Zdunek Wybrzeże momentami było bezradne podczas meczu w Gdańsku. - Goście lepiej wychodzili spod taśmy i dopasowali się do toru takiego, który wcześniej mieliśmy tylko i wyłącznie w meczu z Wandą i z Lokomotivem, czyli bardzo dawno. Ostatnio jeździliśmy na innej nawierzchni. Ja w porównaniu do finału z tarnowianami, jechałem dwie zębatki niżej. To mówi wiele - powiedział Kacper Gomólski po spotkaniu z Get Well Toruń.
Gdańszczanie po spotkaniu byli rozżaleni. - Jest bardzo duża sportowa złość. Tak się złożyło, że teraz punktowaliśmy ja i Mikkel. Szkoda, że nie było Oskara Fajfera, bo jak dołączył Mikkel Bech, to zrobiła się u nas super ekipa. Zawsze mówiliśmy, że wygrywamy razem i przegrywamy razem. Teraz wyróżnialiśmy się z Mikkelem, ale przegraliśmy wszyscy. Moje punkty mnie nie satysfakcjonują, mogłem zrobić dwa, byleby wygrała drużyna. Nikt też nie miałby mi za złe - przyznał.
- Co z tego, że walczyliśmy, jak i tak jesteśmy w I lidze i będziemy musieli się postarać w przyszłym roku. Mam nadzieję, że dogadam się z prezesem Zdunkiem, bo dobrze mi w Gdańsku i możliwe, że zostanę w tym klubie. Ta rozmowa czeka mnie po sezonie, jednak jak już wspomniałem nie jestem zawodnikiem latającym po klubach. Teraz trzeba chwilę ochłonąć, ale kontrakt mam do końca października i na pewno w tym czasie się spotkamy w sprawie nowej umowy - podkreślił żużlowiec.
Tadeusz Zdunek po spotkaniu zasugerował, że w tygodniu poprzedzającym mecz, gdańscy zawodnicy mieli ze strony rywali dziwne propozycje. - Nic nie chcę mówić na ten temat, to się ujawniło poprzez prezesa, ja nic więcej nie powiem - uciął Gomólski.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Jestem szalony, rozmawiajmy o medalu