Hubert Łęgowik: W Gdańsku nie mam spokojnej głowy (wywiad)

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Hubert Łęgowik
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Hubert Łęgowik

Sezon 2017 jest katuszą dla 22-letniego Huberta Łęgowika. Częstochowianin podpisał zimą kontrakt ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Przez większość sezonu był jednak odsyłany do domu.

Radosław Gerlach, WP SportoweFakty: Mecz w Rzeszowie zaczął pan świetnie, a później bladł z każdym kolejnym wyścigiem. Co się stało? 

Hubert Łęgowik, zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Na pierwszy wyścig idealnie trafiłem z przełożeniem. Następnie też było dobrze, bo byłem blisko wyprzedzenia Dawida Lamparta. Te dwa biegi mogę zaliczyć do udanych. Później zabrakło mi doświadczenia i objeżdżenia. Pogubiłem się. Nie jestem jeszcze w takim rytmie startowym jak moi koledzy. Dopiero wchodzę w sezon i choć dobrze czuję się na motocyklu, to zawody są zawodami. Przy regularnej jeździe moje wyniki na pewno byłyby lepsze. Nie stawiano na mnie, choć treningi pokazywały że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi. W ostatnich biegach meczu w Rzeszowie tor stał się też trochę wymagający. Mecz przegraliśmy, a Stal pokazała, że jest u siebie mocna. Trener Stachyra powiedział mi, że tor zrobiła im pogoda. Oby jak najczęściej spotykało to rzeszowską drużynę, bo widać że czuli się na nim dobrze i byli bardzo szybcy.

Teraz zagości pan w składzie Wybrzeża na dłużej. Kontuzja Oskara Fajfera wykluczy go z jazdy na kilka najbliższych tygodni. 

Dużo zdrowia dla Oskara, ale także Renata Gafurowa. Nie widziałem tego niefortunnego incydentu Oskara. Miałem akurat wtedy bieg i dopiero jak wróciłem do parku maszyn, to zobaczyłem wokół niego lekarzy.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie. Zobacz na jakim jest etapie (WIDEO)

Czy to prawda, że w środku sezonu myślał pan o zakończeniu kariery?

Żużel jest bardzo drogim sportem. Nie jeździłem w drużynie, więc miałem naprawdę problemy, by utrzymać cały swój team. Mieszkam w Częstochowie i do Gdańska też mam kawał drogi. Nie chciałbym rozważać myśli o zakończeniu kariery. Ale nie jeżdżąc, ciężko jest zapewnić sobie sprzęt w odpowiedniej kondycji. Mam nadzieję, że teraz trener Kowalik da mi kolejne szanse, a ja go nie zawiodę. Po sezonie będzie trzeba jednak usiąść, zobaczyć jak to wygląda i przeanalizować bilans zysków i strat.

Czyli koniec kariery Huberta Łęgowika jest możliwy. 

Jeżeli miałoby to tak dalej wyglądać, to będę do tego zmuszony poprzez sytuację finansową. Dziękuję moim sponsorom, którzy podtrzymują mnie przy żużlowym życiu i to dzięki nim wciąż jeżdżę. Szkoda, że Wybrzeże nie pozwoliło mi pójść na wypożyczenie, kiedy na początku sezonu nie łapałem się do składu. Być może teraz byłbym liderem innego zespołu. Wiedziałem, że ten sezon będzie dla mnie ciężki, ale nie przypuszczałem że aż do tego stopnia. Zostałem odepchnięty gdzieś w róg.

Nie ma pan żalu do Wybrzeża? 

Absolutnie nie.

Co robił pan, kiedy przez długie tygodnie nie przebijał się do meczowego składu?

Ciężko trenowałem. Przyjeżdżałem na treningi i chciałem udowodnić trenerowi, że warto na mnie postawić. Myślę, że mi się to udawało. Chłopaki jednak dobrze punktowali i wygrywali mecze, więc nie miałem za kogo wskoczyć. Trener chyba może potwierdzić, że wykazałem się determinacją, przyjeżdżałem na każdy trening i chciałem jak najwięcej jeździć po gdańskim torze.

Rok temu był pan na podobnym poziomie sportowym co Marcin Nowak. Obaj jesteście z tego samego roku i skończyliście wiek juniorski. Nowak poszedł do 2. Ligi i jest liderem Startu Gniezno. Pan został w Nice 1.LŻ. Może tu był błąd. 

Oczywiście, że myślałem nad 2. Ligą. Miałem jednak fajny sezon 2016 i nawet jeśli odejmowałem sobie punkty z biegów juniorskich, to ta punktacja i tak była całkiem niezła. Byłem mocnym punktem zespołu i miałem komfort psychiczny. Do tego w Częstochowie solidnie płacono, więc nie musiałem się o nic martwić. W Gdańsku nie mam spokojnej głowy. Miałem jechać w sobotę w meczu z Piłą, a rano o 11 dostałem telefon, że jednak nie pojadę. Myślałem, że to prima aprilis.

Był pan wtedy w drodze na to spotkanie? 

Byłem już w Gdańsku. Dla mnie to też wygenerowało dodatkowe koszty. Ale fajnie, że wygraliśmy i kibice zrobili świetną atmosferę na stadionie. Ja ten mecz obejrzałem z trybun, ale tak już jest. Nie wiem co będzie w przyszłym roku. Nie wiem czy zostanę w Gdańsku. Na pewno chciałbym się dalej ścigać.

A nie kusi, by wrócić do Włókniarza, swojego macierzystego klubu? 

Częstochowa zawsze będzie dla mnie ważna. Jestem wychowankiem tego klubu i czuję się mocno związany z tą drużyną. Trenuję na torze w Częstochowie bardzo często. W okienku transferowym były rozmowy z klubem, podobnie na wiosnę. Ale Wybrzeże wypożyczyło Linusa Sundstroema i zamknęła mi się brama. Nie była to dla mnie satysfakcjonująca decyzja. Wchodząc w wiek seniorski potrzebna jest jazda. Ciężko wskoczyć na trzy ostatnie mecze w sezonie i robić nagle punkty. Dążę do tego, żeby tak było. Czuję się coraz pewniej i potrzebuję takiego mocnego przełamania. Oby udało się to już w niedzielę w meczu z Polonią Bydgoszcz.

Wybrzeże mogło awansować do play-offów już po meczu w Rzeszowie. Pewnie zrobicie to przy następnej kolejce. Jest w drużynie ciśnienie na awans? 

Taki był nasz plan przed sezonem. Wiemy o co jedziemy. Szkoda trochę, że nie udało się zapewnić awansu już teraz, ale jeszcze to nadrobimy. Ten cel minimum, czyli play-offy powinno udać się osiągnąć.

Jesteście dodatkowo mobilizowani przez zarząd? Jakieś premie za awans? 

Premie niekoniecznie. Bardziej integrujemy się wzajemnie. Wspólny obiad przed meczem, wspólna rozmowa. Wszyscy jesteśmy młodą drużyną, wyluzowaną i dobrze się rozumiemy. Wymieniamy się poglądami co do przełożeń, co do toru i to też buduje naszą jedność.

Źródło artykułu: