Rewolucja w Stali Rzeszów. Nowy właściciel, nowy prezes, nowe otwarcie (wywiad)

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Od lewej: Andrzej Łabudzki i Ireneusz Nawrocki
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Od lewej: Andrzej Łabudzki i Ireneusz Nawrocki

Ireneusz Nawrocki potwierdza, że na dniach przejmie żużlową Stal Rzeszów. - Ekstraliga. I żebyśmy w tej Ekstralidze nie wozili ogonów - mówi przyszły właściciel klubu o swoich celach.

Radosław Gerlach, WP SportoweFakty: Krążą opinie, że chce pan przejąć Stal Rzeszów. Czy może to pan potwierdzić?

Ireneusz Nawrocki: Tak, potwierdzam. Jesteśmy w trakcie negocjacji.

Skąd u pana to zamiłowanie do żużla?

Już od dawna interesuję się tym sportem. Kiedyś wiele łączyło mnie ze Stalą Gorzów, ale to były bardziej sprawy biznesowe. Natomiast w Rzeszowie przed dwoma laty spotkałem się z kierownikiem drużyny Marcinem Janikiem. To się tak kluło i kluło, aż się wykluło.

Stal niespodziewanie przegrała pierwszy mecz barażowy z Motorem Lublin 38:52 i prawdopodobnie spadnie do 2. Ligi Żużlowej. Nie zraziła pana ta porażka?

Trochę zraziła, bo dziwnie to wyglądało. Ale w rewanżu musimy walczyć jak lwy. Jak się nie uda, to trudno. Będziemy musieli budować wszystko od podstaw. Spadek mocno zmieni moje plany, bo rozpocząłem już pewne rozmowy. Chciałem jak najszybciej wejść ze Stalą do PGE Ekstraligi, ale to wszystko przedłuży się najwyżej o dodatkowy rok.

Z moich ustaleń wynika, że to koniec prezesa Andrzeja Łabudzkiego. Jego następcą ma zostać Marcin Janik.

Tak. Marcin Janik będzie wiceprezesem z szerokimi kompetencjami. Nie chciałbym burzyć obecnego ładu, bo Marcin dobrze sprawdza się w klubie. Ja chciałbym się zająć sprawami biznesowymi. U mnie zawodnik ma otrzymywać swoją gażę zaraz po meczu. To jest święta rzecz. Najsłabszą stroną zawodników żużlowych jest głowa. W tym sporcie nie ma żadnych szkoleń mentalnych. Brakuje też treningu motorycznego. Takie potęgi sportowe jak Stany Zjednoczone respektują zasadę, że aż 50 procent treningu to głowa, dopiero potem dochodzi technika. Mam córkę, która jest doktorem wychowania fizycznego i mówi mi to samo. Rozmawiałem już na ten temat z kilkoma zawodnikami i za mojej kadencji zmieni się podejście żużlowców do tego sportu. Mam też zamiar integrować drużynę. To nie może być tak, że w niedzielę rano przyjeżdża z Anglii jakiś zawodnik, z nikim się nie spotyka, nie rozmawia, tylko od razu przyjeżdża na stadion i po zawodach wystawia jedynie fakturę. U mnie zawodnicy będą spotykać się regularnie. Co jakiś czas wynajmiemy sobie hotel i będziemy organizować 3-dniową integrację. Zawodnicy powinni razem chodzić na piwo, na dziewczyny i wtedy mamy zupełnie inną atmosferę w zespole. Obecnie tego brakuje. Chłopak przyjeżdża, jedzie i odjeżdża. I cholera wie, co mu w głowie siedzi.

ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego

Dlaczego akurat Stal Rzeszów? Pan jest ze Śląska, bliżej do Rybnika, Opola czy nawet Krakowa.

Jestem z Bielska-Białej, to stamtąd pochodzi moja rodzina. Natomiast najwięcej czasu spędzam za kierownicą. Mam inwestycje w Darłowie, na Chorwacji i cały czas jestem w rozjazdach. Natomiast do Rzeszowa jeździ mi się świetnie. Mamy piękną autostradę i jestem w tym mieście do dwóch godzin. Poza tym, Rzeszów bardzo mi się podoba. To właśnie tu poznałem się bliżej z prezesem Łabudzkim i Marcinem Janikiem. Akurat w Rzeszowie jest teraz ciężko z żużlem, ale ja nie lubię przychodzić na gotowe. Mam takie motto życiowe: to co jest bardzo trudne robię natychmiast, a to co jest niemożliwe zajmuje mi trochę więcej czasu. Wolę zbudować coś od podstaw i cieszyć się z tego jak to później funkcjonuje. Stal po odejściu Marty Półtorak zaczęła mocno podupadać. Kiedy byłem na meczu Stali w Gdańsku, to mieli w tabeli dwa punkty. Na koniec rundy zasadniczej było ich już kilkanaście. Coś się ruszyło.

Ma pan już jakieś nazwiska, które chciałby widzieć w Stali w przyszłym roku?

Pierwsze rozmowy były już nawet przeprowadzone. Problem w tym, że po porażce z Motorem zostały one zawieszone. Nie każdy zawodnik będzie chciał zejść z PGE Ekstraligi do 2. Ligi.

Ale może uda się odrobić stratę w rewanżu. To tylko sport.

Głęboko w to wierzę. Proszę zobaczyć, co stało się podczas meczu w Rzeszowie. Masa defektów, taśm, wykluczenie. Gdyby nie one, to mielibyśmy wynik koło remisu, albo nawet lekko na naszą korzyść. Poza tym, jeśli Motor wygrał u nas, to dlaczego my nie możemy wygrać w Lublinie? Walczymy o Josha Grajczonka. Organizujemy mu szybką rehabilitację, by zdążył na czwartkową licencję Ż. Obywatelstwo polskie już ma. Jeśli się uda, to w niedzielę pojedzie jako Polak. Dorzucimy jeszcze Jake'a Allena do tego składu. Wystarczy, żeby zdobył tylko 8 punktów.

Kiedy Ireneusz Nawrocki formalnie przejmie klub?

Myślę, że na początku przyszłego tygodnia. Moim marzeniem jest, aby Stal Rzeszów nie była klubem bazującym tylko na biletach, ale miała również własną działalność gospodarczą.

O czym konkretnie pan mówi?

Rozmowy są już prowadzone, ale szczegóły mogę panu powiedzieć jedynie prywatnie.

Pan chce wejść do klubu jako osoba indywidualna. Ile pieniędzy trzeba wyłożyć na stół?

Chcemy mieć budżet na poziomie trzech i pół miliona złotych. Zakładając, że to dalej będzie 1. liga, bo wciąż mam nadzieję. Klub ma też długi, które będę musiał pokryć.

Zmieni się nazwa drużyny?

Nie chcę się tam pchać. Natomiast chcemy znaleźć innych, dużych sponsorów. Jeśli któryś z nich będzie chciał mieć nazwę w tytule, to będziemy rozmawiać. Natomiast na pewno w członie zostanie Stal.

A cele Ireneusza Nawrockiego?

Ekstraliga. I żebyśmy nie wozili w tej Ekstralidze ogonów. Jak nie daj boże spadniemy teraz do 2. Ligi, to chciałbym też zorganizować cykl turniejów Golden League. Zafundujemy kilogram złota i niech zawodnicy się o to ścigają. Jest projekt, aby zorganizować sześć zawodów. Inauguracja i finał byłyby w Rzeszowie, jedne zawody w Niemczech, a pozostałe lokalizacje już ustalimy. Każdy mógłby się zgłosić do takiego turnieju. I chciałbym to zrobić od przyszłego sezonu. Rzeszów ma piękny stadion i trzeba go zapełnić. Można robić imprezy łączone, trochę żużla, trochę innych dyscyplin.

Chyba dawno nie było takiego wizjonera w stolicy Podkarpacia.

Tak mi mówią. Proszę nie patrzeć na mój wiek, bo czasami słyszę, że zachowuję się jak dzieciak z liceum, który coś mówi i od razu to robi.

Źródło artykułu: