Ostatni wyścig meczu Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław (49:41) i ogromne emocje. Dwie powtórki, bo najpierw na tor upadał Tai Woffinden, a potem Vaclav Milik postanowił przebić będącego symbolem brutalnej jazdy Nickiego Pedersena. Czech w pierwszym łuku nie pojechał w lewo, ale odbił w prawo, w stronę Piotra Pawlickiego. - Może chciał pojechać do zoo - śmiali się na konferencji prasowej szkoleniowcy, bo też obok stadionu jest kilka klatek ze zwierzętami.
Sędzia Ryszard Bryła przewinienia Czecha nie zobaczył i zdaniem ekspertów wypaczył wynik meczu. Milik dostał szansę jazdy w powtórce i skorzystał z prezentu arbitra. Po biegu znowu jednak przesadził. Wiadomo, że triumfator wyścigu wieczoru ma prawo do rundy honorowej. Milik jednak zrobił coś jeszcze - jadąc przy akompaniamencie gwizdów i złowrogich okrzyków serdecznie pozdrawiał fanów, machając im ręką. Wykonywał też gest zdejmowania kapelusza z ukłonem. To rozsierdziło leszczyńskich fanów i sztab Unii.
Można teraz już tylko gdybać, ale czy w Lesznie doszłoby do rozrób, gdyby nie prowokacyjne zachowanie Czecha? Jasne, że nic nie tłumaczy tego, że leszczyńscy działacze czy zawodnicy nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy i wyskoczyli z pięściami w parkingu do Milika. Z drugiej strony sam zawodnik też powinien umieć się zachować. Najpierw brzydki faul, później prowokacje. Wieloletnia przyjaźń polsko-czeska stoi pod znakiem zapytania.
ZOBACZ WIDEO Upadek Drabika i piękne zwycięstwo Smektały. Zobacz skrót 2. finału IMŚJ w Guestrow [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]