Maciej Janowski został nowym liderem cyklu Grand Prix. Andrzej Rusko, przewodniczący rady nadzorczej WTS Wrocław, już przed sezonem przekonywał, że Maciej jest poważnym faworytem do złota. Andrzej Witkowski, prezes PZM, nie zgadzał się z nim. Stawiał na Patryka Dudka. Rusko przekonywał szefa związku, że zarówno Dudek, jak i Jason Doyle zwyczajnie wymiękną w rywalizacji z Maciejem. Patrząc teraz na sytuację w klasyfikacji generalnej, trzeba powiedzieć, że działacz z Wrocławia miał rację.
O Janowskim wiemy, że uwielbia tatuaże (ma je na całym ciele) i muzykę hip-hop. Ma w domu zwierzęta - psa i kota. Poza tym żyje tak, jak większość młodych ludzi. Lubi spotykać się ze znajomymi, pogadać, zjeść coś dobrego. Jest wegetarianinem i od razu trzeba zaznaczyć, że to nie mógł być łatwy wybór. Piotr Janowski, tata Macieja, robi bowiem znakomite wędliny. Ci, którzy kosztowali jego wyroby chwalą, że nigdy nie jedli takiej kiełbasy, jak u starego Janowskiego. Jednak nawet pan Piotr lubi zjeść z synem jakieś jarskie danie, czy sushi.
Nowy lider cyklu na pewno też wie, czego chce. Jeszcze jako nastolatek, wypełniając ankietę dla GKSŻ, napisał, że chce być mistrzem świata. Wówczas żaden z rówieśników Macieja nie złożył takiej deklaracji. Tak czy inaczej, marzenie zawodnika może się w tym roku urzeczywistnić.
Zdaniem działaczy wrocławskiego klubu, Maciej jest stworzony do sportu. Porównują go do Tomasza Golloba. Mówią, że Tomek był fenomenem, który poradziłby sobie w każdej dyscyplinie sportu, a z Janowskim jest podobno tak samo. Fakt, że wychowanek Sparty z powodzeniem jeździ na snowboardzie, gra w piłkę nożną, a czasami także tłucze się na pięści z Mariuszem Cieślińskim, mistrzem w kickboxingu. Mariusz chwali żużlowego sparingpartnera.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie. Zobacz na jakim jest etapie (WIDEO)
Kluczowe w przypadku Janowskiego wydają się jednak cechy charakteru, które posiada. To one go wyróżniają, to dzięki nim pnie się coraz wyżej w górę. Przede wszystkim był i jest normalnym, skromnym człowiekiem. Ustrzegł się sodówki, jest odporny na pochlebstwa i klepanie po plecach. Nie popada w samozachwyt. Pracuje i stara się przy tym tak mocno, jakby nie słyszał pod swoim adresem żadnych ciepłych słów.
Istotną cechą jest to, że potrafi sobie określić w sporcie priorytety. Nie napala się jak wielu zawodników na każdy bieg. Jeśli widzi, że nie ma szans, to nie wariuje. Z drugiej strony, gdy wie, że coś musi zrobić, to staje na głowie, żeby to osiągnąć. W finale World Games 2017 nie mógł przepuścić Szweda. Trener Marek Cieślak bał się, że Maciej nie da rady, tym bardziej że miał kiepskie pole startowe. Janowski zrobił jednak, co do niego należało.
Mimo młodego wieku - ma 25 lat - jest dojrzały. Przy tym bardzo koleżeński. Chyba nikt w środowisku nie ma tylu kolegów co on. To pomaga, bo jeśli na torze dochodzi do stykowych sytuacji, to Janowski, bardziej niż inni zawodnicy, może liczyć na to, że rywal nie zamknie mu drogi i nie wciśnie go w dechy. On sam też tego nie robi. Chyba że ktoś go strasznie zdenerwuje. Wtedy potrafi pokazać pazur.
W przypadku Grand Prix nie ma to większego znaczenia, ale nie sposób nie napisać, że Janowski świetnie sprawdza się w roli przywódcy i kapitana zespołu. On sam podkreśla skromnie, że w reprezentacji jest tylko kapitanem-zastępcą Jarosława Hampela, ale fakty są takie, że Maciej potrafi scalić zespół. Kiedy komuś potrzebna jest pomoc, to służy sprzętem i dobrym słowem.