O tajemniczym zwolnieniu lekarskim Patryka Fajfera pisaliśmy już w poniedziałek. Menadżer HAWY Startu Gniezno mówił nam, że właśnie dlatego nie mógł skorzystać z jego usług w finale 2. Ligi Żużlowej. Rafael Wojciechowski stwierdził również, że relacja z zawodnikiem jest dobra, jednak członkowie jego teamu uznają, że są ważniejsi, niż dobro ogólne. To stanowisko rozwinął Dariusz Kowalczyk, dyrektor finansowy GTM Startu Gniezno.
- Przed meczem menedżer Patryka zażądał dodatkowej gratyfikacji finansowej, na co niestety klub nie mógł się zgodzić. W sobotę zostało przedstawione zwolnienie lekarskie, które już w ogóle zdyskwalifikowało udział Patryka w meczu, chociaż w piątek otrzymał on powołanie i mógł spokojnie reprezentować nasze barwy. Niestety, decyzja ojca spowodowała, że Patryk nie wystąpił. Dla mnie to jest porażka i myślę, że dla Patryka też. Nie będziemy komentować więcej tej sytuacji, bo musimy to załatwić we własnym gronie. Po terminie zwolnienia będziemy czekać na spotkanie i ustalimy ewentualnie dalsze warunki współpracy czy rozwiązania umowy. W stosownym czasie poinformujemy, jak ta sytuacja się zakończy - powiedział.
Dariusz Kowalczyk zdementował również plotki dotyczące zaległości względem młodzieżowca. - Były informacje, że Patryk nie miał zapłacone za mecze, w których nie pojechał, czy coś takiego. To nieprawda. Otrzymał on propozycję tak zwanego statusu zawodnika oczekującego. Niestety, nie skorzystał z tego i nie pojawił się, dlatego nie było podstaw, by te pieniądze wypłacać - dodał.
Patryk Fajfer odniósł się do słów menadżera do spraw finansowych, a ponadto postanowił poruszyć kilka innych wątków. Poniżej prezentujemy oświadczenie sporządzone przez zawodnika.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia
"Drodzy Kibice!
Chciałbym wszystkich poinformować, że z racji obowiązującego mnie kontraktu z klubem GTM Start Gniezno, muszę wstrzymać się z wyjaśnieniem "tajemniczego zwolnienia" i powstałej niejasnej sytuacji. Odnosząc się do słów menadżera finansowego, nie zażądałem żadnej dodatkowej gratyfikacji finansowej, tylko jakiegokolwiek wyjaśnienia i rozwiązania sprawy, w ramach rekompensaty za brak udziału w dwóch poprzednich meczach. Tak naprawdę, to do teraz nie wiem, dlaczego nie zostałem powołany na te spotkania.
Podczas meczu z PSŻ-em Poznań w Gnieźnie, byłem na trybunie i w parkingu, wspierając drużynę! Późniejsze zaoferowanie mi statusu zawodnika oczekującego w formie finansowej, było tylko próbą załatwienia sprawy dla dobra ogółu, a mi zależało na tym, aby swoją jazdą móc dołożyć cenne punkty w meczu w Lublinie, ponieważ wierzę w swoje siły i jako jedyny z juniorów byłbym w stanie wygrać z Oskarem Boberem. Biorę pod uwagę moje wyniki z zawodów młodzieżowych, gdzie niejednokrotnie wygrywałem z zawodnikami z ekstraligi, w przeciwieństwie do pozostałych juniorów naszego klubu. Na jakiej podstawie nie dawano mi szansy jazdy w meczach i możliwości zdobywania punktów i nowych doświadczeń?
Odnosząc się również do treningów, na których nie było większego ścigania, a raczej braku chęci ze strony jednego z juniorów, pomyślmy - dlaczego? Również można zadać sobie pytanie, z jakiego powodu treningi były zamknięte. W jaki sposób wybierano skład na mecze ligowe, skoro wygrywając nawet z seniorami nie jechałem w meczu? Dodatkowo, jak menadżer mógł stwierdzać, przy braku swojej obecności na zawodach młodzieżowych, który z juniorów wykazywał się lepszą skutecznością?
Od początku sezonu czekałem na mecz finałowy, bo bardzo chciałem w nim wystąpić i razem z drużyną wywalczyć awans do Nice 1. Ligi Żużlowej. Mój tata, jak i reszta teamu, zawsze mieli na uwadze pomoc drużynie w osiągnięciu najwyższego celu! Każdy mógł liczyć na naszą pomoc i wsparcie w postaci udzielania rad lub sprzętu. Widocznie coś musi być na rzeczy, skoro dwóch juniorów w tak krótkim czasie, o tym samym nazwisku, wraz z teamem zostało publicznie oczernionych.
Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą, dają mi wsparcie i są ze mną nadal!
Patryk Fajfer"