Czteropunktowa porażka w Toruniu daje gdańszczanom spore szanse na odwrócenie losów dwumeczu. Troy Batchelor jednak ma nieco mieszane uczucia. - Tak naprawdę trudno powiedzieć, czy jesteśmy zadowoleni. Żadna porażka nie powinna cieszyć - zauważył żużlowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk. - Niemniej jednak spójrzmy na naszych kibiców. Byli szczęśliwi, więc my też jesteśmy. Nadal jednak wszystko może się zdarzyć. Fakt, że rozgrywamy teraz mecz u siebie jest dla nas pewnym przywilejem, ale nic jeszcze nie jest przesądzone. Na razie nie ma się czym zachwycać - tonował nastroje reprezentant Australii.
Przed meczem nie zastanawiano się, kto wygra. Jedyne pytanie wśród większości ekspertów brzmiało: jak wysoko wygra Get Well Toruń? - Prawdopodobnie nikt nie spodziewał się, że będziemy tak blisko rywala. KS Toruń to zeszłoroczny medalista mistrzostw Polski, naprawdę silna drużyna. Jednak pokazaliśmy, że różnica lig wcale nie musi oznaczać różnicy poziomów. Musimy dać z siebie absolutnie wszystko w niedzielę i podejść do rewanżu ze śmiertelną powagą. To jedyna droga do sukcesu - stwierdził Batchelor.
Torunianie zaliczyli piorunujący start w spotkaniu z Wybrzeżem i zapowiadało się, że może dojść do pogromu. Co ciekawe, mimo fatalnego otwarcia goście zachowywali spokój. - Czy taki początek nas zaszokował? Nie bardzo. Zbyt wiele razy takie rzeczy widziałem. Nie załamaliśmy się, obserwowaliśmy tor i dobrze się przełożyliśmy. Tor był tym razem inny niż zwykle w Toruniu, bardziej przyczepny. Cieszę się, że tak szybko potrafiliśmy znaleźć właściwe rozwiązania. Mój występ też był ok, oby tak w rewanżu - zakończył zawodnik Wybrzeża Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia