Orzeł zrobił ten sam numer co Falubaz. Nikt nie powinien mieć pretensji

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Hans Andersen
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Hans Andersen

Orzeł Łódź przegrał z Grupą Azoty Unią Tarnów 42:47. Przed meczem było nerwowo, bo trwał wyścig z czasem Hansa Andersena. Kiedy okazało się, że Duńczyk nie zdąży na pierwszy bieg, gospodarze złożyli oficjalny protest.

Dotyczył on gaźnika Petera Ljunga. Sędzia udał się do parku maszyn, ale w motocyklu Szweda nie dopatrzył się niczego nieregulaminowego. Orzeł zyskał jednak kilka minut i dzięki temu Hans Andersen zdążył na pierwszy wyścig, które zakończył się zresztą jego wygraną. Cała sytuacja wzbudziła sporo kontrowersji. Czy łodzianie przesadzili? Sławomir Kryjom mówi, że nie ma o tym mowy.

- Dla mnie to element gry i niczego złego w tym nie widzę - zapewnia były menedżer Unibaksu Toruń. - Gdybym był na miejscu trenera, to pewnie zachowałbym się podobnie. Nie dziwię się, że Orzeł wybrał takie narzędzie. Tak samo jak Janusz Ślączka zrobił kiedyś Jacek Frątczak, kiedy na mecz do Gorzowa spieszył się Darcy Ward - wspomina Kryjom.

Ekspert WP SportoweFakty zauważa, że zachowanie Orła nie miało żadnego wpływu na losy spotkania. - Nikt nie złamał regulaminu. Takie manewry to element strategii. Uważam zresztą, że w tym przypadku to było z pożytkiem dla widowiska. Kibice chcą przecież oglądać rywalizację w optymalnych składach. Orzeł zyskał trochę czasu i dzięki temu po jednej i drugiej stronie nie mieliśmy osłabień - przekonuje żużlowy menedżer.

Kryjom podkreśla, że takich sytuacji jak ta z udziałem Andersena trudno będzie w żużlu uniknąć. - Nie wierzę w żaden złoty środek. Można by teoretycznie zapisać, że jakieś spóźnienie jest dozwolone, ale wtedy rozpocznie się dyskusja, czy powinno to być 15 minut, pół godziny, a może nawet godzina. Protesty to element gry i nie jesteśmy w stanie ich zabronić. Druga strona zawsze ma prawo powiedzieć "sprawdzam". Przypadek Andersena to dla mnie nic nadzwyczajnego. Takie rzeczy dzieją się co roku i dziać się będą dopóki żużlowcy będą w ten sposób podróżować po świecie. Elementu ryzyka nie jesteśmy w stanie wyeliminować - podsumowuje nasz ekspert.

ZOBACZ WIDEO MPPK to coś wyjątkowego. Impreza gdzie należy się pokazać (WIDEO)

Komentarze (11)
avatar
bastek75
26.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
No jakby to sie spoznial ktoś z unii wyobrażacie sobie że przez 40 min sędzia pozwoliłby na taki cyrk jak zrobił skrzydlewski na pewno nie i mecz zaczął się 15.15 no może 15.20 ale nie 40 Czytaj całość
avatar
DrawA
25.07.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ot taktyka. Nic w tym zdrożnego. Zna regulamin i wykorzystał to. To działa w obydwie strony. Nie pierwszy taki i nie ostatni przypadek. Po co robić z tego aferę ??? 
avatar
staruszek
24.07.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
już sobie wyobrażam co by było jakby Orzeł wygrał......
protesty do GKSŻ?????
a kibice to by dopiero lamentowali jaka to nieuczciwość......
a sportowa rywalizacja??? to ch.......uj, bo ja przec
Czytaj całość
avatar
jack z Torunia
24.07.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Nic wyjątkowego w polskim żużlu. Jeśli nie da się uczciwie poczekać na dojeżdżającego zawodnika to trzeba za pieniądze... Pieniądze za protest to mała część punktówki zawodnika. Opłacało się po Czytaj całość
avatar
sympatyk żu-żla
24.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Po co wracać .Było minęło .W prowadzenie sędziego w błąd,Za płacą za to odpowiednią nagrodę .Mecz jak na złość przegrali.