Tegoroczny sezon nie zaczął się dobrze dla Michała Szczepaniaka, który jeszcze w czasie marcowych przygotowań do rozgrywek złamał obojczyk. Doświadczony zawodnik stracił początek ligi i gdy wrócił, nie punktował już tak skutecznie jak w poprzednim sezonie. Wszyscy zastanawiali się czy problem leży w sprzęcie, czy też w głowie zawodnika.
Dziś w Pile takich pytań już sobie nie zadają, bo Szczepaniak przełamał się na dobre. W Krakowie zdobył niedawno dziesięć punktów i dwa bonusy, a jeszcze lepiej wypadł w niedzielnym meczu na własnym torze. Uzbierał czternaście "oczek", walnie przyczyniając się do tego, że jego zespół wygrał z Wandą 46:43.
- Cieszymy się, bo w końcu oglądamy na torze tego samego Michała, co przed rokiem. Świetnie punktuje i znów wciela się w rolę lidera drużyny. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak ważna dla naszego wyniku była jego postawa - przyznaje menedżer zespołu, Tomasz Żentkowski.
W Pile przyznają, że problem Szczepaniaka nie był sprzęt. Zawodnik musiał po prostu otrząsnąć się po kontuzji, która kompletnie wybiła go z rytmu na starcie rozgrywek. - Gdy zaczął się sezon, Michał był bardzo daleko za kolegami. Stracił kluczowe, pierwsze tygodnie wiosny i to musiało zostawić swój ślad. Czuliśmy jednak, że przełamanie Michała jest tylko kwestią czasu. Po jednym, drugim udanym występie wróciła mu pewność siebie. Potrafił wygrać nawet bieg ze swoim bratem, Marcinem, który w tym sezonie jest rewelacyjny - wspomina Żentkowski.
Przełamanie Szczepaniaka to dobra wiadomość dla Euro Finannce Polonii, która szykuje się do walki o play-offy. - Szkoda, że Michał doznał tej kontuzji, bo być może prezentowałby tak wysoką formę od samego początku. Ważne w każdym razie, że odzyskał ją teraz, gdy walczymy o to, by dostać się do rundy finałowej - kwituje menedżer.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru (WIDEO)