Marek Cieślak: Hampela da się jeszcze zastąpić. Jego i Doyle'a już nie (wywiad)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Falubaz na obchodzie toru
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Falubaz na obchodzie toru

Marek Cieślak podtrzymuje, że chce zostać w Ekantor.pl Falubazie. Na odejście Jarosława Hampela był przygotowany, ale nie chce stracić Jasona Doyla. Jeśli Australijczyk zostanie, to zdaniem trenera będzie można zbudować dobry zespół.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jaki to był sezon dla Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra?

Marek Cieślak, trener Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra: Na pewno mogę powiedzieć, że zakończył się niepowodzeniem. Wygraliśmy rundę zasadniczą, a w play-off daliśmy ciała. Nadal uważam, że szanse na awans do finału były olbrzymie, a wtedy mogło być różnie. Nie powiedziałbym jednak, że mamy za sobą całkowicie stracony sezon.

Dlaczego w play-off było tak słabo?

Zapłaciliśmy za to, że nasi zawodnicy walczą o czołowe lokaty w Grand Prix.

ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew zachwycony: Jestem dumny. To transferowy hit (WIDEO)

To jedyna przyczyna?

Jedyna nie. Zawsze powtarzałem, że w play-off największe szanse mają drużyny z dobrymi juniorami. My ich nie mieliśmy. Pod tym względem w pierwszej czwórce byliśmy najsłabsi. W rundzie zasadniczej wcale tak źle nie było. Nasza młodzież potrafiła punktować. Różnica była widoczna dopiero później.

Może warto było jednak zakontraktować Oskara Bobera, który przesiedział cały rok na ławce w Betard Sparcie Wrocław?

Przyznaję, że go chcieliśmy. Przyjechał do klubu ze swoją mamą. Zaczęli nam stawiać warunki i prawie pospadaliśmy z krzeseł. Nie żałuję, że nie ulegliśmy. Są jakieś granice. Nie można godzić się na kosmiczne oczekiwania. Pytałem zresztą chłopaka, ile jest w stanie zagwarantować punktów i nie potrafił nic sensownego odpowiedzieć. Ostatecznie przesiedział cały rok na ławce, a u mnie by jeździł. Nie może być jednak tak, że ktoś taki ma wymagania na poziomie Jasona Doyle'a.

Skoro mówi już pan o Doyle'u. Zawalił w najważniejszym momencie, a to przecież pana człowiek. Czuje pan złość?

Jasne, że człowiek czuje w takiej sytuacji gorycz. To mój lider, na którego stawiałem i wcześniej nie zawodził. O przypadku dla mnie nie ma jednak mowy. On po ubiegłym sezonie, kiedy witał się z tytułem mistrzem świata, ma teraz w głowie tylko jedną rzecz. Wiem, że tak jest, bo z nim o tym rozmawiałem. Wszystko pod to podporządkowuje. Chce być mistrzem. Z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej jestem zły. Już mu mówiłem, że to przecież w Zielonej Górze zarabia na to, żeby walczyć o złoto. Fakty są takie, że po tym Grand Prix Niemiec Jasona tak naprawdę z nami nie było. Nie nazwałbym tego nawet słabą jazdą. On nie jechał w ogóle. Wiele o tym myślałem i się nad tym zastanawiałem. On tłumaczył mi, że głowa mu pękała, że całą noc nie spał. Trudno mi to tak po prostu przyjąć, bo siedziałem z nim po wypadku w Toruniu i wiem, że to bardzo twardy facet. Miał pokiereszowana nogę, kilka złamanych kości, a mówił, że w sobotę pojedzie. No i dokładnie tak było. W środę operacja, w piątek trenował, a w sobotę wchodził do finału. O nic go jednak nie posądzam. Jest mi po prostu przykro, bo kilka jego punktów więcej mogło dać nam awans.

Za rok to będzie inny zawodnik?

Jestem tego pewny. Teraz całą jego głowę zaprząta tylko jedna myśl. W meczu rewanżowym o brąz też nie było szału. Raz zerwał się ze startu i pojechał. Kiedy Doyle zostanie mistrzem świata, będzie już człowiekiem spełnionym. Tak samo było z Crumpem. To swoją drogą dobry materiał dla psychologa sportowego. Warto byłoby zbadać, jakimi kategoriami myślą tacy faceci i co się z nimi dzieje.

Nie tylko Jason Doyle zawalił. Drugi rok z rzędu Falubaz nie może liczyć w kluczowej fazie sezonu na Piotra Protasiewicza. Kapitan ma ważny kontrakt z klubem, ale może trzeba z niego zrezygnować, jeśli ten zespół ma walczyć o tytuł?

Tego to bym nie powiedział. Dla mnie problemem tego zawodnika jest nadmierna ambicja. Myślę, że to przeszkadzało mu w całej karierze. Umiejętności są i to bardzo wysokie, ale chęci czasami go zabijają i w najważniejszych momentach nie jest sobą. Tak było w Grand Prix i podczas Pucharów Świata. Pana pytanie jest dla mnie jednak oderwane od rzeczywistości, bo nikt nie wyobraża sobie Falubazu bez kapitana Protasiewicza. To symbol tego klubu.

Wie pan może, dlaczego Jarosław Hampel nie chce już jeździć w Zielonej Górze? Naprawdę mamy wierzyć, że chodzi tylko o potrzebę zmiany, nowe wyzwania?

Mam wrażenie, że Jarek odejście z Falubazu planował już dawno. Na konferencji rzeczywiście powiedział, że potrzebuje czegoś nowego i pewnie coś w tym jest. Zawodnik nie może być zbyt długo w jednym miejscu. To samo tyczy się zresztą trenerów. Jarek chyba rzezywiście myśli, że w nowym klubie dostanie jakiegoś kopa. Są jednak jeszcze pewnie inne sprawy. Wie pan przecież, jacy są zawodnicy.

Pamiętliwi?

Dokładnie. A w przypadku Jarka trochę tego było. Sporo można było przeczytać o jego sprawach rozliczeniowych z klubem, które zahaczały nawet o Trybunał PZM. Już wtedy coś zaczęło się dziać. Zawodnicy już tak mają i nie chodzi tylko o jednego Jarka. Często nie pamiętają tak dokładnie wszystkiego, co było dobre, ale za to świetnie potrafią odtworzyć złe chwile i momenty, w których czuli się przez kogoś skrzywdzeni. Można sto razy komuś pomóc, ale raz zadziałać przeciwko i temat jest nie do odkręcenia. Poza tym, za dużo było mowy na temat Jarka i jego powrotu do formy w mediach. Szefostwo czasami myśli, że to jakieś żarty, forma mobilizacji, a oni jednak to naprawdę czytają i biorą do siebie. Na torze twardziele, a poza nim to już różnie bywa. W mediach lepiej takie tematy odpuścić. O tym powinno się rozmawiać w cztery oczy. To wszystko też wpłynęło na decyzję Jarka, ale kluczowa była jednak ta potrzeba zmiany. Chcę jednak podkreślić, że mój sentyment do tego zawodnika pozostanie. Miał u mnie parasol bezpieczeństwa, stałem za nim i nie żałuję. Będę też jednak szczery. Moim zdaniem odchodzi o rok za wcześnie.

Dlaczego?

Nie wiem, czy jest już w stu procentach gotowy do takiej trudnej walki. Pójdzie do innego, mocnego klubu i będzie mieć świetnych kolegów z pary. U nas jeździł najczęściej z Jacobem Thorssellem. Inna sprawa, że z trudnym numerem też radził sobie nieźle i nigdy nie marudził. Sam nawet o niego prosił. Życzę mu jak najlepiej, ale podejrzewam, że w nowym otoczeniu może mieć nieco trudniej. Na pewno o nim nie zapomnę. Dla mnie to nadal kandydat do jazdy w kadrze.

Ciąg dalszy rozmowy na kolejnej stronie. Marek Cieślak opowiada między innymi o swojej przyszłości w Ekantor.pl Falubazie, składzie na przyszły sezon i szkoleniu młodzieży.
[nextpage]A będzie pan w przyszłym sezonie w tym Falubazie czy jednak nie?

Jestem za, bo lubię Zieloną Górę. W klubie jest w porządku. Kibice też są dla mnie świetni, choć pewnie jakaś część na mnie warczy. To jednak nic takiego. Zupełnie normalna sprawa.

A w jakim stopniu pana pozostanie w Falubazie zależy od tego czy kontrakt przedłuży Jason Doyle?

Nie będę kłamać. To jest ze sobą trochę powiązane. Jason też mnie pyta, czy będę. Odpowiadam, że jak on zostanie, to ja też. I tak sobie gadamy.

Zastąpienie zarówno Hampela jak i Doyle'a jest w ogóle możliwe czy to jednak byłoby już za dużo?

To byłoby praktycznie niemożliwe. Jednego można zastąpić, ale dwóch to przesada.

I jakich jeszcze zmian potrzeba, żeby Falubaz za rok był silniejszy?

Jeśli Doyle zostanie i dojdą do tego jeszcze Dudek z Protasiewiczem, to trzon drużyny już mamy. Wtedy musi dojść naprawdę dwóch mocnych seniorów i ten zespół będzie mógł mierzyć wysoko.

A juniorzy? Jakub Miśkowiak lub Wiktor Lampart? Chciałby pan któregoś z nich?

Tak, ale wie pan jak wyglądają te rozmowy? Kiedy człowiek zacznie temat z ich opiekunami, to szybko się odechciewa. Sami nie wiedzą, czego chcą. To jest trudne do ułożenia. Poza tym, o nich jest walka na śmierć i życie.

Wniosek jest prosty. Czas na szkolenie.

Tak, bo temat był zaniedbywany od lat. Klub się do tego przyznaje i chce to zmieniać. To dobry znak, bo chłopaków do jazdy tu naprawdę nie brakuje.

Co konkretnie zostało zaniedbane?

W pewnym momencie został zwolniony mechanik szkółki. Chodzi mi o Andrzeja Jarząbka, który był świetnym fachowcem. Teraz pracuje u Piotra Protasiewicza. W tym roku wrócił znowu do młodych. Fakty są takie, że przez kilka lat temat leżał odłogiem. Przychodzili przypadkowi ludzie, którzy się tym zajmowali. Z czasem był Andrzej Huszcza, ale ludzie, którzy rządzili tymi tematami stwierdzili, że się nie nadawał.

Kto konkretnie tak twierdził?

Były władze klubu i osoby odpowiedzialne za szkolenie. Wystarczy sprawdzić. Marek Jankowski, Jacek Frątczak? To oni podejmowali wiele decyzji. Jedna z takich niezrozumiałych dotyczyła płacenia za treningi. Do tego zobowiązani zostali rodzice i to odstraszyło wielu chętnych. Na mnie wszyscy zaczęli w pewnym momencie wchodzić jak koza na pochyłe drzewo. Niektórzy lubią do mnie strzelać, bez względu na to czy jestem winny. Ci ludzie byli w Falubazie i z różnych przyczyn już ich nie ma. Dla mnie nie są jednak przyjaciółmi tego klubu. Już sam fakt atakowania mnie przez pewne osoby w temacie juniorów kiepsko o nich świadczy. To ja powinienem pytać, co zrobili. Nie muszę jednak tego robić, bo doskonale wiem, jak było. Proszę sprawdzić, kiedy klub kontraktował Adamczewskiego i Pieszczka. Ktoś kiedyś myślał, że cały czas będzie można tak robić, ale to się skończyło. I co teraz? Walnijmy Cieślakowi, bo akurat przyszedł do klubu. Atak na moją osobę był szczytem chamstwa.

Temat szkolenia w moim kontekście jest w ogóle dziwny. Przyszedłem do klubu w zupełnie innej roli i każdy o tym doskonale wiedział. Ja z młodzieżą mogę się "pobawić", kiedy będę już w Częstochowie. Nie ma opcji, żebym wyprowadził się do Zielonej Góry i to zresztą nie może tak wyglądać. Na miejscu powinien być do tego ktoś oddelegowany. Tak jest w Lesznie czy Gorzowie i oni mają efekty. Poza tym, ja w Falubazie jestem zaledwie od dwóch lat. W takim czasie czempiona to ja mogę zrobić ze swojego psa i to pod warunkiem, że jest dobrze urodzony. Nie ma jednak mowy, że w takim okresie ulepimy świetnego żużlowca. Na to potrzeba pięciu, może sześciu lat. Dziś nie zaczyna się szkolenia od wieku 15 lat. A tak w ogóle, to Falubaz ma jeszcze jeden problem.

Jaki?

Brak minitoru. Tam powinno się wszystko zaczynać. Wymienił pan Miśkowiaka, ja dodam Worynę i Hampela. Co ich łączy? No właśnie te minitory. Tam zaczynali. Falubaz nie ma wczesnego szkolenia. Są plany, żeby wybudować tor i dobrze. Trzeba działać. Cieszę się, że klub nadrabia takie tematy. Wrócił Andrzej Jarząbek, pojawia się Andrzej Huszcza. Oby tak dalej.

To Huszcza powinien się zajmować w Falubazie szkoleniem?

Jeśli wyraża zainteresowanie, to moim zdaniem jak najbardziej tak. Kto ma większe doświadczenie od niego? Można mu zarzucać, że jest małomówny, ale co z tego? Nadaje się do tego idealnie. I chcę jeszcze raz podkreślić, że ta szkółka w Falubazie zaczyna naprawdę już dobrze wyglądać. Oby to szło właśnie w takim kierunku.

Rozmawiał Jarosław Galewski

Źródło artykułu: