6 sierpnia 2017 roku podczas meczu KSM-u Krosno z TŻ Ostrovią Ostrów Wlkp. (30:48) doszło do fatalnego w skutkach upadku. W wyścigu siódmym Mariusz Fierlej po przegranym starcie próbował ambitnie przedzierać się na wyższe pozycje. Zawodnik KSM-u uporał się już z Kennethem Hansenem i znalazł się za plecami Wojciecha Lisieckiego. Fierlej zahaczył jednak o tylne koło swojego kolegi i z impetem uderzył w bandę.
Skutki kraksy były opłakane. Zawodnik KSM-u Krosno został przetransportowany do szpitala, gdzie stwierdzono poważne uszkodzenie miednicy, złamanie kości udowej oraz biodra. 37-letni Fierlej w rozmowie z naszym portalem dziękuje osobom zaangażowanym w pomoc oraz zapewnia, że jak tylko stanie na nogi, będzie czynił wszelkie starania by wrócić do zawodowego ścigania.
Radosław Gerlach, WP SportoweFakty: Jak zdrowie?
Mariusz Fierlej, żużlowiec KSM-u Krosno: Bardzo dobrze.
Widzę, że humor nie opuszcza.
Nie będę płakał. Męczę się. Od piątku jeżdżę już na wózku, więc jest trochę rozrywki. Noga ma się jednak tragicznie. Rozmawiałem z doktorem i największy problem to pęknięta panewka, na której mogą porobić się zrosty, które później będą utrudniać chodzenie.
Bardziej doskwiera udo, biodro czy miednica?
Najbardziej udo i biodro. One są zaśrubowane. Na miednicę miałem mieć jeszcze dodatkową operację, ale udało się coś ustawić już podczas pierwszej. Po zdjęciach okazało się, że z miednicą jest w miarę dobrze i chyba skończy się tylko na jednej operacji. Udo jest natomiast tak zbite, że nie można go dotknąć, bo ból jest przeszywający. Mam nadzieję, że za tydzień ból przejdzie i będę mógł poruszać się o kulach.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze
Upadek wyglądał strasznie. To było uderzenie w bandę przy pełnej prędkości.
Mam 50 zdjęć z tego wypadku, klatka po klatce. Mój kolega z pary nieco zwolnił i zamknął gaz. Wojtek Lisiecki ma po prostu taki styl jazdy. Ja wyniosłem się trochę szerzej, bo chciałem powieźć Hansena, a przy okazji nadziałem się na tylne koło kolegi. Nie chciałem go wziąć ze sobą, dlatego odprostowałem motocykl i skończyło się tak, jak się skończyło. Wykręciło manetkę gazu i na całej prędkości uderzyłem w płot.
Jakie były pierwsze myśli po upadku?
Wpadłem pod bandę i leżę pod nią na brzuchu. Nic mnie początkowo nie bolało, tylko nie mogłem się wydostać. Po jakimś czasie przyszły służby porządkowe i podnoszą bandę. A po chwili ona spada. Myślę sobie: "co jest?" Okazało się, że jak chłopaki zobaczyli, że moja noga leży na plecach, to ze strachu ponownie ją opuścili. Dopiero potem przyszedł ból. Szkoda, że nie straciłem przytomności, bo przynajmniej nie widziałbym tego co się dzieje.
Po kraksie, karetka od razu pojechała do szpitala na Korczyńskiej. Później była zmiana szpitala na specjalistyczną placówkę w Piekarach Śląskich.
Kiedy leżałem w Krośnie, to przez trzy dni cały czas ktoś do mnie przychodził. To były tłumy i było to bardzo miłe. Odwiedzali mnie i dzwonili do mnie zarówno kibice, jak i działacze. W Krośnie leżałem przez trzy dni, po to żeby ustabilizować mój stan. W środę był transport do Piekar Śląskich, a w czwartek rano byłem już na stole. W Krośnie czas była przy mnie Marlena Bajger. Już w niedzielę miałem zostać helikopterem przetransportowany do innego szpitala, ale i tak nie dałoby się przeprowadzić operacji, bo noga była trzy razy większa niż zdrowa i najpierw musiała zejść opuchlizna. Dziękuję naszemu prezesowi Januszowi Stelidze, który wraz z Krzysztofem Mrozkiem załatwił mi pobyt w Piekarach.
KSM Krosno nie podołało w tamtym meczu Ostrovii i straciło szansę na play-offy. Pewnie gdyby nie ten wypadek, to drużyna miałaby większe szanse na zwycięstwo.
Czułem się tego dnia świetnie. W piątek na treningu przegrywałem, dlatego nocą wziąłem się za silniki. Efekt był widoczny już w pierwszym biegu. Nawet nie chciałem korzystać z próby toru, bo wiedziałem że będzie okej.
Celem jest teraz swobodne stanięcie na nogi.
W poniedziałek próbowano mnie postawić za pomocą kul. Niestety, ta noga nie ma siły zrobić nawet małego kroku. Podczas operacji stwierdzono, że wszystkie przyczepy zostały pozrywane.
Kiedy ewakuacja ze szpitala?
Chodzi tylko o to, żeby postawić mnie na nogi. Jak wstanę, to od razu wychodzę.
Kibice w Krośnie przeprowadzili ostatnio zbiórkę na rehabilitację swojego kapitana. To na pewno był miły gest.
Kibiców poznaje się w trudnych chwilach. Nie wtedy, kiedy wygrywa się wyścigi, bo wtedy to każdy bije brawo. Wsparcie, jakie dostaję od krośnieńskich kibiców jest po prostu wspaniałe. W tamtą niedzielę miałem telefony do drugiej w nocy. Szczególne podziękowania dla prezesa Steligi, dla moich rodziców i brata, Marleny Bajger, Grzegorza Barłoga, prezesa Mrozka i dla wszystkich kibiców KSM-u Krosno.
Mariusz Fierlej wróci jeszcze do żużla?
A czemu nie? Jeszcze z 3-4 lata bym pojeździł. Byle tylko noga funkcjonowała normalnie. Kiedy wyjdę ze szpitala, to nie będę opuszczał sali rehabilitacyjnej. Chcę wrócić. Teraz chodzi tylko o to, żeby postawić mnie na nogi. Jak się uda, to ewakuacja. Póki co, śledzę wszystko co się dzieje w żużlu przez internet.