Chcąc uniknąć zajęcia ostatniego miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej, Get Well Toruń musiał w niedzielę pokonać MRGARDEN GKM Grudziądz. Zadanie to do łatwych nie należało, bowiem Anioły musiały poradzić sobie z presją oraz rywalami, którzy na Motoarenę przyjechali bez jakiegokolwiek ciężaru psychicznego.
Zespół prowadzony przez Jacka Frątczka wytrzymał napięcie i pokonał w derbowym meczu ekipę grudziądzką 49:41. - To był największy team spirit w tym sezonie, wszyscy byli zmobilizowani, także kontuzjowani zawodnicy. Trzeba zwrócić uwagę, że realne zagrożenie spadkiem robiło się coraz bardziej niebezpieczne. Szkoda, że Jacek Frątczak nie miał do dyspozycji Miedzińskiego i Hancocka, bo pewnie inaczej by się wówczas potoczyły mecze z Częstochową i Rybnikiem i mielibyśmy bardzo przyjemny mecz derbowy. A tak jechaliśmy o wszystko - powiedział Przemysław Termiński w rozmowie z Gazetą Pomorską.
Derbowe starcie między Get Well a MRGARDEN GKM-em oglądało na stadionie 11 tysięcy kibiców. Ujrzeli oni kilka interesujących wyścigów. - Cieszę się, że kibice pokazali, że chcą mieć ekstraligowy żużel w Toruniu, że przyszli na stadion i wypełnili go niemal w całości. Bardzo im za to dziękuję. Myślę, że kibiców przyciągnęło to, że było realne zagrożenie, że to będzie ostatni mecz w Ekstralidze i nie wiadomo kiedy do niej wrócimy - skomentował właściciel toruńskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze