Ewelina Bielawska, WP SportoweFakty: Miniony sezon nie należał chyba do udanych.
Niels Kristian Iversen, zawodnik Get Well Toruń: Czy ja wiem? Do momentu kontuzji w lidze polskiej, szło mi całkiem nieźle. Niestety upadek w sierpniu zweryfikował moje plany. Nie byłem zadowolony z kolei z mojego poziomu, jaki reprezentowałem w cyklu Grand Prix i tego nie oceniłbym zbyt dobrze. Nigdy nie poczułem, że osiągnąłem ten poziom, na który mnie stać i tym jestem rozczarowany.
Po kontuzji nie ma już śladu?
Teraz czuję się naprawdę dobrze. Nadal pracuję nad moją rehabilitacją, ale jestem mocno zmotywowany. Na pewno będę w pełni gotowy, kiedy zacznie się sezon 2018. Oczywiście już poczyniłem pewne przygotowania pod kątem współpracy ze sponsorami, czy też w kwestiach sprzętowych.
Ten moment kontuzji był czasem na zastanowienie się nad dalszą karierą i poczynieniem pewnych zmian? Czy zmiana barw klubowych w Polsce wynikała z potrzeby zmiany otoczenia?
Czułem, że nadszedł czas, aby przejść do nowego środowiska. Gorzów zawsze był dla mnie dobrym miejscem i świetnie się tam bawiłem. Ale czuję, że nadszedł czas dla mnie, by dokonać zmian i zdobyć trochę świeżej motywacji.
Słyszałam, że decyzja o zmianie klubu zapadła już trochę wcześniej?
Nie, o niczym wcześniej nie decydowałem. Nie było takiego tematu.
Był pan na szczycie listy życzeń Jacka Frątczaka, który miał duży sentyment za sytuację sprzed ośmiu lat, kiedy to osłabiony, po kroplówce wsiadł pan na motocykl, by wystąpić w meczu finałowym i przyczynić się do zdobycia złotego medalu przez Falubaz.
Łatwo mi było dostrzec podczas tych rozmów z Get Well Toruń, że są bardzo zainteresowani moją osobą. Ja sam bardzo wierzę w to, że mogę tam przyjść i zrobić kawał świetnej roboty. Czuję, że jest to dla mnie właściwy krok.
Kontrakt nie został jednak podpisany zbyt szybko, bowiem pojawiły się uwagi i pewien protest w związku z zapisami w regulaminie.
Wydaje mi się, że w mediach pojawiły się pewne nieporozumienia. Uważam, że nigdy nie było żadnego protestu. Po prostu zawodnicy chcieli lepszej współpracy z Ekstraligą i bardziej zaangażowali się w regulacje prawne. Jak widać, blisko stu zawodników dołączyło do tej grupy. Ostatecznie należy zgodzić się z faktem, iż zawodnicy potrzebują Ekstraligi, ponieważ jest to najpotężniejsza liga na świecie, ale Ekstraliga również potrzebuje jeźdźców. Myślę, że jest to ważne, aby obie strony współpracowały ze sobą.
Ostatecznie wywalczyliście swoje?
Uważam, że te umowy to dobry początek do dalszej współpracy.
Powróćmy do tematu "dzikiej karty" na cykl Grand Prix. Jej brak okazał się sporym zdziwieniem i jednocześnie rozczarowaniem.
Miałem wielką nadzieję, że ją otrzymam. Jednak ktoś podjął inną decyzją, a ja będę musiał to zrozumieć.
Z powodu kontuzji nie mógł pan zapewnić sobie na torze utrzymania w tym elitarnym gronie. Dyrektor zarządzający Torben Olsen stwierdził, iż można było przystąpić do kwalifikacji na początku roku, ale pan tego nie zrobił. Dlaczego?
Przeczytałem to, co Torben Olsen powiedział mediom. Dla mnie to brzmi jak bzdura, kiedy mówi się, że powinienem przystąpić do kwalifikacji w tym sezonie. Utrzymywałem się w cyklu Grand Prix przez ostatnie pięć lat. Wcześniej przechodziłem GP Challenge trzykrotnie, w tym zwyciężając dwa razy. Biorąc to pod uwagę, brakiem ambicji z mojej strony byłby start w kwalifikacjach, po rezultatach z ostatnich lat. Cóż, nie będę płakać. Zostałem nominowany do pierwszej rezerwy i kiedy tylko otrzymam szansę, to z niej skorzystam.
Brak dzikiej karty może okazać się korzystny dla polskiego klubu. Często zawodnicy z cyklu bardziej skupiają się na indywidualnej walce w SGP, a nie na rozgrywkach ligowych w Polsce.
Ja po prostu skupiam się na byciu tak dobrym, jak to tylko możliwe dla moich wszystkich klubów. Możliwe, że będę mógł dać więcej moim zespołom, gdy nie będę startował w Grand Prix. Z drugiej strony zawsze wiedziałem, że jestem wystarczająco profesjonalny, aby robić wiele zarówno w lidze, jak i indywidualnie w cyklu. Dawałem 100 procent wszędzie gdzie startowałem.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa
Obrósł troche w piórka i uważał że parę rzeczy mu sie należy , niejako z przyd Czytaj całość