Niewiele osób spodziewało się zwycięstwa Arge Speedway Wandy Kraków w Gdańsku. - To prawda, nie spodziewaliśmy się tego. Myślałem, że jesteśmy na tyle silną drużyną, by u siebie wygrywać w każdym meczu. Może się okazać, że przyda nam się kubeł zimnej wody. Było blisko, odrobiliśmy z dziesięciu punktów osiem, a wcześniej przegrywaliśmy wszystkie starty. Ten przeciwnik dobrze czuł się na naszym torze, a my spaliśmy pod taśmą. Nie można mijać po dwóch zawodników w każdym wyścigu - powiedział Mirosław Kowalik, trener Zdunek Wybrzeża.
- Nie chciałem lekceważyć drużyny z Krakowa i chodziło mi po głowie, że nie będzie to łatwy pojedynek. Nie spodziewałem się porażki, ktoś musiał wygrać i nie byliśmy to my. Może zabrakło punktów Oskara Fajfera i Huberta Łęgowika, ale taki jest urok tego sportu - dodał.
Właśnie Hubert Łęgowik miał kompletnie nieudany debiut. W składzie gdańskiej drużyny zastąpił Andersa Thomsena. - Hubert na treningu jeździł świetnie i wydawało mi się, że będzie mocnym punktem tego zespołu. Okazało się jednak, że jeszcze nie jest to ten czas. Z całą pewnością wracamy do poprzedniego zestawienia. Będziemy chcieli odrobić stracone punkty. Jesteśmy sportowcami i walczymy. Chcemy teraz wygrać w Pile i postaramy się o to. Będzie ciężko, ale do końca sezonu droga daleka - zapowiedział Kowalik.
Ligowy debiut oraz świadomość stawki meczu i szansy, jaka się przed nim pojawiła, najwidoczniej miały wpływ na postawę częstochowianina. - Wydawało się, że jego sprzęt jedzie bardzo dobrze. Teraz przerosło go to psychicznie i będziemy się starali zastanowić co z tym zrobić - stwierdził trener.
Kolejnym pechowcem był Oskar Fajfer, który przywiózł zaledwie dwa punkty. - Miał on taśmę i defekt. Dotknął nas pech, ale nie jest to wytłumaczenie. Nie może być u nas żadnej rewolucji, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - podsumował Mirosław Kowalik.
ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?