Po żużlowym piątku w Bydgoszczy

W miniony wieczór w Bydgoszczy odbył się kolejny żużlowy piątek. Tym razem na pytania kibiców odpowiadali komisarz Speedway Ekstraligi - Ryszard Głód i menedżer Emila Sajfutdinowa, Tomasz Suskiewicz.

Ostatnie spotkanie trwało blisko półtorej godziny, a specjalni goście zostali zasypani lawiną pytań. Komisarz Speedway Ekstraligi w najprostszy sposób tłumaczył fanom zawiłości regulaminowe sportu żużlowego, z kolei Tomasz Suskiewicz opowiadał o przygotowaniach do nadchodzącego sezonu i na czym polega praca w zespole rosyjskiego zawodnika. - Po ostatnim turnieju w Poole pojawiło się parę ofert z Wysp, ale na razie z nich nie skorzystamy. Emil ma bardzo napięty terminarz, bo poza startami w Polsce i Szwecji, jeździ także w rodzimej lidze, a tam lwią część czasu zajmują dojazdy na mecze. Tymczasem promotorzy na Wyspach chcą, by zawodnik przebywał tam praktycznie przez cały sezon - rozpoczął Suskiewicz.

Zdaniem byłego pomocnika Tony Rickardssona, żużlowi tunerzy dzielą zawodników na lepszych i gorszych. - Często jest tak, że na lepiej przygotowany silnik mogą liczyć jeźdźcy tylko z samej czołówki Grand Prix, a reszta musi zadowolić się zwykłym badziewiem. Jednak i często zdarzają się także uczciwi mechanicy, jednak wtedy zrobiony silnik często nie odpowiada zawodnikowi lub jego zespół nie umie go odpowiednio zmontować i wtedy mamy problem innej natury. Muszę przyznać, że jeszcze do niedawna mieliśmy trudności z tunerami, ale po wywalczeniu przez Emila tytułu IMŚJ, mechanicy zmienili podejście i możemy liczyć na najlepiej przygotowane silniki. Jednak młody żużlowiec na początku kariery ma z tym problem i często odstaje od reszty stawki. My obecnie korzystamy z usług pana Krawczyka i jesteśmy z tego niezwykle zadowoleni - mówił dalej Suskiewicz.

Z kolei drugi z gości starał się wytłumaczyć, na czym polega funkcja komisarza Speedway Ekstraligi. - Praktycznie polega to na jednoosobowym zarządzaniu ligowymi rozgrywkami. Do moich zadań należą ostateczne decyzje w kwestii przekładania spotkań, przyznawania walkowerów i weryfikacji torów. Przyznam, że najbardziej zdziwił mnie ubiegłoroczny przypadek w czasie meczu Toruń-Wrocław, kiedy to drużyna gości nie przyjechała do grodu Kopernika. Odkąd działam w żużlu, a jest to przeszło 40 lat, nie zdarzyła mi się jeszcze taka sytuacja, w której ekipa przyjezdna świadomie zrezygnowała z udziału w ligowym pojedynku - dziwił się Głód.

Były żużlowy sędzia dodał także, że miał ciekawą przygodę z Robertem Dadosem. - Kiedyś w Grudziądzu odbył się turniej Pomorskiej Ligi Młodzieżowej. Jeden z młodszych braci Dadosa przyszedł do parkingu i powiedział, że na tym sprzęcie nie da się jechać. W związku z tym Robert wziął kevlar brata i na tych samych motocyklach przywiózł dwie trójki.

Z kolei na koniec rozgorzała dyskusja o korupcji w sporcie żużlowym. Zdaniem Suskiewicza, w naszej dyscyplinie stanowi ona charakter incydentalny. - Kiedyś gdy pracowałem u Tony Rickardssona, słyszałem, że jeden z działaczy ligowych klubów oferował Szwedowi bardzo duże pieniądze, w zamian za odpuszczenie meczu. Tony to jednak profesjonalista i zdecydował się pojechać na swoim poziomie. Poza tym przypadkiem, nie spotkałem się więcej z podobnymi zdarzeniami. Przecież nawet gdyby czołowy zawodnik innego zespołu nagle zrobił 2-3 punkty, to zaraz można to łatwo wychwycić - zakończył Suskiewicz.

Pytań w piątkowy wieczór było o wiele więcej, a obaj goście w wyczerpujący sposób opowiadali kibicom o swojej pracy. Następny ''żużlowy piątek'' odbędzie się najprawdopodobniej tuż przed Kryterium Asów, bądź inauguracją ligowego sezonu w I lidze.

Komentarze (0)