Sezon 2017 nie ułożył się po myśli Grega Hancocka. Amerykanin nabawił się kontuzji barku, która okazała się na tyle poważna, że 47-latek musiał poddać się operacji. To oznaczało przedwczesne zakończenie startów i problemy dla Get Well Toruń. Polski klub bez Hancocka ledwo obronił się przed spadkiem z PGE Ekstraligi.
Pomimo problemów zdrowotnych, Hancock nie mógł narzekać na brak ofert. W polskiej lidze w swoich składach widzieli go m.in. działacze Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra i Grupa Azoty Unii Tarnów. Czterokrotny mistrz świata ogłosił jednak, że nie zamierza startować w Polsce w przyszłym roku.
- Zdecydowałem się zrezygnować z PGE Ekstraligi w sezonie 2018. Miałem swoje powody. Długo nad tym myślałem. Na ten moment nie chciałbym mówić za dużo o tym. Poczekajmy na koniec miesiąca i wtedy będzie więcej wiadomo o mojej przyszłości - powiedział Hancock w specjalnym podcaście nagranym z dziennikarzem Stefanem Juhnellem.
Część ekspertów zaczęła sugerować, że Hancock powoli może myśleć o sportowej emeryturze. Amerykański żużlowiec zaprzeczył jednak tym plotkom. - Chcę się bardziej skupić na innych rzeczach. Nieco inaczej ustawić priorytety. Nie oznacza to, że szykuję się do opuszczenia żużlowego świata - skomentował.
Hancock nadal startować będzie w Elitserien, choć w Szwecji zdecydował się na zmianę klubu. Po kilku latach opuścił Piraternę Motala, która boryka się z problemami organizacyjnymi. W nowym sezonie tego zawodnika oglądać będziemy w barwach Dackarny Malilla. - Złożyli mi dobrą ofertę. To dobry klub, ze świetną historią. Menedżerem jest tam Peter Karlsson, a współpraca z nim to przyjemność. Dziękuję im za zaufanie. Z niecierpliwością czekam na nową misję w Szwecji - dodał.
ZOBACZ WIDEO Tobiasz Musielak: Niewielu Polaków ma ten tytuł, co ja
Kontuzja sprawiła, że Hancock ukończył tegoroczne ściganie poza czołową ósemką w cyklu SGP. Po raz pierwszy od wielu lat nad Amerykaninem wisi widmo braku startów w mistrzostwach świata. - Całą moją karierę powtarzałem, że mistrzostwa świata to coś ważnego. W lidze masz sześciu innych zawodników, trenera i wiele osób wokół. W Grand Prix jesteś tylko ty, twoi mechanicy, sponsorzy i rodzina. Oni polegają na tobie. Z powodu kontuzji nie zakwalifikowałem się do SGP 2018. Czekam jednak na rozstrzygnięcia - skomentował żużlowiec.
Były mistrz świata wierzy, że to właśnie do niego trafi jedna ze stałych "dzikich kart", dzięki czemu w roku 2018 ponownie będzie miał szansę włączyć się do walki o IMŚ. - W niedzielę powinno być wszystko jasne. Powinniśmy mieć komunikat o "dzikich kartach". Ściskam kciuki, abym dostał szansę. Jeśli tak się stanie, to zrobię wszystko, by odzyskać tytuł mistrzowski. Gdybym się nie zakwalifikował, to byłaby oznaka, że nie zasłużyłem na miejsce w Grand Prix. Jednak to jest dla mnie trudne, bo tak naprawdę nie mogłem jeździć z powodu kontuzji. Dlatego proszę o szansę - zaapelował.
Równocześnie Hancock zapewnił, że kontuzja barku nie będzie mieć negatywnego wpływu na jego przygotowania do przyszłorocznych startów. - Jestem już po operacji. Rozpocząłem rehabilitację i jest lepiej niż oczekiwałem. Zabieg poszedł bardzo dobrze. Lekarze wykonali świetną pracę. Teraz mogę liczyć na terapię z najwyższej półki. Będę w stu procentach zdrowy w przyszłym roku - podsumował.