Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: W końcu mógł pan odetchnąć. Jak wrażenia po pierwszym udanym meczu w barwach Zdunek Wybrzeża?
Hubert Łęgowik, zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Każdy mecz, w którym wygrywa się biegi jest udany. Spisały się ustawienia z sobotniego treningu. Byłem szybki, choć trzecie pole, z którego startowałem nie było dobre w pierwszej fazie meczu. Bardzo dziękuję teamowi za pracę w przystosowaniu sprzętu i Markowi Derze za to, że mi pomógł. Zespół rzeszowski nie postawił oporu, ale to były mimo wszystko zawody ligowe. Spadł mi kamień z serca i wiem, że mogę się ścigać z zawodnikami na różnych torach. Potrzebna jest tylko jazda i mały kredycik zaufania.
Obok Aureliusza Bielińskiego, jako jedyny pojechał pan pięć razy. Jak wyglądały wasze przedmeczowe ustalenia?
- To bardzo miły akcent na koniec zawodów. Trener dał mi szansę na pojechanie w biegu nominowanym. Dla mnie każdy wygrany wyścig, to 10 procent pewności siebie więcej. Ta pewność była na początku sezonu, ale gdy się nie jedzie w lidze, to odchodzi. Ciągle trenuję, jestem na diecie, ale nie jest przyjemnie oglądać mecze swojej drużyny w telewizji.
Szukał pan jazdy między innymi w Speedway Friendship Cup, w barwach Śląska Świętochłowice. Czy tego typu starty były przydatne w kontekście rozwoju formy?
- Każde zawody są lepsze niż trening. Wyjeżdżając do biegu, ma się dwie minuty i po przygotowaniu do startu dobiera się odpowiednią koleinę i jedzie cztery kółka. Rywale nie byli bardzo wymagający, ale uczyliśmy się przygotowania sprzętu na innym torze. Gdański owal mamy już opanowany i jak będę dostawał szansę, postaram się solidnie punktować.
W Zdunek Wybrzeżu jest olbrzymia rywalizacja. Reszta seniorów zdobyła komplet punktów ze Stalą, w drużynie jest jeszcze Troy Batchelor. Czy na miejscu Mirosława Kowalika, wystawiłby pan siebie w meczu z Grupą Azoty Unią Tarnów?
- Myślę, że tak. Jak jechałem w parze z Oskarem Fajferem, który zrobił komplet punktów, musiałem hamować, by w niego nie wjechać. To oznacza, że mój motocykl jest naprawdę szybki. Jeszcze nie rozmawiałem o tym z trenerem, na pewno będzie do tego okazja. Unia to bardzo mocny zespół i musimy się jak najlepiej przygotować. Wcześniej jechałem w meczu z krakowianami i cała drużyna miała problem, nie tylko ja. Dobrze, że chłopaki odrobili to na wyjeździe. Ja liczę na to, że trener i prezes postawią na mnie.
ZOBACZ WIDEO Wysoka wygrana polskiej husarii. Zobacz skrót meczu Polska - Rosja [ZDJĘCIA ELEVEN]
Czy dochodziły do pana głosy, że po słabym meczu z Arge Speedway Wandą nie ma sensu ryzykować i dawać panu szansę raz jeszcze?
- Absolutnie nie dochodziły do mnie takie opinie, chociaż nie zagłębiałem się w to zbytnio. Pozdrawiam jednak wszystkich, którzy skreślają zawodnika po dwóch biegach. Mamy liderów ekstraligowych zespołów, którzy zawalają trzeci mecz z rzędu i jadą dalej. Dużo zależy tu od sprzętu. Wypadki przy pracy się zdarzają, czego przykładem jest choćby Greg Hancock, który nie trafił ze sprzętem na początku sezonu. Wyciągnąłem wnioski i czekam na kolejne zawody. Chciałbym dostać okazję w lidze zagranicznej.
Jak szósty zawodnik w hierarchii patrzy na postawę swoich kolegów z drużyny? Czy ważniejsze jest zwycięstwo drużyny, czy jednak chciałoby się mieć argumenty, by móc kogoś zastąpić w składzie?
- Ja na pewno chcę, żeby Wybrzeże wygrywało, niezależnie czy ze mną w składzie, czy bez. Jest mi jednak przykro, że nie mogę zdobywać punktów dla klubu, z którym podpisałem kontrakt. Tym bardziej, że jestem w pierwszym roku seniora. Muszę złapać luz, bo na treningach w Rybniku, Opolu, Świętochłowicach, czy Częstochowie potrafię wygrywać z liderami. Będę pracował na to, by utrzymać formę.
Gdańska ławka była jednak początkowo jeszcze dłuższa. Jak pan zareagował na wypożyczenie Linusa Sundstroema do Stali Gorzów?
- Rozmawialiśmy przed sezonem, że jak coś byłoby nie tak z moją dyspozycją, dostałbym szansę na wypożyczenie. Ta brama przy odejściu Linusa się zamknęła. Czekałem na decyzję trenera, czy będę mógł jechać w jakimkolwiek meczu. Dla mnie problemem jest równa forma wszystkich zawodników. Na treningach nikt nie odstaje i każdy jedzie dobrze. Dlatego nasza drużyna jest wyrównana. Ja nie jechałem od pierwszego meczu i teraz jestem szósty w hierarchii, choć za takiego absolutnie się nie uważam. Chcę walczyć i się ścigać.
Dużo mówi się o planowanej reformie. Czy dla zawodników w pańskim położeniu, dokooptowanie ósmego zawodnika do składu meczowego byłoby wybawieniem?
- Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, jednak ma to z pewnością plusy. Jak ktoś zawala mecz, to może za niego wskoczyć ósmy zawodnik. Rezerwowy nie ma jednak w takiej sytuacji łatwego położenia, bo tor się zmienia z biegiem czasu. Na pewno jednak lepiej jest być z drużyną i wygrywać biegi.
W obecnej sytuacji problemem nie był tylko brak jazdy, ale i wypłat za punkty, których nie było. Jak zawodnik na dorobku może przetrwać taki czas?
- To strzał w kolano. Każdy z nas prowadzi firmę, a wiemy że trzeba płacić z tego podatki i utrzymywać sprzęt. Nic nie tanieje i z każdym miesiącem bez jazdy ponosiłem duże koszty. Sponsorzy również inaczej patrzą na zawodnika, który nie zdobywa punktów dla swojego klubu. Szkoda, bo liczyłem na więcej. Miałem bardzo dobry zeszły sezon, przepracowałem zimę jeszcze bardziej, ale sparingi podcięły mi skrzydła.
W pana słowach widać dużo żalu. Czy ma pan do kogoś pretensje?
- Czuję żal, bo jak tak ma wyglądać przejście z juniora do seniora, to żadnemu zawodnikowi się to nie opłaca. Nie miałem na pewno żalu do klubu, bo wszyscy jedziemy równo. Gdyby ktoś zawalał mecze, a ja bym siedział na ławce, mógłbym mieć pretensje. Tak nie jest, bo trafiłem do takiego zespołu. Chciałem jeździć w Wybrzeżu i zobaczymy jak będzie teraz. Jeżdżąc regularnie, będzie ze mnie większa pociecha. Wszelkie decyzje pozostawiam trenerowi.
mogłeś iść do Gollobów, albo do 2 ligi jak Nowak i tam byś jeździł w każdym meczu.