Jeszcze niedawno wydawało się, że pozostanie Marka Cieślaka w Zielonej Górze może mieć jakiś wpływ na decyzję Jasona Doyle'a. To w końcu szkoleniowiec Falubazu wyciągnął rękę do zawodnika, kiedy ten był niechciany w Toruniu. Teraz wiadomo już jednak, że drogi trenera i lidera cyklu Grand Prix w polskiej lidze się rozejdą. Zielonogórzanie nie uczestniczą już w grze o podpis Australijczyka. W Melbourne na pewno nie będzie ostatniej próby przekonania zawodnika do zmiany zdania.
- Jadę tam na zaproszenie telewizji, a temat Doyle'a jest dla mnie zamknięty - mówi nam Marek Cieślak. - Jason jeździł w naszym klubie i nie potrafił dać nam jednoznacznej odpowiedzi, co dalej. A miał na to cały rok. Trudno, żebym go w tej sytuacji jeszcze przekonywał. Poza tym, nie ma ludzi niezastąpionych. W Falubazie może być trochę biedniej, ale równie dobrze lepiej. Rozpaczać z powodu jego odejścia nie zamierzam -dodaje doświadczony szkoleniowiec.
Dla Falubazu Doyle to zatem rozdział zamknięty. Działacze i trener wychodzą z założenia, że szkoda czasu na rozmowy, które skazane są na niepowodzenie. Trener Cieślak uważa, że lepiej wykorzystać go na przekonanie do jazdy w Zielonej Górze innych żużlowców. Jego zdaniem wciąż jest szansa na zbudowanie zespołu, który będzie groźny dla wszystkich.
ZOBACZ WIDEO Prezes Falubazu odsłania kulisy negocjacji z Jasonem Doyle'em