowych, jest to, że kibice drużyny przyjezdnej chcący dopingować swój zespół w barwach klubowych z szalikami i innymi klubowymi atrybutami, robią to z sektora kibiców gości. Po to właśnie tworzone są takie sektory. Jestem przekonany, że gdyby tak się stało, do żadnego incydentu by po prostu nie doszło.
Za napadniętymi kibicami ujęła się Stal. Prezes klubu Ireneusz Maciej Zmora dzwonił do Ekstraligi Żużlowej, żeby poinformować o zajściu. Spółka zarządzająca rozgrywkami raczej jednak nie zajmie stanowiska, gdyż uważa, że to sprawa dla policji. Dodajmy, że incydenty chuligańskie na meczach żużlowych należą do rzadkości.