Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Trener Marek Cieślak po meczu Falubazu w Lesznie, który przegrał 40:50, mówił, że najlepsza recepta na juniorów to lewatywa. Żalił się też, że Zielona Góra nie ma młodzieżowców, a on nie jest w stanie ulepić ich teraz z gliny.
Jan Krzystyniak, były zawodnik i trener: Marek jest już dwa lata w Zielonej Górze. W tym okresie można wychować juniora, który radziłby sobie jako tako w PGE Ekstralidze. Proszę zobaczyć, co zrobiła Stal Gorzów w trakcie tego sezonu. Poszła z juniorami od zera, a teraz ma efekty. Tymczasem, jak się patrzy na chłopaków z Falubazu, to człowieka żal ogarnia. Przecież oni jadą gorzej, niż jechali. To jednak nie ich wina. Mnie osobiście strasznie było ich szkoda.
A jak pan odbiera słowa o lewatywie. Dobry żart na rozładowanie atmosfery?
To jest zastanawiająca wypowiedź. Wiemy, w jakim przypadku robi się lewatywę i chyba na tym powinienem zakończyć swoją wypowiedź. Muszę jednak stwierdzić, iż dziwię się, że trener kadry w ten sposób wypowiada się o młodych zawodnikach. Żaden szkoleniowiec nie powinien mówić takich rzeczy. Do tych młodych ludzi, takimi słowami, się nie trafi. To ich w żaden sposób nie zbuduje. Naprawdę nie rozumiem trenera Cieślaka.
ZOBACZ WIDEO: #dzieńdobryLatoWP: zawody enduro w Bełchatowie
Może jednak niesłusznie krytykuje pan trenera, który w kontrakcie nie ma obowiązku, by zajmować się młodzieżą.
Nie można się jednak sztywno trzymać tego, co jest zapisane w kontrakcie. Będąc trenerem w Lesznie, często wyręczałem innych. Łapałem nawet za miotłę i zamiatałem park maszyn. Brałem ciągnik i robiłem, co trzeba na torze. Praca trenera nie polega na tym, że człowiek bierze program do ręki i prowadzi drużynę w zawodach.
Trener Cieślak umówił się jednak z działaczami na prowadzenie pierwszej drużyny.
Jeśli jednak chce osiągnąć coś więcej, to musi też dać coś więcej z siebie. Nie może tylko ciągle narzekać i żalić się, że czegoś mu brakuje. Nie może mówić "dajcie mi juniorów, to zrobię wynik". Nie na tym rzecz polega. Trener jest dobry, jak robi coś z niczego. Jego wartość wychodzi, jak zrobi wynik w niesprzyjających warunkach. Nie jest sztuką znaleźć drużynę z gwiazdami i ją prowadzić. Dlatego nie podoba mi się, jak szkoleniowiec z piątką mocnych seniorów sugeruje, żeby mu jeszcze dobrych młodzieżowców dali. Naprawdę żal mi tych juniorów z Falubazu. Mając trenera z takim podejściem, niewiele osiągną.
Szkoleniowiec też może stracić, bo przez brak klasowych juniorów może mu uciec finał.
Dlatego szkoda, że Marek ma żal do wszystkich, tylko nie do siebie. Natomiast juniorzy Falubazu z pewnością w rewanżu pojadą lepiej. Inna sprawa, że odrobienie dziesięciu punktów straty z pierwszego meczu łatwe nie będzie. Nie z takimi młodzieżowcami, jakich mają zielonogórzanie. Ktoś ich zaniedbał, więc różnicy nie zrobią. Co innego duet juniorów z Leszna, który jest na tyle dobry, że może wskakiwać za seniorów w ramach rezerw.