Chcieli Grajczonka, Lahtiego i Bogdanowa, a skończyli z kimś innym (wywiad)

WP SportoweFakty / Romuald Rubenis / Maksim Bogdanow w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Romuald Rubenis / Maksim Bogdanow w kasku czerwonym

Car Gwarant Start Gniezno pozyskał w trakcie okienka transferowego trzech zawodników. O potencjale nowych nabytków, kulisach negocjacji, a także kwestii kontraktów warszawskich rozmawialiśmy z Rafaelem Wojciechowskim, menadżerem drużyny z Gniezna.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Zamknęliście już skład na sezon 2018. Czy tą niespodzianką, o której mówił pan jakiś czas temu, jest Kim Nilsson?[/b]

Rafael Wojciechowski, menadżer Car Gwarant Startu Gniezno: Mógłbym żartobliwie powiedzieć, że największą niespodzianką będzie Weronika Burlaga, bo w jej przypadku najdłużej czekaliśmy z podpisaniem kontraktu. A tak na poważnie, to dla mnie niespodzianką był właśnie Kim Nilsson. Nie przewidywałem, że porozumiemy się z tym zawodnikiem. Do negocjacji z Kimem przystąpiliśmy w ostatniej chwili, bo zauważyłem, że został on na rynku transferowym. Po pierwszych rozmowach oceniliśmy, że jego oczekiwania są bardzo przyzwoite. Oczywiście mieliśmy na uwadze swoje główne założenia, a więc racjonalne wydawanie pieniędzy i szukanie młodych zawodników, którzy mają coś do udowodnienia, przede wszystkim w lidze polskiej.

Jak ocenia pan potencjał Kima Nilssona?

Uważam, że to jest zawodnik, który przy odpowiednim zaangażowaniu i opiece z naszej strony, może być odkryciem pierwszej ligi. Zostały już ustalone formalności dotyczące tego, że Kim będzie miał w Gnieźnie swoją bazę sprzętową, ponadto będzie posiadał mechanika z naszego miasta. Będziemy mu zabezpieczać kilka rzeczy. Dla mnie jego transfer jest niespodzianką, bo do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy ten kontrakt zostanie podpisany.

ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali

Zawodnik mówił mi, że miał też inne oferty.

Tak, w grę włączył się inny klub z pierwszej ligi, który nawet trzykrotnie przebijał stawkę. W tym miejscu muszę podziękować Sebastianowi Skrzypczakowi, który włączył się w negocjacje z Kimem. Potwierdził on, że klub z Gniezna jest wiarygodny i wypłacalny.

Jakie były główne założenia, kiedy budowaliście skład na sezon 2018?

Budując ten skład, brałem pod uwagę siódemkę zawodników, która wystąpiła w finale 2. Ligi Żużlowej. Za to osiągnięcie należy im się miejsce w zespole. Od nich zacząłem negocjacje i szybko doszliśmy do porozumienia. Sezon żużlowy jest długi i nieprzewidywalny. Wielu naszych zawodników zaczęło szukać dodatkowych lig, wobec czego musiałem być zabezpieczony w zawodników rezerwowych. Na początku mieliśmy na myśli Juricę (Pavlicia - dop.red.). Uważaliśmy, że jest to zawodnik, który mimo braku inwestycji na przygotowanie z naszej strony, może poczynić je sam. Stać go na przeznaczenie własnych środków na zaplecze sprzętowe oraz przygotowanie fizyczne i mentalne. Dlatego to był kandydat numer jeden. Mieścił się również w kryterium dotyczącym młodych zawodników, którzy mają coś do udowodnienia.

A później doszedł jeszcze Kim Nilsson.

Po tym, jak porozumieliśmy się z Juricą, rozpoczęliśmy szukanie drugiego zawodnika rezerwowego. Miał to być albo Szwed, albo Anglik. Chodziło o pozyskanie takiego żużlowca, który jeśli nie złapałby się do naszego składu, to mógłby startować w innych ligach. Rozmawialiśmy z Joshem Grajczonkiem, ale on miał takie wymagania, do których nawet nie mogliśmy się zbliżyć. Australijczyk polecił nam jednak Kyle'a Howartha. Ostatecznie Brytyjczyk nam odmówił, tłumacząc, że nie będzie podpisywał kontraktu w Polsce. Później parafował umowę w Stali Rzeszów. Przypuszczam, że za namową Grajczonka, o co nie mamy pretensji.

W międzyczasie pojawiła się opcja Kima. Oczekiwałem takiego zawodnika, z którym w pewnym momencie będę mógł włączyć się w negocjacje. Bardzo się cieszę, że padło akurat na niego. Uważam, że ma on bardzo duży potencjał. Na pewno od początku dostanie szanse, by zaprezentować swoje umiejętności - czy to w sparingach, czy meczu z Unią Leszno, bo takie spotkanie jest przewidywane. Myślę, że będzie mógł pokazać się również na treningach. Jeżeli okaże się, że jest zdecydowanie lepszy od któregoś z pozostałych zawodników, to być może już od początku sezonu załapie się do składu. Wierzę, że Kim może odgrywać w naszym zespole kluczową rolę, ale wszystko zweryfikuje tor.

A jakie macie plany związane z Juricą Pavliciem? Jakie jest w ogóle jego podejście?

Przede wszystkim muszę podziękować Piotrowi Mikołajczakowi, dyrektorowi naszego klubu. Dyskutowałem z nim o moich zamysłach i to właśnie on w większości prowadził rozmowy z zawodnikami, a przede wszystkim przygotowywał kontrakty. Ja w tych negocjacjach też uczestniczyłem - pośrednio lub bezpośrednio. Wracając do tematu Juricy - chciał on znaleźć klub, w którym dostanie szansę. Chce podejść do sprawy na tyle poważnie, żeby znów zaistnieć w lidze polskiej. Jeszcze raz podkreślę, że wszystko zweryfikuje tor. Jurica będzie uczestniczył w treningach i sparingach. Być może uda nam się również wyjechać do Gorican i tam wspólnie potrenować.

Uważam, że Jurica również może dostać szansę występów w naszych barwach. Mam dwóch zawodników powyżej składu meczowego, co powoduje, że jest pewna rywalizacja. Ja postaram się, aby była ona zdrowa i na przejrzystych zasadach, co pozwoli utrzymać dotychczasową atmosferę. Czeka mnie bardzo ciężkie zadanie, bo mam aż siedmiu zawodników. Optymalnie byłoby mieć szóstkę, ale ja podjąłem wyzwanie. Chłopacy na pewno spotkają się na przedsezonowych treningach i prezentacji drużyny, więc omówimy sobie poszczególne tematy.

Pozostając przy temacie Chorwata, kibice pisali, że szkoda pieniędzy na takiego zawodnika. Wy jednak na przygotowanie do sezonu nie daliście mu ani złotówki.

Generalnie kontrakty są objęte klauzulą poufności, ale jeśli chodzi o Juricę, to faktycznie nie dostał on pieniędzy na przygotowanie do sezonu. Wszystkie nasze umowy są zawarte w racjonalny sposób. Zawodnikom pomagamy w ten sposób, że wspieramy ich w poszukiwaniu lokalnych sponsorów. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że wszystkie kontrakty zawarliśmy w sposób zgodny z regulaminem. Racjonalnie wydawaliśmy pieniądze, aby klub był wypłacalny i nie powtórzyła się sytuacja, która dotknęła TŻ Start.

Pozyskaliście też Maksymiliana Bogdanowicza. To też dość ciekawy ruch. Obserwowaliście go już w zeszłym sezonie?

Zdecydowanie tak, obserwowałem go podczas różnych zawodów. Ma on jeszcze dwa lata w kategorii juniorskiej. Robi stały progres. Warto wspomnieć, że wcześniej miał okazję rywalizować w Szwecji. Jest to uzdolniony zawodnik. Wiem, jakie ma mankamenty i już o tym rozmawialiśmy. Wiem, że będzie dobrze przygotowany pod kątem sprzętowym. Co najważniejsze, jest na tyle ambitny, że chce rywalizować o miejsce w składzie. Nawet, jeśli od razu mu się to nie uda, to będzie mógł udowadniać swoją wartość w zawodach młodzieżowych, a to też jest droga, by przedostać się do zestawienia ligowego.

W trakcie okresu transferowego, w kontekście waszego klubu pojawiało się wiele nazwisk, takich jak chociażby Maksim Bogdanow, Timo Lahti czy Rohan Tungate. Słyszałem, że do pozyskania tego ostatniego było wam najbliżej.

Było dosyć blisko, dopóki nie poznaliśmy jego oferty, później było już zdecydowanie dalej. Cały czas powtarzam, że bardzo racjonalnie wydawaliśmy pieniądze. Nie uczestniczyliśmy w jakichś otwartych negocjacjach. Większość zawodników zaczynała je od stawek, które były nieregulaminowe. Tak było w wielu przypadkach, więc w ogóle się do tego nie odnosiliśmy. W innych sytuacjach rozmowy były. Faktycznie interesowaliśmy się Lahtim i Bogdanowem, jednak tutaj też były rozbieżności, które nie pozwalały dojść do porozumienia.

Pojawiały się jakieś bardzo abstrakcyjne oferty? A może nazwiska pokroju Grega Hancocka?

Tych ofert było naprawdę bardzo dużo, ale z Grand Prix nikt się nie pojawił, podobnie wyglądała sprawa z najbardziej znanymi zawodnikami. Przewinęło się wiele polskich nazwisk, ale dla mnie priorytetem było zatrzymanie składu z ubiegłego sezonu. Uważam, że ci żużlowcy wywalczyli awans i należy im się szansa jazdy w 1. Lidze Żużlowej. Oni są oddani drużynie i chcą walczyć o punkty.

Źródło artykułu: