Michał Rynkowski: Meldonium to twardy doping. Łaguta o tym wiedział (rozmowa)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Grigorij Łaguta walczy o punkty w Speedway Best Pairs.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Grigorij Łaguta walczy o punkty w Speedway Best Pairs.

Dwa miesiące trwał serial z Grigorijem Łagutą w roli głównej. Zawodnik, w którego organizmie wykryto meldonium, we wtorek został jednak zawieszony na 2 lata. O kulisach procesu rozmawiamy z Michałem Rynkowskim z polskiej antydopingówki.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Grigorij Łaguta został zawieszony na dwa lata za stosowanie meldonium. To zamyka sprawę?

Michał Rynkowski, p.o. dyrektora Polskiej Agencji Antydopingowej: Wstępnie zawodnik i jego pełnomocnik zadeklarowali, że będą się odwoływali. Mają na to dwadzieścia jeden dni. Wcześniej muszą jednak otrzymać postanowienie wraz z uzasadnieniem.

To mamy wyrok czy postanowienie. Już słyszałem taką opinię z drugiej strony, że wyroku nie ma.

W naszej terminologii postanowienie jest wyrokiem, czyli rozstrzygnięciem w sprawie. W tym przypadku nieprawomocnym, od którego przysługuje odwołanie.

Dlaczego Łaguta został zawieszony na dwa lata?

Panel dyscyplinarny, który podejmował decyzje, uzasadni, dlaczego była ona taka, nie inna. Najwidoczniej panel dyscyplinarny uznał, że jest to kara proporcjonalna do popełnionego naruszenia przepisów antydopingowych. Maksymalna wynosi cztery lata.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia

Zawieszenie oznacza, że Łaguta może trenować jazdę na żużlu wyłącznie indywidualnie. A czy mógłby startować w zawodach na motocrossie?

Tak, ale wyłącznie amatorsko. Motocross, tak jak żużel, jest dyscyplina funkcjonującą pod auspicjami FIM, więc tam również obowiązują sankcje. To nie jest boks zawodowy, gdzie można nie uznać sankcji nałożonych na zawodników w boksie olimpijskim.

Pana zdaniem Łaguta ma szansę na skuteczne odwołanie. Może nie na uniewinnienie, ale chociaż na skrócenie kary.

Wszystko jest kwestią argumentów, jakich użyje. Jeśli zwróci uwagę na jakieś okoliczności, które dotąd nie zostały wzięte pod uwagę, to możliwe, że kara będzie łagodniejsza. Pamiętajmy jednak, że meldonium to substancja nieokreślona, potocznie można byłoby ją sklasyfikować jako twardy doping.

Słyszałem taką opinię lekarza medycyny sportowej, że wpisanie meldonium na listę środków zabronionych było decyzją polityczną. Miało chodzić o uderzenie w kraje byłego Związku Radzieckiego.

O wpisaniu każdego środka decyduje komitet listy przy WADA (Światowa Agencja Antydopingowa - dop. red.). Żeby wpisać daną substancję, musi ona spełniać dwa z trzech kryteriów. Po pierwsze jej stosowanie musi być sprzeczne z duchem sportu. Po drugie może mieć potencjalny lub rzeczywisty wpływ na utratę zdrowia. Po trzecie może mieć wpływ na poprawę wyników sportowych. Biorąc pod uwagę specyfikę meldonium, trzeba powiedzieć, że może być stosowane w celach regeneracyjnych, przyspieszać jej okres, poprawiać ogólną kondycję. To trochę tak, jak z kroplówkami. Te powyżej 50 mililitrów są zabronione, ponieważ ogólnie rzecz ujmując, też mogą być stosowane w celu przyspieszenia regeneracji po ciężkim treningu czy zawodach.

Sportowcy powinni o tym wiedzieć.

Wręcz mają taki obowiązek. Łaguta podpisał oświadczenie, że zapoznał się z przepisami antydopingowymi, że zna listę substancji zabronionych.

Złożył jednak wniosek TUE (wyłączenie w celach terapeutycznych ze skutkiem wstecznym) po czasie, więc można by pomyśleć, że jednak nie do końca zapoznał się z regulacjami.

Z treści złożonego wniosku wynika, że przyjmował meldonium w październiku 2016 roku. Na to są dokumenty. Natomiast wniosek nie obejmował przypadku zastosowania substancji po drugim wypadku na motocrossie, do którego doszło w dniu 1 lutego 2017 roku. Zawodnik wnioskował zresztą, żeby panel dopuścił dwóch świadków, którzy opowiedzieliby o okolicznościach wypadku z dnia 1 lutego. Nie dopuszczono ich jednak. To w opinii Polskiej Agencji Antydopingowej nie wniosłoby nic nowego do sprawy.

Część opinii publicznej irytowała się, że postępowanie panelu przy POLADA trwało tak długo.

Od momentu sporządzenia powiadomienia o podejrzeniu naruszenia przepisów antydopingowych przez zawodnika, czyli od dnia 5 lipca do wydania postanowienia panelu pierwszej instancji minęło nieco ponad 2 miesiące, porównując to do przebiegu innych postępowań w podobnych sprawach, należy uznać, że przebiegło ono szybko. Dla przykładu postępowanie realizowane przez Międzynarodową Federację Podnoszenia Ciężarów w sprawie naruszenie przepisów antydopingowych przez Tomasza Zielińskiego trwało 9 miesięcy.

Rozumiem, że sprawa Łaguty była trochę takim poligonem doświadczalnym i to też zrodziło problemy.

Problemem była wyłącznie presja czasu, bo tu trzeba było zadziałać szybko, ale i też zrobić wszystko tak, by naprawdę solidnie rozpatrzyć argumenty zawodnika.

Słyszałem, że tu jednak są pewne zastrzeżenia i opinie, że panel nie dochował staranności, szybko przeglądając pewne dokumenty.

Czas, jaki został poświęcony na analizę wniosków zawodnika, był w mojej opinii adekwatny.

Dlaczego nie podjęto decyzji w sprawie punktów zdobytych przez zawodnika od momentu wpadki. W zasadzie scedowano sprawę na Ekstraligę Żużlową.

Zgodnie z treścią przepisów stanowiących o unieważnieniu punktów w sportach zespołowych, a za taki należy traktować w konkretnej sytuacji żużel, decyduje organizator zawodów.

Co powinna, pana zdaniem, zrobić Ekstraliga Żużlowa? Skasować wszystkie punkty i zweryfikować wyniki drużyny ROW-u Rybnik, w której startował?

Zakładam, że Ekstraliga będzie się posiłkowała przepisami FIM (stanowią one, że do weryfikacji wyniku drużyny wystarczy dyskwalifikacja jednego zawodnika - dop. red.), które mają charakter szczególny do przepisów światowego kodeksu antydopingowego.

A co FIM zrobi z Drużynowym Pucharem Świata i punktami, które Łaguta zdobył choćby w lidze szwedzkiej?

FIM otrzyma informację o karze dla Łaguty i wydaje mi się, że wtedy może bezpośrednio zastosować do nich swoje przepisy. To by wskazywało, że Rosja może stracić medal w mistrzostwach świata.

Źródło artykułu: