Szwed może mówić o pechu, ponieważ w niedzielnym pojedynku dotknął taśmy, a później w ferworze walki przekroczył wewnętrzną linie, za co został wykluczony. Końcówka zawodów wypadła jednak pozytywnie, ponieważ dwukrotnie wygrał.
- W inauguracyjnym wyścigu miałem dobry start, ale w pierwszym łuku pojechałem na zewnętrzną i stamtąd trudno było cokolwiek zrobić. W swoim drugim biegu dotknąłem taśmy. To było gów*****. Znaleźliśmy jednak dobre ustawienia na koniec. Chciałbym zdobywać więcej punktów, ale myślę, że zrobiliśmy dobrą robotę i próbowaliśmy wygrać. Jestem szczęśliwy - skomentował swój występ Antonio Lindbaeck.
Wspomnianego przejechania krawężnika zawodnik nie zauważył i nadal zażarcie walczył z Krzysztofem Kasprzakiem, aż ten zanotował defekt motocykla. - Nie wiedziałem o tym. Trochę szkoda, ale skoro sędzia stwierdził, że przejechałem linię, to tak było i nic nie mogę z tym zrobić - stwierdził.
Lepsze wyniki na koniec nie były jednak rezultatem zmian w sprzęcie. - Jedyną rzeczą było to, że po starcie i pierwszym łuku jechałem pierwszy. Wtedy było łatwiej - przyznał uczestnik cyklu Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO Wysoka wygrana polskiej husarii. Zobacz skrót meczu Polska - Rosja [ZDJĘCIA ELEVEN]
Żużlowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz bardzo docenił fakt, że w Gorzowie można się było ścigać na dystansie. - Tor był fajny. Na zewnątrz znajdowało się trochę luźnej nawierzchni i z każdym wyścigiem było coraz lepiej - powiedział.
Stały uczestnik zawodów o Indywidualne Mistrzostwo Świata do Gorzowa wróci 26 sierpnia. Pojedynek z Cash Broker Stalą Gorzów w PGE Ekstralidze był dla niego dobrym przetarciem przed odbywającą się tego dnia kolejną rundą GP. - Jeśli tor będzie tak samo zrobiony, to będę szczęśliwy - zakończył Lindbaeck.