- Odnoszę wrażenie, że w meczu z Unią Leszno wszyscy mieliśmy ten sam problem. Zupełnie nie wychodził nam moment startowy i zostawaliśmy za plecami przeciwników. Z tym nie byliśmy w stanie się uporać i trzeba to zmienić - powiedział nam Peter Karlsson.
- Nie wyglądało to wszystko dobrze. Unie znakomicie czytała swój tor i nie dała nam większych szans. Gdy się przegrywa start, to trudno jest potem ścigać rywala, a w przypadku leszczynian nie mogło być o tym mowy, bo byli niezwykle szybcy - podsumowuje Peter Karlsson.
Dorobek Szweda pozostawiał wiele do życzenia. Zaledwie 6 "oczek" bez wątpienia nie stanowi szczytu marzeń reprezentanta kraju "Trzech Koron". - Dla mnie celem jest inkasowanie 10 - 12 punktów. Takie jest moje zadanie w drużynie, z którego chcę się wywiązywać. W tym roku skupiam się na dobrym wyniku mojej ekipy i mam nadzieję, że go osiągniemy na końcu rozgrywek. Musimy szybko poprawić elementy, które zawiodły i wrócić do walki - powiedział "PK".
Zawodnicy Stali mocno zawiedli kibiców i włodarzy klubu. Do Leszna jechali z myślą o sprawieniu niespodzianki. Przed rokiem udało im się to, bo ze stadionu im. Alfreda Smoczyka wywieźli remis. Najmniejszych szans na powtórzenie rezultatu nie było jednak teraz. Do 6. odsłony widniał cień szansy, ale później "Byki" brutalnie pozbawiały złudzeń Stal. To jednak była dopiero pierwsza batalia o drużynowe mistrzostwo Polski. Tak silny zimny prysznic na sam początek może pozytywnie pobudzić gorzowian.