Jeszcze kilka miesięcy temu Eryk Borczuch znany był głównie z występów na angielskich torach, gdzie w swoich kategoriach wiekowych osiągał bardzo obiecujące rezultaty. W sezonie 2017 17-latek postanowił zrobić krok do przodu i spróbować swoich sił w polskiej lidze. Najpierw związał się kontraktem ze Speed Car Motorem Lublin, ale szybko został wypożyczony do Arge Speedway Wanda Kraków. Jego przygoda z klubem ze stolicy Małopolski nie potoczyła się najlepiej. Pierwsze mecze nie poszły po jego myśli, w konsekwencji czego nie powoływano na kolejne spotkania. - Dlaczego Eryk przestał jeździć w Wandzie? O to należałoby spytać prezesa Sadzikowskiego - ucina temat Sebastian Borczuch, ojciec zawodnika.
- Sezon był dla Eryka bardzo trudny. Przystąpiliśmy do niego zmotywowani i dobrze przygotowani sprzętowo, jak i fizycznie. Eryk przed rozpoczęciem sezonu uczestniczył zresztą w testach kondycyjnych w Lublinie, które wypadły bardzo dobrze. Dało mu to jeszcze więcej pewności do działania - dodaje.
Borczuch miał jednak problem z przystosowaniem się do zupełnie innych torów niż te, które do tej pory spotykał w Anglii. Wydaje się się, że właśnie to było jego największą bolączką. A w Krakowie dłużej nie chcieli czekać, aż młody zawodnik złapie formę. - Choć ten sezon podciął nam skrzydła, to nie poddajemy się i mamy ambitne plany. Zrobiliśmy w tym sezonie krok w tył, ale trzeba o tym szybko zapomnieć i skupić się na przygotowaniach do przyszłego sezonu. A jeśli chodzi o kwestię nowego klubu, to nie chcemy nic na razie mówić. Czas pokaże, jak ten temat się rozwinie - kończy ojciec, a zarazem opiekun zawodnika.
ZOBACZ WIDEO: Organizacja meczu w PGE Ekstralidze (WIDEO)
Opoloe czy Rawicz.
W Krakowie przegrywal na treningach z juniorami ktorzy maja po 15 lat i jeszcze nie maja licencji. Czytaj całość