Już w drugiej połowie sierpnia Greg Hancock poinformował, że z powodu kontuzji barku zakończył tegoroczny sezon. Pod koniec września Amerykanin przeszedł operację, a obecnie poddaje się rehabilitacji.
- Bark wygląda coraz lepiej, wzmacniam go z każdym dniem. Rozpocząłem już rehabilitację, a przede mną jeszcze kilka miesięcy pracy, by bark z czasem stawał się jeszcze mocniejszy. Już mam sporą swobodę, jeśli chodzi o ruch ramieniem. Może nie jest to jeszcze pełna rotacja, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Krok po kroku, bez zbędnego przemęczania, w końcu w pełni się wyleczę - przyznał 47-latek w rozmowie ze speedwaygp.com.
Czterokrotny mistrz świata po raz ostatni pojawił się na torze w lipcu. Amerykanin stęsknił się już za żużlowym owalem i wyczekuje na możliwość wyjazdu na trening. - Świetnie byłoby wrócić na tor w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Taki jest pomysł. W lutym mógłbym już jeździć na pełnej prędkości. Postaram się, aby jak najszybciej ponownie pojawić się na owalu. Potrzebuje jeszcze około dwóch miesięcy, by być pewnym, że bark jest już w pełni zaleczony. Mam trochę czasu, więc nie będę się z niczym spieszył - zdradził Hancock.
Z powodu kontuzji, 47-latek nie utrzymał się w Grand Prix na sezon 2018, jednak organizatorzy przyznali mu stałą dziką kartę na rywalizację w elitarnym cyklu. Jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, Hancock w przyszłym roku będzie reprezentował Stal Rzeszów w 2. Lidze Żużlowej oraz Dackarnę Malilla w szwedzkiej Elitserien.
ZOBACZ WIDEO Nowe pomysły na walkę z dopingiem w sporcie żużlowym