Jarosław Galewski. Szlaką pisane: Nie chcemy już Stali w telewizji. Ten serial trzeba zdjąć z anteny (felieton)

W Tarnowie można było dostać trzech zawałów w dwie godziny, a na antenie mieliśmy kolejny odcinek nudnego serialu z udziałem Stali Rzeszów. O co chodzi w tej pierwszej lidze?

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Unia Tarnów - Stal Rzeszów Na kolejne derby kibice muszą poczekać WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Unia Tarnów - Stal Rzeszów. Na kolejne derby kibice muszą poczekać.

Szlaką pisane to felieton Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.

***

W ubiegłym tygodniu przeczytałem, że uwzięliśmy się na Stal Rzeszów i na siłę doszukujemy się czegoś złego w rzeszowskim klubie. Niektórzy pytają, czemu nie krytykujemy tak zaciekle innych drużyn, które zbierają baty na wyjazdach. Wpadkę w sobotę zaliczyła przecież ekipa z Piły, która dostała lanie w Daugavpils, a wszystko pokazała w dodatku telewizja.

Różnica jest zasadnicza. Pilanie na Łotwę pojechali walczyć, wystawili najsilniejszy skład, w którym wymienili nawet najsłabsze ogniwo. Nie poddali się jeszcze przed meczem, a po jego zakończeniu w ich szeregach było widać sportową złość. Jeśli ktoś tego nie zauważył, to polecam odsłuchać wypowiedź menedżera Tomasza Żentkowskiego, który nie miał litości dla swoich zawodników. Wiele gorzkich słów usłyszeli zwłaszcza juniorzy. To pokazuje, że gościom naprawdę zależało. Tego samego nie można już powiedzieć o rzeszowianach.

Pięcioosobowy skład na mecz w Gdańsku nie wymaga komentarza. A tłumaczenia Stali przypominają serial, którego nikt nie ma ochoty już dłużej oglądać. Powinien zostać jak najszybciej zdjęty z anteny. Faceci, którzy ścigają się bez hamulców, nie potrafią kupić sobie biletu na samolot, a podstawowy junior nie jedzie na mecz, bo jest... zmęczony. W kadrze Stali jest obecnie tylu zawodników, że można by było z nich zestawić dwie ekipy, a klub nie może zebrać siedmiu ludzi chętnych do wycieczki nad morze. Litości. Gdyby rzeszowianie ścigali się w niedzielę w Daugavpils, to ze stadionu z nudów odleciałyby nawet słynne łotewskie mewy, które mają darmowe wejściówki na każde spotkanie.

Co gorsza, niedzielne "widowisko" w Gdańsku zaserwowała nam telewizja, której nie było w Tarnowie. A tam mieliśmy mecz, podczas którego można było przeżyć spokojnie ze trzy zawały. Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ powiedział mi, że spotkania telewizyjne były planowane z wyprzedzeniem. Z góry trzeba było ustalić plan na pięć kolejek i jego zdaniem trudno było przewidzieć, że łodzianie i tarnowianie o tej porze roku będą w czołówce tabeli.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu

Z tym argumentem kompletnie się nie zgadzam. Nawet jeśli któraś z tych ekip jechałaby teraz słabo, to spotkanie i tak miałoby swoją historię. Można było zakładać, że po jednej stronie będzie Edward Mazur, który będzie chciał coś udowodnić Łukaszowi Sademu, a po drugiej Jakub Jamróg i jego napięte relacje z szefem Orła Witoldem Skrzydlewskim. To po prostu trzeba było pokazać i tyle.

Wiem jednak, że wnioski zostały wyciągnięte. Nie chodzi nawet o to, że telewizja już raczej nie nabierze się na mecz z udziałem Stali Rzeszów, bo to raczej oczywiste. Kolejne spotkania telewizyjne nie będą już planowane z takim wyprzedzeniem. Wybór meczów ma odbywać się z większą częstotliwością. Plan będzie obejmować nie pięć, a prawdopodobnie dwie kolejki. To dobra wiadomość, bo takie rozwiązanie daje zdecydowanie większe pole manewru. Może te największe emocje już nas nie ominą.

Jarosław Galewski




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadzasz się z autorem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×