Juniorzy Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra zdobyli w Lesznie tylko jeden punkt. Trener Marek Cieślak po meczu rozłożył ręcę i przyznał, że nie jest w stanie nic w tej sprawie zrobić. Od razu spadła na niego krytyka. Niektórzy wytknęli szkoleniowcowi, że miał dwa dwa lata na wyszkolenie dobrej klasy młodzieżowca, a tego nie zrobił, bo sztywno trzyma się zapisów swojej umowy z klubem.
- Prowadzenie dyskusji w ten sposób, że przypisuje się juniorów do trenera jest chore. Szkolenie w klubie to nie jest praca jednej osoby. Problemem Falubazu nie jest Marek Cieślak, ale brak innych elementów w całej układance - mówi nam Władysław Komarnicki. - Wszystko rozbija się o politykę klubu. Zadbanie o napływ juniorów jest w pierwszej kolejności obowiązkiem zarządu - podkreśla były prezes Stali Gorzów
Komarnicki uważa, że szkolenie młodzieży powinno wyglądać zupełnie inaczej niż ma to miejsce obecnie w Zielonej Górze. Jako modelowy przykład były prezes podaje oczywiście Gorzów. - Stal Gorzów od samego początku ma zaplecze w postaci minitorów i świetnie zorganizowanej szkółki w Wawrowie. Współpraca trwa od lat, ale najzdolniejsi chłopcy trafiają do klubu, a nie do konkretnego trenera. Ten może się przecież zmienić - zauważa był prezes Stali.
- Kluczowa jest właściwa organizacja. Prace nad młodzieżą z reguły powinien sprawować ktoś inny, a nie pierwszy trener. W Gorzowie mamy Piotra Palucha. Kiedy młody zawodnik nabiera doświadczenia, to dochodzi do konsultacji z pierwszym szkoleniowcem. Wtedy on dokonuje oceny pod kątem przydatności do zespołu ligowego. Tak to powinno właśnie działać. To naprawdę złożony mechanizm, a nie jeden człowiek, który załatwia wszystko - podsumowuje Komarnicki.
[b]ZOBACZ WIDEO Doyle wylądował pod bandą. Zobacz skrót meczu Wolverhampton - Swindon [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
[/b]
Poza tym są kluby które szkolą młodzież Czytaj całość