Chodził o kulach, a prawie wygrał zawody. "Facet rozdawał karty w tym turnieju"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jason Doyle
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jason Doyle

Niewiarygodna wręcz historia Jasona Doyle'a. Australijczyk poruszał się o kulach, a wsiadał na motocykl i dojechał do finału, gromadząc bezcenne 15 punktów. Kto wie, czy nie na wagę jednego z medali lub nawet tytułu mistrzowskiego na koniec sezonu.

W tym artykule dowiesz się o:

Grand Prix Danii miało nie tylko jednego bohatera, którym był zwycięzca Maciej Janowski. Polak drugi raz z rzędu triumfował na piłkarskim stadionie w Horsens. - Mówiąc o Grand Prix w Danii trzeba zwrócić przede wszystkim uwagę na sam udział w tych zawodach Jasona Doyle'a. Sytuacja jest wręcz niewiarygodna. Nie przypominam sobie czegoś podobnego. We wtorek miał operację, wstawione śruby. Do tego rany pooperacyjne. Dla mnie to jest wręcz nie do pomyślenia, że on dał radę jechać i to jeszcze jak jechał - podkreśla Jacek Frątczak.

Wielu kręciło głowami, słysząc decyzję o tym, że kilka dni po operacji Australijczyk podejmuje się walki o punkty w Grand Prix. - Już przed zawodami mówiłem, że decyzje odnośnie startu Jasona Doyle'a w Horsens będą oparte o merytoryczne przesłanki. To nawet nie chodziło o wynik sportowy, ale czy będzie w stanie zachować bezpieczeństwo zarówno w stosunku do siebie samego, jak i rywali. Tak naprawdę w sobotnich zawodach nie było dla Doyle'a jakiejś trudnej sytuacji, może poza wyścigiem finałowym, ale to nie wynikało z jego kontuzjowanej nogi. Nie było żadnych problemów z jego płynną jazdą - uważa nasz ekspert.

Doyle, który do prezentacji wyszedł o kulach, a także wybierał pola startowe, poruszając się ze wspomaganiem, jeździł jak z nut. - Co tu dużo mówić, facet rozdawał karty w tym turnieju przez większą jego część. Wygrał rundę zasadniczą. Pierwszy wybierał pole startowe w półfinale i finale. Niewiarygodna historia. Jestem pełen podziwu dla tego chłopaka. Widać, że twardo stąpa obiema nogami po ziemi. Żużel jest specyficzną dyscypliną sportu. Gdyby w sobotę Jason Doyle miał biegać przełaje, nie byłby w stanie tego robić. Jeździć na motocyklu dał radę - dodaje Frątczak.

Zdania na temat występu Australijczyka w Horsens są podzielone. Dla jednych było to heroizm, ale pojawiają się też opinie o głupocie i narażaniu zdrowia swojego i rywali. Bez wątpienia występ w Horsens Doyle okupił sporym bólem. - Widzieliśmy po zawodach taką scenę w tle konferencji prasowej, kiedy Jason Doyle szedł wraz z osobą ze służby medycznej. Mimo wszystko, są to ogromne przeciążenia i taki występ przepłacił sporym cierpieniem - podkreśla Frątczak.

Wszystko wskazuje na to, że Australijczyk poświęcił się w Grand Prix, gdzie walczy o tytuł mistrza świata. Po zawodach w Horsens rozpocznie natomiast rehabilitację kontuzjowanej nogi. - Nie da się z taką kontuzją startować permanentnie. Jason wiedział, dlaczego to robi. Klasyfikacja Grand Prix jest tak spłaszczona, że słaby występ Martina Vaculika sprawił, że Słowak z trzeciego miejsca spadł po jednych zawodach na ósmą pozycję. Doyle doskonale pamiętam zeszłoroczny turniej w Toruniu, który pozbawił go praktycznie pewnego tytułu mistrza świata. Być może za kilka miesięcy będziemy wspominać właśnie zawody w Horsens, jako te, bez których Australijczyk nie sięgnąłby po tytuł czy jeden z medali. Życzę mu sukcesu, bo widzę, że jest absolutnie zdeterminowany. Doyle występem w tym turnieju pokazał, że jest facetem z charakterem, że wie, czego chce, potrafi zacisnąć zęby i walczyć o realizację marzeń - zakończył Jacek Frątczak.

ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody

Źródło artykułu: