Dla bydgoskiego sędziego żużel jest ważny od dzieciństwa. Już jako mały chłopak zaglądał na Sportową 2. Bliższy kontakt z żużlem złapał na lekcjach... wychowania fizycznego. - W 1987 roku z tatą pojawiłem się pierwszy raz na trybunach. Na poważnie jednak moja przygoda w klubowym parkingu rozpoczęła się od czasu, kiedy byli i obecni zawodnicy uczęszczali do szkoły, w której pracuję - opowiada Adam Lyczmański. - Zaczęło się więc od lekcji wf-u. Nawet wtedy nie wiedziałem, że ci chłopcy to są w ogóle żużlowcy. Patrząc na ich posturę i budowę ciała byłem zdziwiony. W tamtych czasach nie miałem wiedzy, że żużlowcy są tacy drobni. Byli to m.in. Damian Adamczak, Szymon Grobelski, Patryk Sitarek, Bartosz Bietracki. Stopniowo jeden po drugim przychodzili do szkoły. Z tego co wiem wybiera się kolejny. Mają we mnie oparcie w szkole, jak i tu na stadionie. Współpraca trwa - zaznacza.
Praca z żużlowcami podczas meczów to nie jest jedyne zajęcie piłkarskiego sędziego. Zimą zamienia się bowiem w trenera od przygotowania fizycznego. - Dwa lata temu razem z Marcinem Stawlukiem i Dariuszem Ignatowskim rozpoczęliśmy przygodę z zimowymi treningami i efekty były widocznie w sezonie, ponieważ żadnej grubszej kontuzji nie doznał żaden z zawodników. Teraz pechowo zaczął Tomek Orwat, ale wiem, że lada chwila będzie w pełni sił. Tak to się zaczęło i trwa do dziś. Robię to co lubię - podkreśla.
Jako sędzia piłkarski miał okazję prowadzić mecze rangi międzynarodowej, a także rodzimej Ekstraklasy. Obserwuje od wewnątrz, jak wygląda organizacja piłkarskich meczów i nie ukrywa, że pewne standardy poprzez Polonię chce wdrożyć do speedwaya. - Staram się pewne rzeczy przenieść do żużla. Widziałem piłkę nożną na najwyższym poziomie w kraju i za granicą. Próbuję więc wprowadzić te w pełni profesjonalne zachowania i sposoby funkcjonowania. Na pewno wiedza piłkarska przydaje się i za jakiś czas, krok po kroku będzie można ją zauważyć - zapewnia Lyczmański.
Jako kierownik Polonii Bydgoszcz zadebiutował w wygranym meczu ze Stalą Rzeszów (46:44). Już teraz otrzymuje pochwały za pewne działania. - Otrzymujemy wiele telefonów i sygnałów, że w kwestii organizacyjnej jest dobrze i, że coś w tym klubie się zmieniło na plus. Z resztą myślę, że sami zawodnicy to potwierdzą. Też staramy się o nich dbać, jak tylko możemy. Zaczynając od odżywek, kończąc na izotonicznych napojach. Drobne rzeczy, ale myślę, że tworzą jedną dużą całość -zauważa.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
Aktualnie Adam Lyczmański jako sędzia piłkarski nie ma obowiązków. Z powodu kontuzji musi pauzować i dzięki temu może się poświęcić żużlowi. - Paradoksalnie mam teraz więcej czasu w weekendy z powodu paskudnej kontuzji pięty, w lewej nodze. Staram się, więc jak mogę działać przy bydgoskiej drużynie - mówi.
Na koniec "sędzia-kierownik" podzielił się refleksją na temat presji, która istnieje w piłce nożnej i żużlu. - Mówiłem to już naszym zawodnikom i powiem też teraz szczerze. Gdybym miał porównać presję podczas meczu piłkarskiego z 43 tysiącami kibiców z presją podczas meczu ze Stalą Rzeszów, to wybieram boisko. Nerwy przed piętnastym biegiem, gdzie decydują się losy meczu są większe aniżeli sędziowanie przy takiej dużej publice - kończy sędzia, trener i kierownik drużyny, Adam Lyczmański.
Lyczmański = porażka, błąd i niekompetencja.
Całe szczęście, że został odsunięty od gwizdania. Szkoda, że tak późno.
Jeśli ktoś zatrudnia Czytaj całość