Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriel Waliszki, dziennikarza nc+.
***
W ostatnich latach - umówmy się - było trochę przewidywalnie. Sezon 2016 miał po części zasadniczej dwóch mocnych liderów czyli ekipy z Gorzowa i Zielonej Góry. Czwarty w tabeli Wrocław odstawał od nich 10. punktami. Skończyło się spodziewanym triumfem Stali, która rok wcześniej do play - offów nie dojechała. W najlepszej czwórce znalazły się wtedy Leszno (29 punktów), Tarnów (21), Wrocław (18) i Toruń (17). Mistrzowską koronę założyła bycza Unia mimo ambitnych starań spartan w finale ligi.
Trzy lata temu po 14 meczach brylowała Unia z Tarnowa, która miała aż osiem punktów przewagi nad gorzowianami, a 13 nad czwartą w tabeli imienniczką z Leszna. Ostatecznie tytuł powędrował na Jancarza, bo w półfinałowym starciu z leszczynianami tarnowianie nie mogli liczyć na kurującego się lidera z Ameryki. Gdyby nie ta absencja Jaskółki pewnie latałyby wysoko ze złotego szczęścia.
Wnioski? Przede wszystkim takie, że topowa czwórka tego sezonu jest przeraźliwie blisko siebie. Dwa punkty dzielące pierwsze i czwarte miejsce rundy zasadniczej mówią sporo o tegorocznej rywalizacji. Wyrównanej niczym w odległych już latach. No bo chwilę przed decydującą rozgrywką cholernie trudno wskazać faworyta. Nawet jak zagłębimy się w wyniki, statystyki czy składy to ciężko o przeważające argumenty. Falubaz? Mocni seniorzy, strateg w parku maszyn, kontuzja juniora. Sparta? Silna młodość wśród seniorów, punktujący juniorzy, nierozjeżdżony tor. Stal? Pewni seniorzy, łebski trener, kontuzja zagranicznego lidera. Unia? Nieobliczalna kadra, mocni juniorzy, zagadkowy tor. Każdy ma więc poważne atuty i niemałe problemy.
Co zdecyduje i kto pokoloruje medale? Coś wewnątrz podpowiada, że o złotym wyniku przesądzi jakaś zaskakująca postawa. Albo niedoceniany młodzieniec błyśnie jednorazowo skutecznością albo któryś z liderów siądzie niespodziewanie na laurach. To może dać w tej finałowej chwili nieoczekiwane mistrzostwo. Kombinacje przy torach wykluczam, bo najlepsza liga świata nie może się rozgrywać w ciągnikach sterowanych przez ludzi z gabinetów. Hasło "wygrał, bo był lepszy" zamiast "zwyciężył, bo zakombinował" powinno raz na zawsze wejść do kanonów wszystkich klubów na żużlowej mapie Polski. Skoro na trwałe wjechaliśmy sportowo do grona najlepszych z najlepszych to jeszcze na stałe zagośćmy w elicie zdroworozsądkowych działań. Przed nami najbardziej zacięte play-offy ostatnich lat. Odkręcamy manetkę i lecimy w lewo.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody dla PGE Ekstraligi i Nice 1.LŻ
Wrocław - Gorzów. We Wrocławiu wszystkie ręce na pokład. Po dotkliwej porażce z Falubazem nikt nie wyobraża sobie podobnego scenariusza w starciu ze Stalą. Tyle że gorzowianie jako pierwsi w sezonie znaleźli receptę na spartańskie warunki w stolicy Dolnego Śląska. Czyżby lubuscy zawodnicy mieli patent na nowy Olimpijski? Jak wygrają tam trzeci raz w tym roku to sprawę awansu do finału będziemy mieć rozstrzygniętą, ale wobec braku Duńczyka Iversena będzie im piekielnie ciężko.
Myśląc o zwycięstwie zagubieni ostatnio spartanie muszą odnaleźć startową formę, bo na dystansie ich tor nie pozwoli wyprzedzać rywali. Problem się pojawi jeśli stalowcy szybko ogarną właściwe ustawienia. Stawiam na rozstrzygnięcie w biegach nominowanych. Typ: 47:43.
Leszno - Zielona Góra. O kwietniowym laniu na Smoczyku nie ma teraz co wspominać, bo obie drużyny zmieniły oblicza i składy w ciągu trzech miesięcy. Byki w poszukiwaniu formy udoskonalały niedawno nawierzchnię, a Myszy przed chwilą zapowiadały jazdę w Lesznie po zwycięstwo. Czy to może o czymś świadczyć? Większa pewność siebie jest w ekipie zielonogórskiej, trochę mniej wiary we własne umiejętności występuje w zespole Unii. Juniorska formacja powinna w niedzielę zrobić różnicę stąd zmotywowani leszczynianie mogą zapewnić sobie zaliczkę przed rewanżem. Wiadomo, że seniorska ekipa Marka Cieślaka łatwo pola nie odda, więc zapowiada się zacięte widowisko. Gospodarze sięgną po zwycięstwo w ostatnim wyścigu. Typ: 46:44.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+