16-latek próbkę swoich umiejętności pokazał już przed dwoma tygodniami w Krakowie, gdy Orzeł Łódź rywalizował z Arge Speedway Wandą (48:42). W trzech swoich występach zainkasował cztery punkty (1,3,0), dając tym samym sygnał trenerowi Januszowi Ślączce, by ten postawił na niego także w kolejnej potyczce. Dla młodzieżowca półfinałowe starcie z Grupą Azoty Unią Tarnów było pierwszym w sezonie występem przed własną publicznością. Ta niezwykle ciepło go przyjęła.
- Kibice dali mi fantastyczne wsparcie. Na pewno było to niesamowite uczucie i silny bodziec, by dać z siebie jeszcze więcej - komentował po spotkaniu umiarkowanie zadowolony Jakub Miśkowiak.
Nastoletni zawodnik w niedzielnym półfinale ponownie zainkasował cztery punkty z bonusem (3,1*,0). Wygrał wyścig juniorów, dorzucił oczko w biegu seniorskim, więc wydaje się, że zrobił to, co do niego należało.
- Bardzo się cieszę, że wygrałem bieg juniorski. Dobrze ruszyłem spod taśmy, obrałem optymalny tor i dowiozłem do końca trzy punkty. Świetnie mi się jechało, więc liczyłem, że w kolejnym występie również zapunktuję. Tak też się stało. Rywale nam nieco uciekli, ale pojechaliśmy parą na remis. W trzecim swoim wyścigu nie udało się zdobyć żadnego punktu, ale z niego też mogę być zadowolony, ponieważ pojechałem poprawnie - podsumował swój występ 16-latek.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: rybnicki #SmakŻużla
W sporcie często się mówi, że jeśli nie można wygrać, to trzeba chociaż zremisować. Skazywani przed meczem na porażkę łodzianie byli blisko sprawienia niespodzianki, więc po ostatnim biegu z pewnością mogą odczuwać niedosyt.
- Bardzo chcieliśmy wygrać, ale przed rewanżem w Tarnowie awans do finału jest sprawą otwartą. Oczywiście lepiej byłoby jechać na trudny teren z przewagą kilku punktów, niemniej nie możemy narzekać. Pokazaliśmy się z dobrej strony i wierzymy, że na wyjeździe zapewnimy sobie awans do finału - zakończył Miśkowiak.